Zakładnicy wolni, czas na porywaczy
Zakładnicy, którzy znajdują się obecnie pod opieką władz Mali, są w drodze do stolicy tego kraju, Bamako, gdzie czekają dwa samoloty mające zabrać ich do Europy. Jak podała niemiecka telewizja ZDF, poruszają się w konwoju pojazdów, który powoli zmierza w kierunku znajdującego się na pustyni miasta Gao, 400 km na północny-wschód od Bamako. Jak się oczekuje, odlecą z Mali we wtorek wieczorem, a do Niemiec dotrą w środę. Zdaniem niemieckiego wiceministra spraw zagranicznych Juergena Chroboga, zakładnicy są w dobrym zdrowiu i w znacznie lepszym, niż można by oczekiwać, stanie psychicznym.
Niemieckie władze nadal nie ujawniają, czy za uwolnienie dziewięciu niemieckich, czworga szwajcarskich i jednego holenderskiego turysty zapłacono okup. "Dziś nie jest właściwy dzień, by rozmawiać o pieniądzach", powiedział pytany o to minister spraw zagranicznych Joschka Fischer. Odpowiedzi na to pytanie odmówili także szefowie dyplomacji Holandii, Jaap de Hoop Scheffer i Szwajcarii, Micheline Calmy-Rey.
Jak twierdzą niemieckie media, porywacze zażądali gwarancji bezpieczeństwa i około 5 milionów dolarów za każdego z zakładników. O tym, że porywacze zażądali okupu informowały w zeszłym tygodniu malijskie władze, twierdziły jednak, że kraj ten jest zbyt biedny, by go zapłacić.
Uwolnieni byli wśród 32 turystów zatrzymanych w lutym i marcu podczas podróżowania po południowej Algierii, znanej z antycznych grobowców, ale także z przemytu i napadów. W maju algierscy komandosi odbili 17 zakładników. W lipcu porywacze przewieźli pozostałe 14 osób do Mali. Jedna z zakładniczek, 45-letnia Niemka, zmarła prawdopodobnie wskutek udaru cieplnego. Porywacze z - jak twierdzi Algieria - Salafickiej Grupy na rzecz Modłów i Walki, walczącej o utworzenie czysto islamskiego państwa, zmuszali zakładników do ustawicznego przenoszenia się do kolejnych kryjówek na pustyni przy temperaturze często przekraczającej 45 stopni Celsjusza.
em, pap