"Dzieci na sejmowych podłogach to nie zwierzęta"
Dodano:
W rozmowie z Programem 1. Polskiego Radia Małgorzata Sadurska z PiS oraz pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, dyskutowały o sytuacji niepełnosprawnych dzieci, których rodzice okupują Sejm.
– Jak pani może patrzeć na te dzieci leżące na sejmowych podłogach? To nie są zwierzęta – zaczęła posłanka Prawa i Sprawiedliwości. – W Sejmie protestują reprezentanci najsłabszych z najsłabszych, osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie. Wczorajsze wystąpienie premiera Tuska, który przyszedł do nich i nic nie wiedział, było po prostu żenujące – dodała.
Zdaniem Sadurskiej miesięcznie opiekunowi niepełnosprawnego dziecka przysługuje 620 zł świadczenia pielęgnacyjnego dla osoby, która zrezygnowała z pracy. Oprócz tego, można jeszcze dostać 200 zł dodatku. – Te pieniądze nie tylko nie starczają na leki i rehabilitację, ale nawet na podstawową egzystencję – stwierdziła.
– Premier Tusk w 2011 roku obiecał im zwiększenie świadczenia do równowartości kwoty płacy minimalnej. Od stycznia tak samo są zwodzeni przez ministra Kosiniaka-Kamysza, który co jakiś spotyka się z nimi i negocjuje. Tylko nic z tego nie wynika – podsumowała posłanka PiS.
Z kolei Kozłowska-Rajewicz powiedziała, że „ani PiS, ani SLD nie dały ani złotówki, a rząd PO-PSL czterokrotnie zwiększył nakłady z budżetu”. Dodała, że „w 2004 roku, kiedy w Polsce rządziła lewica, to świadczenie wynosiło 420 zł i z pieniędzy budżetowych wydawano na ten cel 500 mln zł rocznie”. Natomiast PO „wydaje 1.7 mld, czyli prawie czterokrotnie więcej”. Kozłowska-Rajewicz przyznała jednak, że to nie wystarcza.
– To jest nadal zbyt mało, ale ani PiS, ani SLD nie dały im ani złotówki. To my ją podnieśliśmy i będziemy podnosić dalej. Do momentu, w którym zrówna się z pensją minimalną – podsumowała.
kl, gazeta.pl, Polskie Radio
Zdaniem Sadurskiej miesięcznie opiekunowi niepełnosprawnego dziecka przysługuje 620 zł świadczenia pielęgnacyjnego dla osoby, która zrezygnowała z pracy. Oprócz tego, można jeszcze dostać 200 zł dodatku. – Te pieniądze nie tylko nie starczają na leki i rehabilitację, ale nawet na podstawową egzystencję – stwierdziła.
– Premier Tusk w 2011 roku obiecał im zwiększenie świadczenia do równowartości kwoty płacy minimalnej. Od stycznia tak samo są zwodzeni przez ministra Kosiniaka-Kamysza, który co jakiś spotyka się z nimi i negocjuje. Tylko nic z tego nie wynika – podsumowała posłanka PiS.
Z kolei Kozłowska-Rajewicz powiedziała, że „ani PiS, ani SLD nie dały ani złotówki, a rząd PO-PSL czterokrotnie zwiększył nakłady z budżetu”. Dodała, że „w 2004 roku, kiedy w Polsce rządziła lewica, to świadczenie wynosiło 420 zł i z pieniędzy budżetowych wydawano na ten cel 500 mln zł rocznie”. Natomiast PO „wydaje 1.7 mld, czyli prawie czterokrotnie więcej”. Kozłowska-Rajewicz przyznała jednak, że to nie wystarcza.
– To jest nadal zbyt mało, ale ani PiS, ani SLD nie dały im ani złotówki. To my ją podnieśliśmy i będziemy podnosić dalej. Do momentu, w którym zrówna się z pensją minimalną – podsumowała.
kl, gazeta.pl, Polskie Radio