Dr Łoszewska-Ołowska komentuje wtargnięcie ABW do redakcji „Wprost”
Dodano:
Dr Maria Łoszewska-Ołowska w wywiadzie dla TOK FM, odpowiedziała na kilka pytań związanych z wejściem ABW do siedziby tygodnika „Wprost”.
Trzech agentów ABW w towarzystwie prokuratora Józefa Gacka weszło do siedziby "Wprost" i zażądało rozmowy z redaktorem naczelnym w sprawie czynności dot. badania sprawy nagrań polityków opublikowanych przez "Wprost". Sylwester Latkowski nie zgodził się na rozmowę bez obecności prawników. Po pojawieniu się w redakcji mecenasa Jacka Kondrackiego redaktor naczelny wyraził zgodę na spotkanie z prokuratorem.
Jak mówi dr Łoszewska-Ołowska, prowadzone jest postępowanie w odniesieniu do przepisów mówiących: "kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem oraz kto informację uzyskaną w ten sposób ujawnia innej osobie, podlega karze". Dlatego też, w świetle przepisów, tygodnik „Wprost” jest w jakimś stopniu sprawcą przestępstwa.
W rozmowie z TOK FM, zwraca również uwagę na aspekt wydawania materiałów i ochrony źródła informacji – powołuje się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, według którego takie źródło powinno być objęte dodatkową ochroną. To samo tyczy się Polski - Są jasne przepisy, które mówią, że ochrona źródła informacji dotyczy nie tylko imienia i nazwiska, ale też wszystkich elementów, które mogłyby prowadzić do ujawnienia tożsamości źródła – mówi dr Łoszewska-Ołowska.
Jej zdaniem, zwrócenie się o wydanie nośników, przez ABW do tygodnika „Wprost” to próba obejścia zakazów stanowiących tajemnicę dziennikarską. – W zakresie podawania źródła informacji, tajemnica dziennikarska ma wymiar absolutny – dodaje. Zapytana o to, jak powinni zachować się dziennikarze tygodnika, skwitowała, że żaden świadomy dziennikarz gazety nie wydałby materiałów, które mogłyby prowadzić do ujawnienia źródła informacji. W szczególności, jeśli sytuacja jest tak złożona z punktu widzenia prawnego. Na koniec rozmowy, skwitowała całą sytuację jaka ma miejsce w redakcji „Wprost” - W ogóle to kuriozalna sytuacja, że w redakcji trwa przeszukanie, dziennikarze tej redakcji o tym informują, a działanie służb ciągle trwa. Czasy, w których żyjemy, są niewiarygodne.
kś, TOK FM
Jak mówi dr Łoszewska-Ołowska, prowadzone jest postępowanie w odniesieniu do przepisów mówiących: "kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem oraz kto informację uzyskaną w ten sposób ujawnia innej osobie, podlega karze". Dlatego też, w świetle przepisów, tygodnik „Wprost” jest w jakimś stopniu sprawcą przestępstwa.
W rozmowie z TOK FM, zwraca również uwagę na aspekt wydawania materiałów i ochrony źródła informacji – powołuje się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, według którego takie źródło powinno być objęte dodatkową ochroną. To samo tyczy się Polski - Są jasne przepisy, które mówią, że ochrona źródła informacji dotyczy nie tylko imienia i nazwiska, ale też wszystkich elementów, które mogłyby prowadzić do ujawnienia tożsamości źródła – mówi dr Łoszewska-Ołowska.
Jej zdaniem, zwrócenie się o wydanie nośników, przez ABW do tygodnika „Wprost” to próba obejścia zakazów stanowiących tajemnicę dziennikarską. – W zakresie podawania źródła informacji, tajemnica dziennikarska ma wymiar absolutny – dodaje. Zapytana o to, jak powinni zachować się dziennikarze tygodnika, skwitowała, że żaden świadomy dziennikarz gazety nie wydałby materiałów, które mogłyby prowadzić do ujawnienia źródła informacji. W szczególności, jeśli sytuacja jest tak złożona z punktu widzenia prawnego. Na koniec rozmowy, skwitowała całą sytuację jaka ma miejsce w redakcji „Wprost” - W ogóle to kuriozalna sytuacja, że w redakcji trwa przeszukanie, dziennikarze tej redakcji o tym informują, a działanie służb ciągle trwa. Czasy, w których żyjemy, są niewiarygodne.
kś, TOK FM