Znają kierowcę BMW M3. Prokuratura wszczęła śledztwo

Dodano:
kadr z opublikowanego na youtube.com filmiku z wnętrza BMW
Jak podaje RMF FM, prokuratura postanowiła jednak wszcząć postępowanie w sprawie szaleńczej jazdy BMW M3 ulicami Warszawy. Śledczy sprawdzą, czy nagrane wyczyny kierowcy kwalifikują się pod paragraf mówiący o zagrożeniu katastrofą w ruchu lądowym. Jeśli tak, znanemu z pseudonimu "Frog" Robertowi N. może grozić do 8 lat więzienia.
Policja przekazała już materiał dowodowy prokuraturze, przesłuchiwani są świadkowie. Jak podaje RMF FM, trwa potwierdzanie tożsamości kierowcy sportowego auta. Na razie jest tylko "uprawdopodobnienie", że za kółkiem siedział Robert N. Funkcjonariusze wciąż go szukają. - Mam nadzieję, że jego zatrzymanie to kwestia najbliższych godzin - powiedział RMF FM warszawski prokurator .

Sprawa dotyczy kilkunastominutowego filmiku umieszczonego w portalu youtube.com, na którym została udokumentowana szaleńcza jazda ulicami Warszawy. Kamera była umieszczona na przedniej szybie, więc nie można jednoznacznie zidentyfikować auta i kierowcy, ale wiadomo, że poruszał się białym BMW M3 - tak zresztą brzmi tytuł nagrania. Widać na nim jak kierujący pojazdem łamie kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt przepisów, m.in. wyprzedzając z prawej strony, przejeżdża na czerwonym świetle przez skrzyżowania, wymusza pierwszeństwo i zjeżdżanie z drogi na innych kierowcach, a także omija wysepki z lewej strony:
Według byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, warszawska prokuratura powinna uznać wyczyny pirata za przestępstwo, a nie za wykroczenie. - Wiele pojazdów musiało uciekać na bok, aby uniknąć zderzenia. Oznacza to, że pirat zrobił wszystko, aby odprowadzić do wypadku. A to już przestępstwo. - Twierdzi Ćwiąkalski.

 - Fragmenty jazdy tego człowieka, które obserwowałem w internecie, niewątpliwie wskazują na to, że on popełnił przestępstwo z artykułu 174 paragraf 1 kodeksu karnego, czyli sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy. Gdyby nie zachowanie innych uczestników ruchu, którzy zjeżdżali ze swojego pasa jezdni na bok, to do katastrofy doszłoby na pewno - uważa były minister.

 - Ten przepis jest właśnie po to, żeby karać sprawców takich sytuacji, gdzie jeszcze nie doszło do katastrofy, ale stworzono sytuację bezpośredniego zagrożenia - uzasadnia Ćwiąkalski. - Przecież to były samochody pełne ludzi - po kilka osób w samochodzie oraz tiry, które uciekały na bok. Sytuacja, w której ktoś miałby być ukarany za wykroczenie tak samo jak ktoś, kto przekroczyłby prędkość o 20 km/h, jest śmieszna - podkreśla Ćwiąkalski.

Co ciekawe, najprawdopodobniej ten sam kierowca w lutym uciekał przed policją, kierując mercedesem. Osiągał wtedy nawet 220 km/h, 80 razy łamiąc przepisy podczas pościgu. Prokuratura z Kielc uznała wtedy, że nie było to przestępstwo, a jedynie wykroczenie. Teraz prokuratura apelacyjna z Krakowa zbada uzasadnienie tamtej decyzji.

 - Nie możemy podsłuchiwać, śledzić ani w żaden sposób inwigilować Roberta N., bo nie pozwala na to prawo - tak policjanci tłumaczą dlaczego do tej pory nie udało się przesłuchać "Froga". Policjanci - po konsultacji z prawnikami - stwierdzili, że na razie kierowca może odpowiadać jedynie za kilkanaście wykroczeń. Po sprawdzeniu kilkunastu miejsc, gdzie może się znajdować podejrzany, nadal go nie znaleźli, za to zostawili informację, by stawił się na komendzie.

W poniedziałek, po medialnej burzy, pojawił się kolejny filmik, najprawdopodobniej "Froga". - Pozdrawiam naszą kochaną policję, która średnio daje radę. Do zobaczenia - mówi autor filmu, tym razem z wnętrza nissana GTR.

RMF24
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...