Powstrzymać rzeź w Liberii
Prezydent Liberii Charles Taylor odmawia podania się do dymisji, do czego wzywa go prezydent USA, jest oskarżony o zbrodnie wojenne w sąsiednim Sierra Leone i ma stanąć przed Specjalnym Trybunałem Międzynarodowym do ścigania zbrodni wojennych popełnionych w tym kraju.
Oskarżenie dotyczy współpracy Taylora z rebeliantami w Sierra Leone. W czasie wojny domowej w tym kraju w 1990 r. zginęło 200.000 ludzi.
Rebelianci z ruchu Liberyjczycy Zjednoczeni na rzecz Pojednania i Demokracji (LURD), którzy dążą do obalenia Taylora, od paru dni oblegają stolicę Liberii Monrowię.
W środę i w czwartek, w czasie trwającego dwie doby natarcia rebeliantów na stolicę, zginęło 300 mieszkańców miasta, a szpitale zapełniły się rannymi.
Kofi Annan wyraził przekonanie, że siłom międzynarodowym powinno przewodzić jedno z państw członkowskich ONZ. Odczytano to jako aluzję do Stanów Zjednoczonych, m.in. z racji ich bliskich powiązań z Liberią - najstarszą w Afryce republiką, założoną w XIX wieku przez wyzwolonych czarnych niewolników z USA.
Jak mówił Kofi Annan, około 1 miliona Liberyjczyków - jedna trzecia ludności tego kraju - uciekło przed walkami do stolicy, gdzie narasta kryzys humanitarny.
em, pap