Latyfundyści z Wiejskiej - poznaj najbogatszych posłów rolników
Dodano:
Kiedy nadchodzą żniwa, zdejmują wypastowane buty i zakładają gumiaki. Łącznie mają 900 ha ziemi wartych ponad 50 mln zł.
Zwykły rolnik wsiada na kombajn i jedzie kosić pole. A co w tym czasie robią politycy, którzy mogą się pochwalić na Wiejskiej największymi gospodarstwami? – Żniwa wypadają akurat w czasie wakacji parlamentarnych, więc kiedy wszyscy posłowie jadą sobie na urlop, ja wsiadam na traktor i wyjeżdżam w pole – mówi Jarosław Kalinowski, były wicepremier, dzisiaj europoseł z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego. Marek Sawicki też od czasu do czasu wyjedzie ciągnikiem, żeby pooglądać swoje włości. Sąsiedzi mówią o nim „pan na Sawicach”, od nazwy wioski na Mazowszu, gdzie obecny minister rolnictwa ma najokazalsze gospodarstwo.
Do posła Sojuszu Lewicy Demokratycznej Cezarego Olejniczaka za kilka tygodni wpadnie jego brat Wojciech, minister rolnictwa w rządzie Marka Belki i były przewodniczący Sojuszu. – Nie przyjeżdża na wakacje, ale do pracy. Obaj zakasujemy rękawy i idziemy zbierać porzeczki – mówi Cezary Olejniczak. Razem z bratem prowadzą w okolicach Łowicza kilkuhektarową plantację czarnej porzeczki. Aż dziw bierze, że to poseł lewicy, a nie żaden z ludowców może się pochwalić w swoim oświadczeniu majątkowym najnowocześniejszym sprzętem rolniczym. Żadna z maszyn Olejniczaka nie liczy więcej niż osiem lat, a perełką jest włoski ciągnik sadowniczy Lamborghini.
Umiejętności jazdy na traktorze zazdrości innym rolnikom Mirosław Koźlakiewicz, najbogatszy poseł, właściciel gigantycznego, 600-hektarowego gospodarstwa rolnego w okolicach Ciechanowa. To on stoi na czele naszego rankingu najbogatszych posłów rolników. Szukaliśmy ich tam, gdzie powinno być ich najwięcej, czyli w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz wierchuszce PSL. Przy okazji postanowiliśmy sprawdzić, którzy z nich w przerwach między sesjami parlamentarnymi mają jeszcze ochotę pobrudzić ręce we własnych zagrodach.
1 MIROSŁAW KOŹLAKIEWICZ (PO) - 44,6 mln zł, 597 ha
Najbogatszy poseł, a zarazem największy latyfundysta z Wiejskiej. Na 600 ha prowadzi cztery gospodarstwa rolne i dwa zakłady drobiarskie. Na początku lat 90. założył w Ciechanowie firmę drobiarską Cedrob, która razem ze współpracującymi fermami zatrudnia 2,5 tys. osób. Na same wypłaty Koźlakiewicz i wspólnicy wyciągają z portfela 10 mln zł miesięcznie. Dziennie w trzech rzeźniach w Ciechanowie, Niepołomicach i Ujazdówku poseł ubija prawie pół miliona brojlerów. Na ich miejsce miesięcznie w jego wylęgarni rodzi się ponad 10 mln piskląt. Z kolei w położonych niedaleko Mławy fermach rodziny Koźlakiewiczów poseł może dziennie wyprodukować nawet 2 mln jaj. W skład rodzinnego majątku wchodzą również stawy hodowlane w mazowieckiej miejscowości Rumoka. Na powierzchni 80 ha Koźlakiewicz hoduje karpie. Wcześniej tym samym majątkiem zarządzał ojciec Marii Dąbrowskiej. To stamtąd pisarka czerpała inspirację do napisania swojej najgłośniejszej powieści „Noce i dnie”.
Koźlakiewicz kontrolę nad firmą oddał swojej żonie i wynajętym menedżerom. W firmie bywa kilka razy w tygodniu, ale tylko po to, by podejmować najważniejsze decyzje. Mimo częstych pobytów w Warszawie nie zamierza się wyprowadzać ze swojego rodzinnego Szreńska w woj. mazowieckim. Ma trochę nadziei, że biznes przekaże kiedyś swoim dzieciom. – Jedna córka studiuje neurobiologię, druga – śpiew operowy i historię sztuki. Syn chodzi do warszawskiego liceum. Ciężko będzie ich przekonać do powrotu na wieś – kwituje poseł.
2 KRZYSZTOF BORKOWSKI (PSL) - 3,4 mln zł, 159 ha
Największy rybak z Wiejskiej. Na kilkudziesięciu hektarach hoduje karpie, amury, sumy, szczupaki, liny i karasie. Rocznie z kilkudziesięciu stawów wyławia nawet 100 ton żywej ryby. Część sprzedaje we własnych sklepach, reszta trafia do hurtowni. Krzysztof Borkowski jest też jednym z największych przetwórców mięsa w Polsce. Jego zakłady mięsne pod Siedlcami produkują dziennie 100 ton mięsa z indyka i tyle samo wołowiny.
Aż trudno uwierzyć, że jeszcze na początku lat 90. Borkowski był bezrobotny. Jako 22-latek starał się o mandat do Sejmu kontraktowego z ramienia Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Nie dostał się. Po wyborach wylądował na zasiłku z małym gospodarstwem rolnym, które wspólnie z braćmi odziedziczył po ojcu. Za ścianą domu, w którym mieszkał, rozkręcił ubojnię trzody chlewnej. Zwiększał produkcję, a za zarobione pieniądze wykupywał tereny po dawnych PGR. Dzisiaj przy gospodarstwie najbardziej pomagają mu żona i dwóch zatrudnionych kierowników. – Z pracy rolnika da się wyżyć. Od lat ubezpieczam się sam i nie pobieram diety poselskiej. Żyję z tego, co wyhoduję własnymi rękami – mówi. Córka Borkowskiego również jest blisko rodzinnego biznesu – tuż przy hodowli ojca prowadzi własną szkołę jazdy konnej. Syn skończył Szkołę Główną Handlową i woli robić karierę w Warszawie.
3 ANDRZEJ PIĄTAK (NIEZRZESZONY) - 2,86 mln zł, 27,74 ha
Najgorszy koszmar obrońców praw zwierząt i największy dobrodziej luksusowych domów mody. Andrzej Piątak, do niedawna poseł Twojego Ruchu, prowadzi pod zachodniopomorskim Nowogardem prywatną hodowlę norek. W pawilonach trzyma kilkanaście tysięcy zwierząt, których futra wysyła statkami do Chin. Piątak siedzi na futerkowej żyle złota, bo eksport polskich skór za granicę rośnie w błyskawicznym tempie. Na początku tego roku zostaliśmy już drugim największym eksporterem skór ze zwierząt futerkowych w Europie. Piątak kilkakrotnie miał partyjne kłopoty w Twoim Ruchu, do którego należał jeszcze tydzień temu. Partię Janusza Palikota ciągle atakowało Stowarzyszenie Otwarte Klatki, walczące o prawa zwierząt. – Ruch Palikota jako partia programowo szanująca prawa zwierząt nie pochwala tego typu działalności gospodarczej, ale nie może jej nikomu zabronić – komentował futerkowy biznes partyjnego kolegi Janusz Palikot. Teraz przewodniczący partii ma ten problem już za sobą. Kilka dni temu wyrzucił z klubu Piątaka, który zagłosował za udzieleniem wotum zaufania rządowi Donalda Tuska. Poseł odtrąceniem zbytnio się nie przejął. Relaksuje się teraz na zagranicznych wakacjach. Jego futerkowym biznesem zarządzają pracownicy.
4 CEZARY OLEJNICZAK (SLD) - 2,035 mln zł, 52,4 ha
Wojtek przyjeżdża do mnie w przyszłym tygodniu i razem idziemy zbierać porzeczki – zaczyna rozmowę Cezary Olejniczak, poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej i brat Wojciecha Olejniczaka, byłego przewodniczącego partii. Od 15 lat w małej wiosce pod Łowiczem prowadzi plantację czarnej porzeczki. W tym roku ze swojego poletka zbierze jednak niewiele. Połowę krzaków wyciął, bo przestały owocować. Reszta ucierpiała przez wiosenne przymrozki. Z ośmiohektarowej działki chce w połowie lipca zebrać nawet 80 ton owoców. Trafią do przetwórni w Łowiczu. Tam tylko z poselskich porzeczek Olejniczaka można wyprodukować prawie milion słoików dżemu. Poseł SLD odziedziczył gospodarstwo po rodzicach pod koniec lat 90. Uprawiał trochę zboża, prowadził pieczarkarnię, hodował aronie. Wreszcie postawił na porzeczkę. – Łatwo się ją zbiera, nie wymaga zbyt dużo pracy, dobrze za nią płacą w skupie – przedstawia zalety swojej uprawy. Poza tym Olejniczak ma jeszcze kawał lasu. Wspomina, że pierwsze brzózki sadził w nim akurat 10 kwietnia 2010 r., kiedy rozbił się prezydencki tupolew. W uprawie pomagają mu przede wszystkim żona i dwaj bracia. W gospodarstwie stara się być codziennie. Pieli, podlewa, pielęgnuje i jeździ na luksusowym traktorze Lamborghini.
5 WALDEMAR PAWLAK (PSL) - 1,6 mln zł, 27 ha
U Waldemara Pawlaka żniwa zaczną się późno, bo dopiero na przełomie października i listopada. Na 27-hektarowym polu uprawia kukurydzę. – Spodziewam się dobrych plonów. Zbiorę około ośmiu ton z hektara – mówi były premier. W gospodarstwie pracuje sam. Nie potrzebuje pomocy. Kiedy trzeba, wsiądzie na traktor, zaorze pole albo rozrzuci obornik. Ostatni raz ciągnikiem jechał kilka dni temu. W żniwach uczestniczy regularnie rok w rok. Chwali się, że ma więcej czasu, więc wszystkiego może doglądać osobiście. Pawlak jest znany z zamiłowania do nowych technologii. Jego ulubionym gadżetem jest tablet, a w ciąg niku zamontował sobie system GPS, żeby sprawniej poruszać się po polu.
6 JAN KRZYSZTOF ARDANOWSKI (PIS) - 1,6 mln zł, 27 ha
Gospodarstwo przejął z żoną po teściach w połowie lat 80. Nastawili się na produkcję trzody chlewnej. Oddawali do ubojni tysiąc tuczników rocznie. Do tego uprawa różnych gatunków zbóż i roślin strączkowych na paszę dla świń. Kilka lat temu hodowlane eldorado Ardanowskich skończyło się z hukiem. Wokół jego gospodarstwa zaczęły się rozrastać toruńskie osiedla, a nowi sąsiedzi nie chcieli, żeby ktoś pod ich nosem hodował świnie. Nawet jeśli jest to poseł Ardanowski, były wiceminister rolnictwa i dawny doradca Lecha Kaczyńskiego. Przestawił się więc na produkcję roślinną. Próbował ogrodnictwa. Hodował tulipany, mieczyki, zioła, żeby trochę umaić życie sąsiadom. Ale szybko zauważył, że z takiej uprawy nie utrzyma siedmioosobowej rodziny. Postawił więc na zboże, głównie kukurydzę. Szczerze przyznaje, że trudno mu pogodzić obowiązki poselskie z gospodarskimi. – Jeżeli ktoś mówi, że jest dobrym posłem i równie świetnym rolnikiem, to po prostu kłamie. Co jest dla mnie ważniejsze? Pryskanie rzepaku i ochrona upraw przed szkodnikami czy sesja Sejmu i dyżury poselskie w moich sześciu biurach? – pyta retorycznie poseł.
Ciężar prowadzenia rolniczego interesu wzięła na siebie żona. Historia ich gospodarstwa sięga 1906 r. Podczas pierwszej wojny światowej zostało ograbione z koni i wołów, więc pole orano krowami. Po drugiej wojnie gospodarstwo zamieniono na kołchoz. Rozleciał się dopiero po śmierci Stalina.
7 MIROSŁAW MALISZEWSKI (PSL) - 1 mln zł, 18,1 ha
Funkcja prezesa Polskiego Związku Sadowników zobowiązuje. 46-letni Maliszewski od 20 lat razem z żoną prowadzi gospodarstwo sadownicze. Wiadomo o nim niewiele. Sam poseł też nie odpowiadał na nasze telefony. Niedawno zrzekł się immunitetu, gdy prokuratura przedstawiła mu zarzut podrobienia podpisu żony przy składaniu wniosku o dopłaty bezpośrednie z Unii Europejskiej. Nieprawomocny wyrok sześciu miesięcy pozbawienia wolności wydał w kwietniu Sąd Rejonowy w Grójcu. Poseł zapowiedział apelację.
8 JAROSŁAW KALINOWSKI (PSL) - 800 tys. zł, 18,24 ha
Zawsze mam to szczęście, że żniwa wypadają w wakacje poselskie. Kiedy wszyscy parlamentarzyści jadą sobie na urlop, poseł Kalinowski nigdzie nie jedzie, tylko wsiada na kombajn i zaczyna żniwa – mówi Jarosław Kalinowski, były minister rolnictwa, a dzisiaj eurodeputowany z ramienia PSL. Razem z rodziną użytkuje prawie 60 ha. Uprawia ziemniaki i zboże. Hoduje trzodę chlewną. Rocznie potrafi sprzedać nawet pół tysiąca tuczników. Kiedy z nim rozmawiamy, jest akurat w Strasburgu. – Proszę się nie martwić. Gospodarstwem od sześciu lat zajmuje się syn. Dołączę do niego już za parę tygodni na żniwa – uspokaja poseł.
9 ZBIGNIEW DOLATA (PIS) - 400 tys. zł, 4,13 ha
czym tu mówić. Jakie gospodarstwo? O Przecież tego jest mikroskopijna ilość – zaczyna rozmowę Zbigniew Dolata z PiS. Z gospodarstwem rozstał się rok temu i swoje cztery hektary oddał na jesieni w dzierżawę. Wcześniej współdzielił je z bratem, ale ten mieszka we Wrocławiu. Dolata urzęduje w Gnieźnie, a gospodarstwo położone jest w połowie drogi między braćmi, w wielkopolskim Krotoszynie. – Kiedy jeszcze bawiłem się w rolnictwo, to siałem głównie zboże. Wymagało najmniej pracy, a uprawy doglądali sąsiedzi – opowiada poseł. Teraz sam nie wie, co rośnie na jego rodzinnym polu. – Czasem jeszcze tam przyjadę. Wsiądę na traktor, pojeżdżę sobie polną drogą, popatrzę na moje włości – opowiada Dolata. Żali się jednak, że do gospodarzenia nie ma na razie głowy. – Może zajmę się tym na stare lata? Otworzę ekologiczne gospodarstwo, zacznę sprzedawać zdrową żywność – rozmarza się poseł.
10 MAREK SAWICKI (PSL) - 350 tys. zł, 4 ha
Miejscowi nazywają go panem na Sawicach, bo w malutkiej wsi niedaleko Sokołowa ma najokazalsze gospodarstwo. Cztery hektary ziemi, obora, dwie stodoły, garaż, piwnica. Dawniej co niedzielę można go było spotkać w kościele, ale odkąd znów objął tekę ministra, na wsi nie bywa już tak często. – Od czasu do czasu wyjedzie w pole ciągnikiem. Grzeczny, ukłoni się, zagada – mówią mieszkańcy. Przy gospodarstwie ma spory sad, w którym hoduje jabłonie.
Tekst ukazał się w numerze 28 /2014 tygodnika "Wprost".
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay
Do posła Sojuszu Lewicy Demokratycznej Cezarego Olejniczaka za kilka tygodni wpadnie jego brat Wojciech, minister rolnictwa w rządzie Marka Belki i były przewodniczący Sojuszu. – Nie przyjeżdża na wakacje, ale do pracy. Obaj zakasujemy rękawy i idziemy zbierać porzeczki – mówi Cezary Olejniczak. Razem z bratem prowadzą w okolicach Łowicza kilkuhektarową plantację czarnej porzeczki. Aż dziw bierze, że to poseł lewicy, a nie żaden z ludowców może się pochwalić w swoim oświadczeniu majątkowym najnowocześniejszym sprzętem rolniczym. Żadna z maszyn Olejniczaka nie liczy więcej niż osiem lat, a perełką jest włoski ciągnik sadowniczy Lamborghini.
Umiejętności jazdy na traktorze zazdrości innym rolnikom Mirosław Koźlakiewicz, najbogatszy poseł, właściciel gigantycznego, 600-hektarowego gospodarstwa rolnego w okolicach Ciechanowa. To on stoi na czele naszego rankingu najbogatszych posłów rolników. Szukaliśmy ich tam, gdzie powinno być ich najwięcej, czyli w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz wierchuszce PSL. Przy okazji postanowiliśmy sprawdzić, którzy z nich w przerwach między sesjami parlamentarnymi mają jeszcze ochotę pobrudzić ręce we własnych zagrodach.
1 MIROSŁAW KOŹLAKIEWICZ (PO) - 44,6 mln zł, 597 ha
Najbogatszy poseł, a zarazem największy latyfundysta z Wiejskiej. Na 600 ha prowadzi cztery gospodarstwa rolne i dwa zakłady drobiarskie. Na początku lat 90. założył w Ciechanowie firmę drobiarską Cedrob, która razem ze współpracującymi fermami zatrudnia 2,5 tys. osób. Na same wypłaty Koźlakiewicz i wspólnicy wyciągają z portfela 10 mln zł miesięcznie. Dziennie w trzech rzeźniach w Ciechanowie, Niepołomicach i Ujazdówku poseł ubija prawie pół miliona brojlerów. Na ich miejsce miesięcznie w jego wylęgarni rodzi się ponad 10 mln piskląt. Z kolei w położonych niedaleko Mławy fermach rodziny Koźlakiewiczów poseł może dziennie wyprodukować nawet 2 mln jaj. W skład rodzinnego majątku wchodzą również stawy hodowlane w mazowieckiej miejscowości Rumoka. Na powierzchni 80 ha Koźlakiewicz hoduje karpie. Wcześniej tym samym majątkiem zarządzał ojciec Marii Dąbrowskiej. To stamtąd pisarka czerpała inspirację do napisania swojej najgłośniejszej powieści „Noce i dnie”.
Koźlakiewicz kontrolę nad firmą oddał swojej żonie i wynajętym menedżerom. W firmie bywa kilka razy w tygodniu, ale tylko po to, by podejmować najważniejsze decyzje. Mimo częstych pobytów w Warszawie nie zamierza się wyprowadzać ze swojego rodzinnego Szreńska w woj. mazowieckim. Ma trochę nadziei, że biznes przekaże kiedyś swoim dzieciom. – Jedna córka studiuje neurobiologię, druga – śpiew operowy i historię sztuki. Syn chodzi do warszawskiego liceum. Ciężko będzie ich przekonać do powrotu na wieś – kwituje poseł.
2 KRZYSZTOF BORKOWSKI (PSL) - 3,4 mln zł, 159 ha
Największy rybak z Wiejskiej. Na kilkudziesięciu hektarach hoduje karpie, amury, sumy, szczupaki, liny i karasie. Rocznie z kilkudziesięciu stawów wyławia nawet 100 ton żywej ryby. Część sprzedaje we własnych sklepach, reszta trafia do hurtowni. Krzysztof Borkowski jest też jednym z największych przetwórców mięsa w Polsce. Jego zakłady mięsne pod Siedlcami produkują dziennie 100 ton mięsa z indyka i tyle samo wołowiny.
Aż trudno uwierzyć, że jeszcze na początku lat 90. Borkowski był bezrobotny. Jako 22-latek starał się o mandat do Sejmu kontraktowego z ramienia Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Nie dostał się. Po wyborach wylądował na zasiłku z małym gospodarstwem rolnym, które wspólnie z braćmi odziedziczył po ojcu. Za ścianą domu, w którym mieszkał, rozkręcił ubojnię trzody chlewnej. Zwiększał produkcję, a za zarobione pieniądze wykupywał tereny po dawnych PGR. Dzisiaj przy gospodarstwie najbardziej pomagają mu żona i dwóch zatrudnionych kierowników. – Z pracy rolnika da się wyżyć. Od lat ubezpieczam się sam i nie pobieram diety poselskiej. Żyję z tego, co wyhoduję własnymi rękami – mówi. Córka Borkowskiego również jest blisko rodzinnego biznesu – tuż przy hodowli ojca prowadzi własną szkołę jazdy konnej. Syn skończył Szkołę Główną Handlową i woli robić karierę w Warszawie.
3 ANDRZEJ PIĄTAK (NIEZRZESZONY) - 2,86 mln zł, 27,74 ha
Najgorszy koszmar obrońców praw zwierząt i największy dobrodziej luksusowych domów mody. Andrzej Piątak, do niedawna poseł Twojego Ruchu, prowadzi pod zachodniopomorskim Nowogardem prywatną hodowlę norek. W pawilonach trzyma kilkanaście tysięcy zwierząt, których futra wysyła statkami do Chin. Piątak siedzi na futerkowej żyle złota, bo eksport polskich skór za granicę rośnie w błyskawicznym tempie. Na początku tego roku zostaliśmy już drugim największym eksporterem skór ze zwierząt futerkowych w Europie. Piątak kilkakrotnie miał partyjne kłopoty w Twoim Ruchu, do którego należał jeszcze tydzień temu. Partię Janusza Palikota ciągle atakowało Stowarzyszenie Otwarte Klatki, walczące o prawa zwierząt. – Ruch Palikota jako partia programowo szanująca prawa zwierząt nie pochwala tego typu działalności gospodarczej, ale nie może jej nikomu zabronić – komentował futerkowy biznes partyjnego kolegi Janusz Palikot. Teraz przewodniczący partii ma ten problem już za sobą. Kilka dni temu wyrzucił z klubu Piątaka, który zagłosował za udzieleniem wotum zaufania rządowi Donalda Tuska. Poseł odtrąceniem zbytnio się nie przejął. Relaksuje się teraz na zagranicznych wakacjach. Jego futerkowym biznesem zarządzają pracownicy.
4 CEZARY OLEJNICZAK (SLD) - 2,035 mln zł, 52,4 ha
Wojtek przyjeżdża do mnie w przyszłym tygodniu i razem idziemy zbierać porzeczki – zaczyna rozmowę Cezary Olejniczak, poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej i brat Wojciecha Olejniczaka, byłego przewodniczącego partii. Od 15 lat w małej wiosce pod Łowiczem prowadzi plantację czarnej porzeczki. W tym roku ze swojego poletka zbierze jednak niewiele. Połowę krzaków wyciął, bo przestały owocować. Reszta ucierpiała przez wiosenne przymrozki. Z ośmiohektarowej działki chce w połowie lipca zebrać nawet 80 ton owoców. Trafią do przetwórni w Łowiczu. Tam tylko z poselskich porzeczek Olejniczaka można wyprodukować prawie milion słoików dżemu. Poseł SLD odziedziczył gospodarstwo po rodzicach pod koniec lat 90. Uprawiał trochę zboża, prowadził pieczarkarnię, hodował aronie. Wreszcie postawił na porzeczkę. – Łatwo się ją zbiera, nie wymaga zbyt dużo pracy, dobrze za nią płacą w skupie – przedstawia zalety swojej uprawy. Poza tym Olejniczak ma jeszcze kawał lasu. Wspomina, że pierwsze brzózki sadził w nim akurat 10 kwietnia 2010 r., kiedy rozbił się prezydencki tupolew. W uprawie pomagają mu przede wszystkim żona i dwaj bracia. W gospodarstwie stara się być codziennie. Pieli, podlewa, pielęgnuje i jeździ na luksusowym traktorze Lamborghini.
5 WALDEMAR PAWLAK (PSL) - 1,6 mln zł, 27 ha
U Waldemara Pawlaka żniwa zaczną się późno, bo dopiero na przełomie października i listopada. Na 27-hektarowym polu uprawia kukurydzę. – Spodziewam się dobrych plonów. Zbiorę około ośmiu ton z hektara – mówi były premier. W gospodarstwie pracuje sam. Nie potrzebuje pomocy. Kiedy trzeba, wsiądzie na traktor, zaorze pole albo rozrzuci obornik. Ostatni raz ciągnikiem jechał kilka dni temu. W żniwach uczestniczy regularnie rok w rok. Chwali się, że ma więcej czasu, więc wszystkiego może doglądać osobiście. Pawlak jest znany z zamiłowania do nowych technologii. Jego ulubionym gadżetem jest tablet, a w ciąg niku zamontował sobie system GPS, żeby sprawniej poruszać się po polu.
6 JAN KRZYSZTOF ARDANOWSKI (PIS) - 1,6 mln zł, 27 ha
Gospodarstwo przejął z żoną po teściach w połowie lat 80. Nastawili się na produkcję trzody chlewnej. Oddawali do ubojni tysiąc tuczników rocznie. Do tego uprawa różnych gatunków zbóż i roślin strączkowych na paszę dla świń. Kilka lat temu hodowlane eldorado Ardanowskich skończyło się z hukiem. Wokół jego gospodarstwa zaczęły się rozrastać toruńskie osiedla, a nowi sąsiedzi nie chcieli, żeby ktoś pod ich nosem hodował świnie. Nawet jeśli jest to poseł Ardanowski, były wiceminister rolnictwa i dawny doradca Lecha Kaczyńskiego. Przestawił się więc na produkcję roślinną. Próbował ogrodnictwa. Hodował tulipany, mieczyki, zioła, żeby trochę umaić życie sąsiadom. Ale szybko zauważył, że z takiej uprawy nie utrzyma siedmioosobowej rodziny. Postawił więc na zboże, głównie kukurydzę. Szczerze przyznaje, że trudno mu pogodzić obowiązki poselskie z gospodarskimi. – Jeżeli ktoś mówi, że jest dobrym posłem i równie świetnym rolnikiem, to po prostu kłamie. Co jest dla mnie ważniejsze? Pryskanie rzepaku i ochrona upraw przed szkodnikami czy sesja Sejmu i dyżury poselskie w moich sześciu biurach? – pyta retorycznie poseł.
Ciężar prowadzenia rolniczego interesu wzięła na siebie żona. Historia ich gospodarstwa sięga 1906 r. Podczas pierwszej wojny światowej zostało ograbione z koni i wołów, więc pole orano krowami. Po drugiej wojnie gospodarstwo zamieniono na kołchoz. Rozleciał się dopiero po śmierci Stalina.
7 MIROSŁAW MALISZEWSKI (PSL) - 1 mln zł, 18,1 ha
Funkcja prezesa Polskiego Związku Sadowników zobowiązuje. 46-letni Maliszewski od 20 lat razem z żoną prowadzi gospodarstwo sadownicze. Wiadomo o nim niewiele. Sam poseł też nie odpowiadał na nasze telefony. Niedawno zrzekł się immunitetu, gdy prokuratura przedstawiła mu zarzut podrobienia podpisu żony przy składaniu wniosku o dopłaty bezpośrednie z Unii Europejskiej. Nieprawomocny wyrok sześciu miesięcy pozbawienia wolności wydał w kwietniu Sąd Rejonowy w Grójcu. Poseł zapowiedział apelację.
8 JAROSŁAW KALINOWSKI (PSL) - 800 tys. zł, 18,24 ha
Zawsze mam to szczęście, że żniwa wypadają w wakacje poselskie. Kiedy wszyscy parlamentarzyści jadą sobie na urlop, poseł Kalinowski nigdzie nie jedzie, tylko wsiada na kombajn i zaczyna żniwa – mówi Jarosław Kalinowski, były minister rolnictwa, a dzisiaj eurodeputowany z ramienia PSL. Razem z rodziną użytkuje prawie 60 ha. Uprawia ziemniaki i zboże. Hoduje trzodę chlewną. Rocznie potrafi sprzedać nawet pół tysiąca tuczników. Kiedy z nim rozmawiamy, jest akurat w Strasburgu. – Proszę się nie martwić. Gospodarstwem od sześciu lat zajmuje się syn. Dołączę do niego już za parę tygodni na żniwa – uspokaja poseł.
9 ZBIGNIEW DOLATA (PIS) - 400 tys. zł, 4,13 ha
czym tu mówić. Jakie gospodarstwo? O Przecież tego jest mikroskopijna ilość – zaczyna rozmowę Zbigniew Dolata z PiS. Z gospodarstwem rozstał się rok temu i swoje cztery hektary oddał na jesieni w dzierżawę. Wcześniej współdzielił je z bratem, ale ten mieszka we Wrocławiu. Dolata urzęduje w Gnieźnie, a gospodarstwo położone jest w połowie drogi między braćmi, w wielkopolskim Krotoszynie. – Kiedy jeszcze bawiłem się w rolnictwo, to siałem głównie zboże. Wymagało najmniej pracy, a uprawy doglądali sąsiedzi – opowiada poseł. Teraz sam nie wie, co rośnie na jego rodzinnym polu. – Czasem jeszcze tam przyjadę. Wsiądę na traktor, pojeżdżę sobie polną drogą, popatrzę na moje włości – opowiada Dolata. Żali się jednak, że do gospodarzenia nie ma na razie głowy. – Może zajmę się tym na stare lata? Otworzę ekologiczne gospodarstwo, zacznę sprzedawać zdrową żywność – rozmarza się poseł.
10 MAREK SAWICKI (PSL) - 350 tys. zł, 4 ha
Miejscowi nazywają go panem na Sawicach, bo w malutkiej wsi niedaleko Sokołowa ma najokazalsze gospodarstwo. Cztery hektary ziemi, obora, dwie stodoły, garaż, piwnica. Dawniej co niedzielę można go było spotkać w kościele, ale odkąd znów objął tekę ministra, na wsi nie bywa już tak często. – Od czasu do czasu wyjedzie w pole ciągnikiem. Grzeczny, ukłoni się, zagada – mówią mieszkańcy. Przy gospodarstwie ma spory sad, w którym hoduje jabłonie.
Tekst ukazał się w numerze 28 /2014 tygodnika "Wprost".
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay