Darowizny i stypendia ze skarbu państwa? Profesor skazany
Dodano:
Były szef instytutu naukowego został oskarżony o narażenie skarbu państwa o straty rzędu 3 milionów złotych. Sąd wydał wyrok skazujący, jednak określił, że straty skarbu państwa to 274 tys. zł. Pieniądze te profesor G. miał przeznaczyć na darowizny - podaje Gazeta.pl.
W ocenie śledczych profesor Andrzej G. miał od stycznia 1999 r. do listopada 2004 dopuścić się przekroczenia uprawnień. W okresie tym profesor był dyrektorem Instytutu Ciężkiej Syntezy Organicznej "Blachownia" w Kędzierzynie-Koźlu. Zdaniem śledczych miał on przyznawać pracownikom nieuzasadnione premie czy finansować stypendia dla ich dzieci. Miał też przyznawać darowizny, których nie było w planach budżetu instytutu. Śledczy zarzucili mu także, że zbył udziały "Blachowni", co miało kosztować skarb państwa milion złotych.
W pierwszym procesie prof. G. został uniewinniony. Prokuratura wniosła apelację. W drugim procesie Sąd Okręgowy w Opolu uznał go za winnego przekroczenia uprawnień i narażenia skarbu państwa na straty poprzez przyznawanie darowizn.
- Moja praca nie polegała na zarabianiu pieniędzy, ale na szerzeniu myśli naukowej i sławieniu instytutu, dlatego zgadzałem się na przekazanie darowizn i stypendiów. Nie poczuwam się do winy - mówił Andrzej G.
- Sąd zgadza się z poglądem prokuratury, że profesor - jeśli chciał udzielać się dobroczynnie - mógł to robić, korzystając z własnych pieniędzy, a nie z majątku należącego do skarbu państwa - tłumaczyła w uzasadnieniu sędzia.
Andrzej G. został skazany na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Zasądzono też grzywnę w wysokości 9 tys. zł.
ja, Gazeta.pl
W pierwszym procesie prof. G. został uniewinniony. Prokuratura wniosła apelację. W drugim procesie Sąd Okręgowy w Opolu uznał go za winnego przekroczenia uprawnień i narażenia skarbu państwa na straty poprzez przyznawanie darowizn.
- Moja praca nie polegała na zarabianiu pieniędzy, ale na szerzeniu myśli naukowej i sławieniu instytutu, dlatego zgadzałem się na przekazanie darowizn i stypendiów. Nie poczuwam się do winy - mówił Andrzej G.
- Sąd zgadza się z poglądem prokuratury, że profesor - jeśli chciał udzielać się dobroczynnie - mógł to robić, korzystając z własnych pieniędzy, a nie z majątku należącego do skarbu państwa - tłumaczyła w uzasadnieniu sędzia.
Andrzej G. został skazany na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Zasądzono też grzywnę w wysokości 9 tys. zł.
ja, Gazeta.pl