MON nie chce Polaków w przetargu na tarcze antyrakietową?
Warty około 16 mld złotych przetarg na przeciwlotniczą tarczę średniego zasięgu Wisła ma zostać ogłoszony w ciągu kilku dni. Jeśli PHO przyjmie propozycję resortu, nie będzie on mógł wystartować w przetargu.
- Starannie przygotowywaliśmy się do przetargu, rozmawialiśmy, ze wszystkimi potencjalnymi zagranicznymi partnerami. Zdecydowaliśmy się na współpracę z francuskimi firmami ( Europejskim Domem Rakietowym MBDA i Thalesem) – bo one zaproponowały najlepszą ofertę przemysłową tłumaczy Mariusz Andrzejczak wiceprezes ds. rozwoju holdingu. PHO, który stoi na czele konsorcjum z udziałem m in. francuskich firm, wcześniej na zaproszenie MON, uczestniczył w dialogu technicznym, poprzedzającym przetarg i reprezentował w nim zachodnioeuropejskie spółki. Konsekwencje ewentualnej rezygnacja PHO z przetargu oznaczałyby wyeliminowanie z gry podwykonawców grupy, czyli firmy francuskie. - Stracilibyśmy też niepowtarzalną okazję do przejmowania rakietowych technologii od naszych obecnych, europejskich partnerów – mówi wysoki przedstawiciel polskiego holdingu.
Jeśli PHO się wycofa wzrośnie prawdopodobieństwo wygrania przetargu przez Amerykanów.
Rzecznik MON Jacek Sońta, pytany o cel resortowej presji na zmianę roli PHO, odpowiada wymijająco. -Nie wypowiadamy się w sprawach PHO. Potwierdzamy, że chcielibyśmy aby polskie firmy odgrywały jak największą rolę w programach obrony powietrznej. Temu służyła druga runda dialogu technicznego. Nie komentujemy składu konsorcjów i firm składających swoje oferty - przekonuje.
Rzeczpospolita, ml