Śmierć za śmierć na Bali
Na czwartkowym posiedzeniu sądu w Denpasarze na Bali odczytano liczące około trzystu stron orzeczenie.
Nurhasyim w czasie procesu zyskał sobie przydomek "śmiejącego się terrorysty"; zachowywał się butnie, ani przez moment nie wyraził skruchy z powodu śmierci swoich ofiar; atakował Zachód i głosił ideę islamskiej świętej wojny przeciwko niewiernym. Wchodząc na salę sądową w czwartek tradycyjnie wzniósł ręce do góry, wykrzykując "Allah jest wielki!" Na kilkanaście godzin przed wydaniem wyroku, twierdził w rozmowie z dziennikarzami, że nie boi się kary śmierci i z gotowością "dołączy do grona męczenników islamu".
Za zorganizowanie zamachu na Bali odpowiada przed sądem siedemnaście osób. Większości z nich grozi kara śmierci, wykonywana w tym kraju przez pluton egzekucyjny.
Zdaniem dżakarckich kół, wtorkowy zamach w luksusowym hotelu Marriott w stolicy Indonezji, w którym zginęło 10-14 osób, a rannych zostało ponad 150, może mieć bezpośredni związek z procesami. Do zamachu przyznała się organizacja Dżimah Islamija, oskarżana też o atak na Bali. W przekazanym w środę singapurskiemu dziennikowi "Straits Times" komunikacie Dżimah Islamija oświadczyła, że zamach na hotel Marriott jest ostrzeżeniem dla prezydent Megawati Sukarnoputri i "wszystkich naszych wrogów": "Jeśli dokonają egzekucji któregokolwiek z naszych muzułmańskich braci, rozpętamy kampanię terroru" - brzmiał komunikat.
em, pap