Jak Sienkiewicz odmówił spotkania
Dodano:
Minister Bartłomiej Sienkiewicz, odpowiedzialny za bezpieczeństwo państwa odmówił Sylwestrowi Latkowskiemu spotkania przed publikacją pierwszych tekstów o podsłuchiwaniu polityków.
Niespełna dwa tygodnie temu weszliśmy w posiadanie dwóch nagrań: rozmów ministra Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką oraz spotkania Sławomira Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem. Redaktor naczelny tygodnika Sylwester Latkowski poprosił dziennikarzy, z którymi pracuje o sporządzenie stenogramów z nagrań i sprawdzenie, czy do wspomnianych spotkań rzeczywiście doszło. Informacje od źródła wskazywały, że nagrań może być więcej, a proceder rejestrowania spotkań mógł mieć dużą skalę. Sytuacja wydała się być nadzwyczajna. Latkowski postanowił w tej sprawie spotkać się z szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem. W mniejszym stopniu, po to, by wypytywać o jego spotkanie z Belką. Chodziło o propaństwowy instynkt. Wiem o czym mówię, bo byłem przy podejmowaniu decyzji, by zwrócić się do szefa MSW.
Od ministra odpowiedzialnego za bezpieczeństwo państwa Latkowski chciał wiedzieć, czy wie o procederze nagrywania osób publicznych? Chciał wiedzieć, czy ktoś był tymi nagraniami szantażowany, jaką skalę może mieć to zjawisko, wreszcie kto mógł wspomniane rozmowy rejestrować i gdzie mogą być kopie nagrań? Chciał wiedzieć, jaką wiedzę o tej historii mają podległe Sienkiewiczowi służby. Dzwonił, pisał SMS-y z prośbą o pilny kontakt. Nie było reakcji. Postanowił dać Sienkiewiczowi jeszcze jeden sygnał, że sprawa ma wymiar bezprecedensowy. Sprawę, bez detali, opisała dzisiejsza "Gazeta Wyborcza”. W szczegółach wyglądała ona tak. W piątek 13 czerwca przed południem naczelny pojechał do szefa CBA Pawła Wojtunika, by on przekazał Sienkiewiczowi wiadomość i przekonał go do spotkania. Wojtunik, w obecności Latkowskiego, wykonał telefon z "bezpiecznej linii rządowej”. Przekonywał Sienkiewicza, że musi się z nim pilnie spotkać, ponieważ jest sprawa, która ma wymiar wagi państwowej. Po spotkaniu z naczelnym "Wprostu”, Wojtunik wsiadł do samochodu i pojechał do MSW, by rozmawiać z Sienkiewiczem twarzą w twarz. Bez efektów. Po tej rozmowie szef CBA przekazał Latkowskiemu wiadomość, że Sienkiewicz nie zamierza się spotykać. Ujawniamy to, ponieważ padają zarzuty, że "Wprost” nie dba o interes państwa i działa bez refleksji. Państwowego instynktu zabrakło komuś innego. Tym kimś jest, odpowiedzialny za bezpieczeństwo państwa, Bartłomiej Sienkiewicz.
Od ministra odpowiedzialnego za bezpieczeństwo państwa Latkowski chciał wiedzieć, czy wie o procederze nagrywania osób publicznych? Chciał wiedzieć, czy ktoś był tymi nagraniami szantażowany, jaką skalę może mieć to zjawisko, wreszcie kto mógł wspomniane rozmowy rejestrować i gdzie mogą być kopie nagrań? Chciał wiedzieć, jaką wiedzę o tej historii mają podległe Sienkiewiczowi służby. Dzwonił, pisał SMS-y z prośbą o pilny kontakt. Nie było reakcji. Postanowił dać Sienkiewiczowi jeszcze jeden sygnał, że sprawa ma wymiar bezprecedensowy. Sprawę, bez detali, opisała dzisiejsza "Gazeta Wyborcza”. W szczegółach wyglądała ona tak. W piątek 13 czerwca przed południem naczelny pojechał do szefa CBA Pawła Wojtunika, by on przekazał Sienkiewiczowi wiadomość i przekonał go do spotkania. Wojtunik, w obecności Latkowskiego, wykonał telefon z "bezpiecznej linii rządowej”. Przekonywał Sienkiewicza, że musi się z nim pilnie spotkać, ponieważ jest sprawa, która ma wymiar wagi państwowej. Po spotkaniu z naczelnym "Wprostu”, Wojtunik wsiadł do samochodu i pojechał do MSW, by rozmawiać z Sienkiewiczem twarzą w twarz. Bez efektów. Po tej rozmowie szef CBA przekazał Latkowskiemu wiadomość, że Sienkiewicz nie zamierza się spotykać. Ujawniamy to, ponieważ padają zarzuty, że "Wprost” nie dba o interes państwa i działa bez refleksji. Państwowego instynktu zabrakło komuś innego. Tym kimś jest, odpowiedzialny za bezpieczeństwo państwa, Bartłomiej Sienkiewicz.