Upiór w łódzkiej operze (aktl.)
"Zarzucone mu zostało popełnienie oszustwa na szkodę teatru. Z ustaleń śledztwa wynika, iż doprowadził Teatr Wielki do niekorzystnego rozporządzenia mieniem o znacznej wartości" - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.
Kolejne zarzuty dotyczą przywłaszczenia znacznej kwoty zaliczek pobieranych z kasy teatru - związanych m.in. z rozliczeniem delegacji, organizacją koncertów i spotkań. Według rzecznika prokuratury, łączna ich wartość przekracza milion zł.
Trzeci zarzut dotyczy poświadczenia nieprawdy w dokumentach księgowych i fakturach.
Marcinowi K. grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Doniesienie do prokuratury w lutym tego roku złożył Urząd Kontroli Skarbowej. Po kontroli tej placówki Urząd Marszałkowski nie przedłużył kontraktu z Marcinem K., który wygasł z końcem czerwca.
Kilka dni temu Marcin K. w rozmowie z dziennikarzem PAP twierdził, że to dotacje dla teatru były niewystarczające. Rocznie miało brakować ok. 2,5 miliona złotych na podstawową działalność.
"Nie udało mi się przekonać samorządu, że ten teatr powinien być dotowany w większym stopniu i powinien mu być przyznany specjalny status, bo jest to największa samorządowa jednostka kultury w Polsce" - mówił.
Wicemarszałek województwa Krystyna Ozga powiedziała, że za ujawnioną podczas kontroli niegospodarność władze województwa winią kierownictwo teatru, czyli K., który był zarówno dyrektorem naczelnym, jak i artystycznym opery. Kiedy obejmował on funkcję szefa łódzkiej opery w 1998 roku, jej zadłużenie wynosiło około miliona złotych, obecnie sięga 12,5 mln - mówi Ozga.
em, pap