Iracka gruba kreska
W Nadżafie, świętym mieście szyitów, burmistrzem jest mianowany przez Amerykanów Abdul Min'im Amer Abud, były pułkownik irackiej artylerii. Na początku czerwca miał go zastąpić burmistrz powołany w głosowaniu ludności, ale wybory odwołano.
Wybory odwołano także w mieście Samarra w prowincji Salahaddin. Uczynił to sam generał Idżbara. "Nie mogli dojść do zgody między sobą, musiałem więc interweniować" - wyjaśnił dziennikarzowi "Financial Times". Idżbara mianował burmistrzem Szakira Mahmuda, byłego działacza partii Baas.
Amerykanie zdelegalizowali Baas 16 maja, a 22 maja rozwiązali armię iracką. "Jednak, jak się zdaje, siły amerykańskie w coraz większym stopniu polegają na takich wybranych dowódcach jak Idżbara, i powierzają im zarządzanie miastami i prowincjami na terenach pod swoją kontrolą" - pisze "Financial Times".
Idżbara wspomina, jak kilka tygodni temu, kiedy wracał z podróży do domu, spotkany po drodze przyjaciel ostrzegł go, iż jego dom otoczyli żołnierze amerykańscy. Generał myślał, że chcą go aresztować, ale ponieważ nie zamierzał się ukrywać, pojechał do domu, aby oddać się w ręce Amerykanów. Był zdumiony, gdy zaproponowali mu urząd gubernatora prowincji.
Major Josslyn Aberle z 4. Dywizji Piechoty USA stacjonującej w Tikricie powiedziała, że Idżbarę wyselekcjonowano "nader starannie", na podstawie danych wywiadu i rozmów z przedstawicielami miejscowej ludności. Jak twierdzi, generał "natychmiast podpisał oświadczenie o zerwaniu z partią Baas".
Zdaniem Idżbary, ataki na Amerykanów w prowincji Salahaddin praktycznie ustały, głównie dzięki temu, iż zatrudnił zdemobilizowanych żołnierzy jako policjantów i nadal płaci pensje byłym baasistom.
W podlegającej mi prowincji jest około 90 tysięcy aktywistów partii Baas. "Gdybym ich wszystkich zwolnił z pracy, mielibyśmy 10 tysięcy rewolucjonistów - tłumaczy Idżbara. - (Ponieważ tego nie zrobiłem), wnoszą istotny wkład w dzieło budowy nowego systemu".
Opinie o nowym gubernatorze prowincji wśród Irakijczyków są podzielone. Część jej mieszkańców chwali Idżbarę za to, że doprowadził do spadku przestępczości. Inni skarżą się, że rządzi twardą ręką. Dwa tygodnie temu, kiedy odwiedził miasto Balad, napotkał wrogą gromadę demonstrantów, zmobilizowanych przez mułłę, który wołał przez głośniki w meczecie: "Dżihad! Dżihad! Nadchodzą baasiści!".
Sam Idżbara bagatelizuje incydent. "Ludność Baladu to moi ludzie. Pewnego dnia przezwyciężymy rozbieżności" - uważa.
em, pap