Koniec ery plastikowych piękności
Dodano:
Plastikowe piękności wychodzą z mody, a bardziej od sztucznego biustu liczyć zaczyna się naturalność. Choćby ta, która do niedawna była skrzętnie ukrywana.
Ewelina Kopic od kilkunastu lat pracuje jako dziennikarka. Prowadziła wiele programów telewizyjnych, regularnie pokazuje się na wizji. Zajmowała się tematyką medyczną, opisywała życie gwiazd. Zawsze świetnie ubrana, z perfekcyjnym makijażem. Dla wielu: piękna pani z telewizji.
Bo niby kto miałby zauważyć, że 50 procent ciała dziennikarki pokrywają plamy. – Bielactwo postępuje, ale tempo zmian jest różne i zależy od stresu oraz ogólnej formy i odporności organizmu. Jesienią i zimną jest zdecydowanie lepiej, bo kontrast między plamami a zdrową skórą jest nieduży. Latem jestem zupełnie łaciata, bo skóra zdrowa mimo filtrów się opala – mówi Ewelina. A, że pracując w telewizji wielokrotnie słyszała, że „widzowie nie lubią oglądać ludzi z defektami”, że „ta pani jest nieładna, więc jej nie pokazujmy”, albo o sobie, że ma „nieestetyczne plamy”, przez lata swoją chorobę ukrywała.
Sztukę tuszowania łatek, jak sama nazywa odbarwienia, opanowała do perfekcji. Do tego stopnia, że wielu znajomych nawet nie zdawało sobie sprawy z jej choroby. Aż do teraz. Ewelina postanowiła bowiem założyć portal poświęcony takim jak ona. I fundację, która wspierałaby kobiety. Te nieidealne, które chcą być szczęśliwe. I przede wszystkim móc być sobą. – Nie chcemy, żeby nam mówiono, że nie możemy czuć się atrakcyjnie, bo atrakcyjne są panie, które się nieludzko odchudziły. Albo tłuszcz z brzucha zmienił położenie i nagle wypchał im biust lub usta. To, co lansują media idzie w zadziwiającą stronę. Cały świat żyje czyimś tyłkiem, komentuje to, czy on wygląda lepiej w spodniach, czy w spódnicy. Ja się z tego śmieję, bo tylko taki użytek można zrobić z tego typu informacji. Jednak doskonale wiem, że wygląd ma piekielnie duże znaczenie – przyznaje. Sama przekonała się o tym, gdy pierwszy raz wrzuciła do sieci zdjęcie w koszulce z krótkim rękawem. Pokazała swoje przedramiona. – Od razu pojawiły się komentarze, że to „akt odwagi”. Przecież to absurdalne. Tak samo, jak chore jest nazywanie aktem odwagi zdjęcia gwiazdy bez makijażu – podkreśla.
Plastikowy świat
W ostatnich latach rzeczywiście przyzwyczailiśmy się do widoku idealnych piękności, z gładkim ciałem, świetnymi proporcjami, ubranych w ciuchy od najlepszych projektantów. I zapragnęłyśmy być takie jak one. By przypadkiem nie narazić się na krytykę, nie skupiać uwagi na swoich brakach, nie zostać wyśmianym przez kogoś, kto uważa, że kobieta powinna być tak perfekcyjna, jak bohaterka z okładki kolorowego pisma. Wszystko, co inne, oryginalne, nienormatywne, czy po prostu naturalne – wciąż nas szokuje. W imię zasady, że boimy się nieznanego.
Na szczęście promotorek naturalności takich, jak ta Ewelina, jest więcej. Kobiety, które do niedawna uchodziły za nieatrakcyjne, czy wręcz brzydkie – bo oszpecone bliznami po operacjach, ponadprogramowymi kilogramami, łysiejące, czy cierpiące na inne objawiające się na ciele schorzenia – coraz częściej ośmielają się pokazywać. Tylko w ostatnich miesiącach na świecie pojawiło się kilak inicjatyw, które udowadniają, że bardziej od sztucznego biustu liczyć zaczyna się naturalność. W Polsce także. Przykład: Książka Doroty Wellman pt. „Ja nie mogę być modelką?!”, w której dziennikarka mówi, że kobiecości nie mierzy się w kilogramach i centymetrach, trafiła na listę bestsellerów. Portal „Dobrze być sobą” założony przez Kopic już musiał zostać przeniesiony na większy serwer. Pierwszy nie wytrzymał obciążenia.
Jak podkreśla psycholog Maria Rotkiel, propagowanie filozofii szacunku do siebie i ciała, jakkolwiek ono wygląda, jakikolwiek ma rozmiar, jest bardzo ważne. – Każdy projekt który odczarowuje kult idealności i burzy mit perfekcyjnego ciała jest na wagę złota – mówi Rotkiel.
Tekst ukazał się w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”.
"Wprost" dostępny jest w formie e-wydania: www.ewydanie.wprost.pl
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay
Bo niby kto miałby zauważyć, że 50 procent ciała dziennikarki pokrywają plamy. – Bielactwo postępuje, ale tempo zmian jest różne i zależy od stresu oraz ogólnej formy i odporności organizmu. Jesienią i zimną jest zdecydowanie lepiej, bo kontrast między plamami a zdrową skórą jest nieduży. Latem jestem zupełnie łaciata, bo skóra zdrowa mimo filtrów się opala – mówi Ewelina. A, że pracując w telewizji wielokrotnie słyszała, że „widzowie nie lubią oglądać ludzi z defektami”, że „ta pani jest nieładna, więc jej nie pokazujmy”, albo o sobie, że ma „nieestetyczne plamy”, przez lata swoją chorobę ukrywała.
Sztukę tuszowania łatek, jak sama nazywa odbarwienia, opanowała do perfekcji. Do tego stopnia, że wielu znajomych nawet nie zdawało sobie sprawy z jej choroby. Aż do teraz. Ewelina postanowiła bowiem założyć portal poświęcony takim jak ona. I fundację, która wspierałaby kobiety. Te nieidealne, które chcą być szczęśliwe. I przede wszystkim móc być sobą. – Nie chcemy, żeby nam mówiono, że nie możemy czuć się atrakcyjnie, bo atrakcyjne są panie, które się nieludzko odchudziły. Albo tłuszcz z brzucha zmienił położenie i nagle wypchał im biust lub usta. To, co lansują media idzie w zadziwiającą stronę. Cały świat żyje czyimś tyłkiem, komentuje to, czy on wygląda lepiej w spodniach, czy w spódnicy. Ja się z tego śmieję, bo tylko taki użytek można zrobić z tego typu informacji. Jednak doskonale wiem, że wygląd ma piekielnie duże znaczenie – przyznaje. Sama przekonała się o tym, gdy pierwszy raz wrzuciła do sieci zdjęcie w koszulce z krótkim rękawem. Pokazała swoje przedramiona. – Od razu pojawiły się komentarze, że to „akt odwagi”. Przecież to absurdalne. Tak samo, jak chore jest nazywanie aktem odwagi zdjęcia gwiazdy bez makijażu – podkreśla.
Plastikowy świat
W ostatnich latach rzeczywiście przyzwyczailiśmy się do widoku idealnych piękności, z gładkim ciałem, świetnymi proporcjami, ubranych w ciuchy od najlepszych projektantów. I zapragnęłyśmy być takie jak one. By przypadkiem nie narazić się na krytykę, nie skupiać uwagi na swoich brakach, nie zostać wyśmianym przez kogoś, kto uważa, że kobieta powinna być tak perfekcyjna, jak bohaterka z okładki kolorowego pisma. Wszystko, co inne, oryginalne, nienormatywne, czy po prostu naturalne – wciąż nas szokuje. W imię zasady, że boimy się nieznanego.
Na szczęście promotorek naturalności takich, jak ta Ewelina, jest więcej. Kobiety, które do niedawna uchodziły za nieatrakcyjne, czy wręcz brzydkie – bo oszpecone bliznami po operacjach, ponadprogramowymi kilogramami, łysiejące, czy cierpiące na inne objawiające się na ciele schorzenia – coraz częściej ośmielają się pokazywać. Tylko w ostatnich miesiącach na świecie pojawiło się kilak inicjatyw, które udowadniają, że bardziej od sztucznego biustu liczyć zaczyna się naturalność. W Polsce także. Przykład: Książka Doroty Wellman pt. „Ja nie mogę być modelką?!”, w której dziennikarka mówi, że kobiecości nie mierzy się w kilogramach i centymetrach, trafiła na listę bestsellerów. Portal „Dobrze być sobą” założony przez Kopic już musiał zostać przeniesiony na większy serwer. Pierwszy nie wytrzymał obciążenia.
Jak podkreśla psycholog Maria Rotkiel, propagowanie filozofii szacunku do siebie i ciała, jakkolwiek ono wygląda, jakikolwiek ma rozmiar, jest bardzo ważne. – Każdy projekt który odczarowuje kult idealności i burzy mit perfekcyjnego ciała jest na wagę złota – mówi Rotkiel.
Tekst ukazał się w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”.
"Wprost" dostępny jest w formie e-wydania: www.ewydanie.wprost.pl
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay