10 tys. zł kary za zakrwawione strzykawki, igły i worki na zwłoki
Dodano:
10 tys. zł - taką karę będzie musiał zapłacić szpital w Bytomiu, po tym jak okazało się, że odpady medyczne co najmniej dwa razy zostały zmieszane ze śmieciami komunalnymi.
Worki do przenoszenia zwłok, zużyte igły i zakrwawione strzykawki zamiast do spalarni trafiły do sortowni na wysypisku śmieci pod Bytowem. Dowiódł tego Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, który w efekcie nałożył na placówkę karę 10 tys. zł.
- Dwa razy zdarzyło się, że odpady medyczne z bytowskiego szpitala trafiały zamiast do spalarni, do sortowni Zakładu Zagospodarowania Odpadami w podbytowskim Sierznie – mówiła Wiesława Woźnicka, kierownik kontroli Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Słupsku, cytowana przez TVN24.
- To kara adekwatna do czynu, w takim przypadku rozpiętość wynosi jednak od tysiąca do nawet miliona złotych – dodała Woźnicka, ale zaznacza, że decyzja nie jest prawomocna. - Szpital odwołał się od niej za pośrednictwem Pomorskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska – mówiła.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła policja i prokuratura. – Umorzyliśmy to postępowanie, bo według prokuratora nie doszło do popełnienia przestępstwa. Nie dopatrzyliśmy się celowości działania osób, które popełniły ten błąd – powiedział Ryszard Krzemianowski, szef Prokuratury Rejonowej w Bytowie.
DK, TVN24
- Dwa razy zdarzyło się, że odpady medyczne z bytowskiego szpitala trafiały zamiast do spalarni, do sortowni Zakładu Zagospodarowania Odpadami w podbytowskim Sierznie – mówiła Wiesława Woźnicka, kierownik kontroli Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Słupsku, cytowana przez TVN24.
- To kara adekwatna do czynu, w takim przypadku rozpiętość wynosi jednak od tysiąca do nawet miliona złotych – dodała Woźnicka, ale zaznacza, że decyzja nie jest prawomocna. - Szpital odwołał się od niej za pośrednictwem Pomorskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska – mówiła.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła policja i prokuratura. – Umorzyliśmy to postępowanie, bo według prokuratora nie doszło do popełnienia przestępstwa. Nie dopatrzyliśmy się celowości działania osób, które popełniły ten błąd – powiedział Ryszard Krzemianowski, szef Prokuratury Rejonowej w Bytowie.
DK, TVN24