Czempiński: To nieszczęśliwy zbieg okoliczności
Dodano:
- Samolot był bardzo obciążony. Jeden silnik przestał pracować, nie udało się wyrównać lotu i maszyna gwałtownie straciła równowagę i uderzyła w ziemię - powiedział o prawdopodobnych przyczynach tragicznego wypadku pod Częstochową były szef Aeroklubu Polskiego Gromosław Czempiński z rozmowie z RMF FM.
Samolot Piper Navajo przewożący skoczków spadochronowych, runął na ziemię w okolicach Topolowa w woj. śląskim. Na pokładzie było 11 skoczków i jeden pilot. Samolot wystartował z lotniska Rudniki pod Częstochową i runął na ziemię kilkanaście minut po starcie. Jedna osoba przeżyła wypadek i została przetransportowana śmigłowcem do szpitala w Częstochowie.
- Trudno mówić jednoznacznie co się stało. Samolot spadł dwa i pół kilometra od miejsca startu. Wszyscy skoczkowie byli na pokładzie. Dlatego zakładam, że był to wypadek po starcie, kiedy samolot leciał, żeby wywieźć skoczków na zakładane cztery tysiące metrów po to, żeby odbyć kolejny rutynowy skok. Według relacji świadków podobno z silników przestał pracować. Samolot był na wznoszeniu, z maksymalnym obciążeniem, bo było 12 osób na pokładzie i sprzęt. Odcięcie jednego silnika na wznoszeniu może oznaczać, że mógł stracić równowagę. Uderzenie było gwałtowne, bo samolot uległ dużemu zniszczeniu - powiedział Gromosław Czempiński.
RMF FM
- Trudno mówić jednoznacznie co się stało. Samolot spadł dwa i pół kilometra od miejsca startu. Wszyscy skoczkowie byli na pokładzie. Dlatego zakładam, że był to wypadek po starcie, kiedy samolot leciał, żeby wywieźć skoczków na zakładane cztery tysiące metrów po to, żeby odbyć kolejny rutynowy skok. Według relacji świadków podobno z silników przestał pracować. Samolot był na wznoszeniu, z maksymalnym obciążeniem, bo było 12 osób na pokładzie i sprzęt. Odcięcie jednego silnika na wznoszeniu może oznaczać, że mógł stracić równowagę. Uderzenie było gwałtowne, bo samolot uległ dużemu zniszczeniu - powiedział Gromosław Czempiński.
RMF FM