Silne narkotyki w Internecie. Zupełnie legalnie

Dodano:
ZDJĘCIE: GETTY IMAGES
Sklepy z dopalaczami zniknęły, ale w internecie każdy może zamówić silne narkotyki. Zupełnie legalnie. Kurier dowiezie paczkę pod drzwi.

Nazywają to raportami z podróży, chociaż najczęściej nie ruszają się z własnego pokoju. Zapisują minuta po minucie, co się dzieje z ich ciałami i umysłami. Na kilkunastu forach w internecie takich narkotykowych relacji są tysiące. Z raportu Greenboya: „11.00. Do kolegi dzwoni kurier, że ma dla niego paczkę. Jako że jesteśmy na lekcjach, umawiamy się z nim koło szkoły. To już któraś z kolei paczka z RC odbierana w ten sposób. W paczce po rozpakowaniu znajdujemy 200 mg DMMC. Wszystko bardzo dobrze opisane: wzory sumaryczne, pełne nazwy, ilość substancji, jaka się znajduje w środku. Większość radzi na pierwszy raz 200 mg. Ja jednak nie chciałem ryzykować i postanowiłem, że zacznę od 100 mg. 13.40. Robię się nagle towarzyski. Nie mogę powstrzymać słowotoku, chociaż z chęcią też słucham tego, co mówią inni. Interakcje z ludźmi wydają mi się niezwykle przyjemne”.

RC to nie żaden diler, tylko skrót od Research Chemicals, czyli nowej formy dopalaczy, które sprzedaje w Polsce kilkadziesiąt sklepów internetowych. 3,4-DMMC to bardzo ostry środek psychodeliczny. Gram w promocji już za 13,90 zł. Dla każdego. „16.00. Uczę się z pożyczonego zeszytu biologii. Niezwykle szybko zapamiętuję informacje. Nowe pojęcia błyskawicznie kojarzą mi się z jakimiś już znanymi słówkami i są zapisywane do mojej pamięci. Po kilkunastu minutach umiem już wszystko. 16.25. Serce bije mi straszliwie szybko. W uszach czuję pulsujące powietrze. Mam wrażenie, że moja głowa zaraz eksploduje. 16.35. Jest jeszcze gorzej. Wprawdzie nie czułem ucisku w klatce piersiowej ani kłucia, ale miałem taką tachykardię, że z pewnością zagrażała ona mojemu życiu. Do tego czuję ogromną niemożność usiedzenia w miejscu. Drepczę, kręcę się itp. Nie mogę wytrzymać. Czuję się źle i mam tego wszystkiego cholernie dosyć. 19.00. Próbuję coś zjeść, ale to niemożliwe. Mam napady zimna i dreszcze. Rzuca mną na tyle, że nie mogę utrzymać myszki od komputera. Przeklinam piekielne działanie tej substancji i cieszę się, że w końcu zaczyna się zjazd. Zjazd nie jest wcale gorszy od sposobu, w jaki działa 3,4-DMMC. To jak uspokojenie po trwającym cztery godziny wielkim i przerażającym stresie”. Takie przeżycia może zafundować sobie dziś każdy. Wystarczy kilka razy kliknąć myszką, zrobić przelew, a potem odebrać paczkę. Zupełnie legalnie.

PYRRUSOWE ZWYCIĘSTWO

Kiedy w październiku 2010 r. Sejm przyjął słynną ustawę antydopalaczową, premier w pozie dumnego szeryfa chwalił się sprawnie zaprowadzonym porządkiem. Nieliczni ostrzegali, że ustawa wprowadzona na łapu-capu może być nie tylko nielegalna, ale też nieskuteczna, większość jednak czuła się usatysfakcjonowana. Zamknięto 1,6 tys. sklepów, młodzież była bezpieczna. Jednak dopalacze wróciły. W jeszcze gorszej formie. W internecie aż się roi od sklepów oferujących Research Chemicals. Część sprzedawców wybiera mniej efektowną polską nazwę Odczynniki Chemiczne. Żadnych kolorowych obrazków ani śmiesznych postaci. Zamiast nich próbówki, a przy każdym produkcie wzory strukturalne. Znaną z dopalaczy formułkę o produktach kolekcjonerskich zastąpiły informacje, że produkty przeznaczone są wyłącznie dla osób pełnoletnich, do użytku laboratoryjnego i nie nadają się do spożycia. Według definicji podanej nam przez Główny Inspektorat Sanitarny jest to „zazwyczaj czysta postać nowej substancji psychoaktywnej, wchodzącej w skład tak zwanych dopalaczy”.

– Większość z tych związków jest znana toksykologom sądowym i była wykrywana w dopalaczach. Sprzedaje się te substancje pod maską związków chemicznych do celów naukowych, ale wszyscy klienci wiedzą, że ich przeznaczenie jest zupełnie inne. Zwykle oferowane są w formie czystej, to znaczy zawartość deklarowanego związku wynosi ponad 99 proc. – tłumaczy dr n. med. Marcin Zawadzki, toksykolog, kierownik Pracowni Toksykologii Sądowej Uniwersytetu Wrocławskiego.

W efekcie jedna dawka RC jest często kilka, a nawet kilkanaście razy mocniejsza od tradycyjnych dopalaczy. Jan Bondar z GIS przekonuje, że jego instytucja nie bagatelizuje problemu. – Państwowa Inspekcja Sanitarna prowadzi stały monitoring podmiotów gospodarczych podejrzewanych o próby wytwarzania lub wprowadzania do obrotu środków zastępczych – mówi i dodaje, że GIS współpracuje m.in. z policją, CBŚ i ze strażą celną. Tyle że niewiele z tego wynika, bo w sieci bez problemów funkcjonują dziesiątki sklepów. – Efekt ustawy z 2010 r. jest taki, że wszystko przeniosło się do internetu i przez to straciliśmy z oczu całe zjawisko. Nie możemy oszacować, ile osób z tego korzysta, bo internet jest poza kontrolą – mówi Agnieszka Sieniawska, ekspert z Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej. Chociaż w sondażach przeprowadzonych wśród młodzieży na zlecenie Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii do zażywania dopalaczy przyznało się jedynie ok. 1 proc. badanych, użytkowników prawdopodobnie jest znacznie więcej.

Świadczą o tym chociażby obserwacje pracowników policyjnych laboratoriów kryminalistycznych, gdzie trafia część Research Chemicals. Tylko część, bo są przecież legalne. – Po wejściu ustawy była chwila spokoju, ale od kilku miesięcy dopalacze znowu zalewają nasze laboratoria. Można to liczyć w tonach. Rozpoczyna się nowa era dopalaczy, jest ich coraz więcej i mają coraz to nowsze formy – mówi Grzegorz Piotrowski z laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.

CHEMICY ROBIĄ SWOJE

Żeby środek znalazł się na liście substancji zakazanych, musi zostać zgłoszony przez GIS do Ministerstwa Zdrowia. Lista uzupełniana jest co pół roku o kolejne nowe środki i już dziś pęka w szwach. Jak powiedziano nam w GIS, tylko w ciągu ostatnich dwóch lat organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej zidentyfikowały 59 nowych substancji psychoaktywnych. Ale na miejsce zakazanych natychmiast pojawiają się kolejne.

Przykład? Słynny mefedron, znany jako 4-MMC, czyli 4-metylometkatynon, wyniszczający i silnie uzależniający narkotyk, został zakazany w Polsce w 2010 r. Dziś we wszystkich sklepach RC wśród bestsellerów można znaleźć 3-MMC, następcę mefedronu. – To walka z wiatrakami. Ustawodawca nie ma szans nadążyć z wprowadzaniem kolejnych związków na listę. Już w tej chwili jest ich tyle, że kontrola staje się nieskuteczna – mówi Grzegorz Piotrowski z laboratorium KWP. U większości sprzedawców można trafić na wyjątkowe okazje. Trwa wyprzedaż 3-MMC, bo prawdopodobnie w czerwcu ma on trafić na listę substancji zakazanych. Dla handlarzy to żaden problem. Do policyjnych laboratoriów już trafiło kilka próbek kolejnego izomeru mefedronu, czyli 2-MMC, środka, który zastąpi 3-MMC natychmiast po tym, gdy stanie się nielegalny. – Liczba możliwości jest przeolbrzymia. Osoby, które wprowadzają to do obrotu, mają dużą wiedzę z dziedziny inżynierii chemicznej i toksykologii. Wiedzą, jakie grupy można wprowadzić, żeby uzyskać podobne działanie – mówi Piotrowski.

Z chemicznego punktu widzenia to dość proste. Wystarczy delikatnie zmienić strukturę cząsteczki, na przykład zamieniając podstawniki, żeby środek działał podobnie, a nie kwalifikował się do listy zakazanych. – Oczywiście modyfikacja związku pierwotnego wpływa na sposób oddziaływania takiej substancji. Zmiana położenia grupy funkcyjnej (nie 4-MMC, ale 3-MMC) lub zmiana podstawnika (nie metylopochodna, ale etylopochodna) może zarówno zwiększać, jak i zmniejszać działanie takiej substancji. Pojawianie się w handlu nowych związków to nie tylko ucieczka przed przepisami, ale również wypróbowywanie nowych produktów na ludziach – mówi Zawadzki.

EKSPERYMENT NA LUDZIACH

Nowe środki działają bowiem podobnie jak poprzednie, ale nie identycznie. Nikt nie wie, jakie do końca są długo- i krótkoterminowe konsekwencje ich używania. – Te środki nigdy nie podlegały żadnym badaniom. Nawet nie na ludziach, ale nawet na zwierzętach. W przypadku tradycyjnych narkotyków, które w Polsce pojawiły się w latach 90., możemy określić długotrwałe skutki zażywania danej substancji. Tutaj takiej możliwości nie ma, bo te środki są cały czas modyfikowane. W Wielkiej Brytanii były już np. przypadki zgonów po zażyciu syntetycznych kannabinoidów, czyli środka zastępczego marihuany – mówi Artur Malczewski zajmujący się dopalaczami w Krajowym Biurze ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Syntetyczne kannabinoidy, czyli chemiczne środki, którymi można nasączyć dowolną mieszankę roślinną, sprawiając, że będzie działała podobnie do klasycznej trawki, to ostatni hit w sklepach. Tzw. fake weed (ang. fałszywe zioło) z wyglądu do złudzenia przypomina marihuanę, ale jest znacznie groźniejsze.

W Polsce do tej pory nie stwierdzono oficjalnie żadnego zgonu z powodu kannabinoidów, było już jednak przynajmniej kilkanaście ciężkich zapaści. Kilka miesięcy temu w Ostródzie dwie 15-latki po zapaleniu takiej chemicznej trawki trafiły nieprzytomne do szpitala. W Lubartowie 16-latka po jej zapaleniu zapadła w śpiączkę na kilka tygodni. Okazuje się, że klasyczne narkotyki obecne od lat na czarnym rynku są znacznie mniej groźne. – Środki zastępcze wypierają tradycyjne narkotyki, na które terapeuci i lekarze potrafili przynajmniej reagować w przypadku przedawkowania. Teraz są bezradni, bo co chwila pojawia się jakiś nowy środek, którego działanie jest nieznane – opowiada Sieniawska, która prowadziła badania wśród streetworkerów zajmujących się narkomanią na ulicach i w klubach.

Ta sama dawka środka u jednego spowoduje lekki haj, u innego doprowadzi do ciężkiej psychozy i zapaści. – Z badań wynika, że użytkownicy tradycyjnej marihuany unikają zamienników. To domena młodych, nastolatków, którzy chcą eksperymentować, a nie znają nielegalnych źródeł. RC są tańsze i łatwiej dostępne. Z tego powodu zdelegalizowany już dziś mefedron prawie całkowicie wyparł z czarnego rynku heroinę. Syntetyczna marihuana i haszysz też stają się coraz popularniejsze – dodaje Sieniawska.

POZORNA KONTROLA

Władza jest więc bezradna? Nie do końca. Zapisy w ustawie pozwalają bowiem karać tych, którzy sprzedają tzw. środki zastępcze, nawet jeśli nie ma ich na liście substancji zakazanych. Sankcje nie są karne, tylko administracyjne: grzywna od 20 tys. do miliona złotych.

GIS w odpowiedzi na pytania „Wprost” informuje, że „firmy zajmujące się handlem substancjami psychoaktywnymi w internecie są zazwyczaj zarejestrowane w krajach, gdzie wprowadzanie ich do obrotu nie jest nielegalne, tam też rejestrowane są serwery”. Rzeczywiście, część sklepów jest zarejestrowanych w Azji lub w Czechach, gdzie prawo narkotykowe jest znacznie bardziej liberalne. Sprawdziliśmy jednak kilka najpopularniejszych witryn, podając się za potencjalnych klientów. Wszędzie zapewniano nas, że produkt jest legalny, chociaż oczywiście nie nadaje się do spożycia przez ludzi. Wszystkie sklepy wysyłają paczki z Polski, niektóre podają również polski numer konta i dane odbiorcy przelewu. Część ostrzega, żeby nie zamawiać paczek na domowy adres, bo zdarzają się kontrole policyjne. Nawet wtedy w najgorszym wypadku grozi nam jedynie konfiskata towarów.

Zdaniem Marka Balickiego, byłego ministra zdrowia od lat zajmującego się problemem narkotyków, kolejna moda na dopalacze to efekt zakazywania tradycyjnych narkotyków. – Zakazując używania kolejnych substancji, pobudzamy jedynie sprzedawców do jeszcze większej wynalazczości. Ludzie nie zrezygnują z odurzania się, skuteczniejsza byłaby polityka ograniczania szkód, czyli m.in. tolerancja i depenalizacja posiadania na własny użytek, tak jak to się dzieje na całym świecie – przekonuje Balicki.

Na razie mamy jednak jedno z najbardziej restrykcyjnych praw narkotykowych w UE. – Za to spożycie marihuany wśród nastolatków,jak wynika z najnowszych badań, jest u nas największe w Europie, znacznie większe niż choćby w Holandii. W krajach, gdzie polityka narkotykowa jest znacznie bardziej liberalna, problem dopalaczy w ogóle nie wystąpił. Na wielką skalę pojawił się tylko w Polsce i Irlandii, która ma równie restrykcyjne prawo i narkofobiczne społeczeństwo. Zamiast rozmawiać o narkotykach i zapobiegać, po prostu się za nie karze – mówi Sieniawska. Chyba że są legalne. Wtedy można je zamówić do domu i wyruszyć w podróż. Czasem w jedną stronę. ■

Tekst ukazał się w numerze 1 5 /201 4 tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" będzie dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" będzie   także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...