Teksty roku: Taśma Giertycha
(Tekst pochodzi z nr 28/2014)
Lato 2011 r. Pracujący wówczas dla „Rzeczpospolitej” Piotr Nisztor szykuje książkę o miliarderze Janie Kulczyku. Sprawa nie jest tajemnicą, wie o niej światek dziennikarzy i PR-owców. Relacja Nisztora: – W sierpniu 2011 r. byłem na urlopie w Egipcie. Kontaktu ze mną szukał dziennikarz Jan Piński. Spotkaliśmy się na warszawskim Żoliborzu zaraz po moim powrocie. Piński nagabywał mnie, żebym sprzedał prawa autorskie do książki o Kulczyku. Zaproponował 300 tys. zł. Odmówiłem. Wtedy Piński powiedział, że chce się ze mną spotkać „Długi” i on takie spotkanie zaaranżuje.
„Długi” to, wedle nomenklatury Pińskiego, mecenas Roman Giertych. Piński, dziś naczelny pisma „Uważam Rze”, jest z Giertychem blisko zakolegowany. Kilka lat temu, gdy kierowana przez Giertycha Liga Polskich Rodzin miała wpływy w TVP, był szefem telewizyjnych „Wiadomości”. Do spotkania Giertych-Nisztor-Piński dochodzi wieczorem, w czwartek 18 sierpnia 2011 r. Miejsce? Kancelaria adwokacka byłego wicepremiera przy warszawskim Nowym Świecie. Nisztor: – Postanowiłem zarejestrować to spotkanie. Dlaczego? Ponieważ propozycja złożona przez Pińskiego była podejrzana. Spodziewałem się, że w trakcie spotkania padną kolejne podejrzane propozycje. Nie myliłem się. Byłem w podobnej sytuacji co Adam Michnik, który postanowił nagrać Rywina. Dlaczego nagranie pojawia się dopiero teraz? Nisztor uzasadnia, że miało być ono elementem książki, którą szykuje o najbogatszym Polaku. – Zdecydowałem się je ujawnić teraz, bo jestem zajadle atakowany. Posądza się mnie, że sprzedałem książkę o Kulczyku, co jest kłamstwem – tłumaczy. Więcej mówi w wywiadzie, który publikujemy na str. 14.
SPOSÓB NA ŻYCIE
Wróćmy do spotkania sprzed niespełna trzech lat. Ma ono nietypowy charakter. Stół w kancelarii Giertycha ugina się od jedzenia, nie brakuje alkoholu. Dyktafon ukryty jest w marynarce, którą Nisztor powiesił na wieszaku. Rozmowa trwa dwie i pół godziny.
Dlaczego decydujemy się ją opisać? Otóż Giertych w trakcie spotkania składa szokujące propozycje. Przez podstawioną spółkę chce kupić od Nisztora jeszcze nieskończoną książkę o Kulczyku. Nie działa jednak w imieniu biznesmena. Przeciwnie, chce wykorzystać powstającą biografię, by od słynnego przedsiębiorcy wydobyć pieniądze. Kulczyk miałby zapłacić za jej niewydawanie. Giertych proponuje Nisztorowi 400 tys. zł plus dziesięć procent od tego, co wynegocjuje u Kulczyka za rezygnację w planów wydania książki. Z ust Giertycha pada propozycja założenia spółki, która w podobny sposób będzie wymuszała pieniądze od innych najbogatszych Polaków. W tym kontekście padają nazwiska kolejnych miliarderów: Zygmunta Solorza, Leszka Czarneckiego i Michała Sołowowa. Były wicepremier chce z tej metody zrobić, jak mówi, „way of life”, czyli sposób na życie.
Od 2007 r. Giertych jest formalnie poza polityką. Wrócił do praktyki adwokackiej, ale w rzeczywistości obraca się w kręgach obecnej władzy. Jest pełnomocnikiem syna premiera oraz ministrów, przyjaźni się z szefem polskiej dyplomacji Radosławem Sikorskim i reprezentuje jego interesy w sporach prawnych. Właściwie nie ma tygodnia, żeby nie występował w popularnych programach publicystycznych, w których moralizuje i rozdaje razy przeciwnikom rządu. Robi wiele, by pozbyć się etykiety prawicowego radykała, którym był kiedyś.
Jego rozmowa z Nisztorem pokazuje jednak prawdziwą twarz Giertycha, który kpi z „pedałów” oraz drwi z katastrofy smoleńskiej. Osią dyskusji pozostaje jednak kwestia „biznesu”, czyli książki, dzięki której były wicepremier chciałby wydobyć pieniądze od Kulczyka, a także plan powołania „spółki”, która ściągałaby pieniądze od najbogatszych Polaków. W rozmowie Piński wspiera Giertycha. Nisztor nie chce jednak przehandlować swojej książki, nie zamierza też tworzyć firmy, która wyciągałaby od biznesmenów pieniądze.
KSIĄŻKA JAK POWSTANIE
W rozmowie z Nisztorem Giertych precyzyjnie przedstawia, jak chce zrobić biznes na biografii Kulczyka. Mecenas twierdzi, że najbogatszy Polak jest tchórzem, który zrobi wiele, by książka się nie ukazała. – Ja wiem, że Kulczyk za tym chodzi [by biografia nie pojawiła się na rynku – red.] – przedstawia sprawę mecenas. Giertych w tamtym okresie jest w szczególnej sytuacji, jako adwokat reprezentuje bowiem Edytę Sieczkowską, która wytoczyła proces Janowi Kulczykowi. Kobieta twierdzi, że umożliwiła najbogatszemu Polakowi zrobienie intratnego biznesu na Bliskim Wschodzie i została przez niego oszukana w interesach. Dziś Sieczkowska uważa, że w trakcie trwania procesu Giertych ją oszukał i przeszedł na stronę Kulczyka. Od wielu miesięcy próbuje tą sprawą zainteresować dziennikarzy. W ostatni piątek przesłała do redakcji e-mail: „Giertych, będąc moim pełnomocnikiem, postąpił nieetycznie. Przekazał stronie przeciwnej, czyli Kulczykowi, naszą korespondencję, która stała się jedynym dowodem w sprawie i podstawą do umorzenia. Tak się chroni Kulczyka”. Tyle że w sierpniu 2011 r. Giertych i Sieczkowska grają jeszcze do jednej bramki. Tak przynajmniej wynika z nagrania. Giertych tak opisuje Nisztorowi sytuację:
GIERTYCH: „Jakie są perspektywy [procesu Sieczkowska vs. Kulczyk – red.]: ława oskarżonych [dla Kulczyka – red.], proces, gdzie ja mu wszystkich tych emirów będę ścigał, żeby się stawili, tak? […] Całą firmę mu przeczeszą, wszystkie komputery mu pozabezpieczam. Wszystko. […] Oczywiście ja to robię dla pieniędzy. […] I chętnie bym dodał do pakietu groźbę książki, tak?”. Nisztor kluczy, ucieka od jasnych deklaracji. Tłumaczy, że ma już podpisaną umowę z wydawnictwem na biografię miliardera. Mecenas się nie zraża.
GIERTYCH: „Jak im powiesz, że nie bierzesz odpowiedzialności za książkę, to przecież nie wydadzą, tak? […] Znajdziemy sposób, żeby wypowiedzieć tę umowę temu wydawnictwu. Nie dotrzymali tego, śmego i owego”. Przy wsparciu Pińskiego próbuje przekonać Nisztora, że wydanie książki przyniesie mu jedynie kłopoty.
GIERTYCH: „Trochę się na tym znam. Cała odpowiedzialność skupi się na tobie”. PIŃSKI: „Będziesz jedyną osobą”.
GIERTYCH: „Bo przecież Kulczyk cię będzie ścigał do końca świata. Wszystkimi możliwymi metodami”. Nisztor ucieka w dygresje, opowieści o zebranym materiale. Mecenas tłumaczy, że książka ma swoją siłę rażenia, zanim się ukaże.
GIERTYCH: „Powstanie jest najlepsze wtedy, kiedy jeszcze nie wybuchnie”. NISZTOR: „No, to prawda”.
GIERTYCH: „Bo jak wybuchnie, to przychodzi siepacz [w tym przypadku chodzi o Kulczyka – red.]. Ponosi koszty, ryzyko, ale wyrżnie i ma spokój, tak? A póki powstanie nie wybuchnie, to jest problem, bo on musi wstrzymać handel, boi się”.
Nisztor upiera się, żeby książka wyszła. Mecenas jednak nalega.
GIERTYCH: „Wyjdzie książka, oni cię pozwą za chwilę. I tyle, tak? Cała para […] pójdzie w gwizdek. Ty nie wyrwiesz kasy, ja nie zarobię kasy. Faktem jest, że jak sprzedamy mu [Kulczykowi – red.] tę książkę, to książka nie wyjdzie. To jest prawda. Ale ty musisz, słuchaj, za tyle kasy to ty napiszesz następną książkę. No, o kimś innym”. Były wicepremier opisuje, w jaki sposób operacja ma być opłacona.
GIERTYCH: „Spółka kupuje anonimowo. Oczywiście przez mojego człowieka, mojego nazwiska nie będzie. Kupuje, płaci podatki, wszystko. Za robotę masz zapłacone pięć razy tyle, co dostaniesz w najlepszym wariancie megabestsellerów. I zabieramy się za następnego gościa [miliardera – red.], tak? Bo dla mnie to jest biznes. Ja na tym zarobię. Nie ukrywam […]. W tej chwili modus operandi, że se bierzemy następnego gościa, tak?”. W końcu adwokat przechodzi do rzeczy i proponuje konkretne pieniądze.
GIERTYCH: „Piotrek, moja ostateczna propozycja: cztery stówy [400 tys. zł – red.] i dziesięć pro [chodzi o procent od tego, co uda się wyciągnąć od Kulczyka – red.]. Mogę zainwestować, zaryzykuję, największe moje ryzyko”. Wcześniej Giertych mówi nawet o 20 proc. dla Nisztora od tego, co sam wytarguje u Kulczyka za zakopanie książki.
GIERTYCH: „Ja mogę umówić się z tobą tak, że przeleje ci sumę od razu. Na moje ryzyko i 20 proc. od tego, co wynegocjuję z nimi. Jeżeli mi zapłacą, tak? Bo może być tak, że nie zapłacą. Wiesz. Na pewno, że szukają, ale czy mi zapłacą tyle, ile chcę? […] To jak akcje kupujesz. Nie wiesz, czy pójdą w górę, czy…”. Adwokat nie kryje, że cała operacja to świetny sposób na przyszłe funkcjonowanie.
GIERTYCH: „Słuchaj, powiem ci poważnie: gdyby nam się razem udało zdobyć te pieniądze, to ja bym wszedł z następną [nienapisaną książką – red.], naprawdę. Jeżeli dziennikarsko, wiesz, masz hobby pisać źle o ludziach, to robisz, tak? A jeżeli korzystasz ze sławy, że robisz książki, które wydajesz albo nie wydajesz”. Nisztor znów ucieka od odpowiedzi. Zaczyna odpowiadać o studiach Kulczyka. Jego rozmówca znów jednak roztacza rysujące się perspektywy:
GIERTYCH: „Bo możemy taki »way of life« zrobić. Ty będziesz pisał, a ja będę, słuchaj, sprzedawał to. Dawał ci support prawny”. Mecenas zapewnia, że wszystko będzie bezpieczne. GIERTYCH: „Bierzemy sobie następnego [miliardera – red.]. Bezpieczeństwo całej operacji. Bierzemy to jak przez śluzę”. W tym kontekście pada nazwisko Zygmunta Solorza.
GIERTYCH: „Czy nie możemy napisać książki o Sołowowie [Michale – red.]? […] O Czarneckim [Leszku – red.] można napisać trzecią książkę. […] No to słuchaj. Ja mam kogoś, kto do nich pójdzie. Rzucisz im pytania? Czy już rzuciłeś? […] Zadasz mu [Sołowowowi – red.] pytanie, czy w 1982 r. przewoził biżuterię w odbycie. Delikatnie. Dziewięć takich pytań”. Były wicepremier mówi jasno, jak miałaby działać firma zbierająca haki na biznesmenów.
GIERTYCH: „Masz materiał na następną książkę, to możemy zrobić firmę, tak? Ja daję opiekę prawną. Wszystko załatwię tak, żeby było koszerne. Ty zbierasz materiały, ty piszesz, zadajesz pytania”. Nisztor spółki nie chce. Jego rozmówca tłumaczy jednak, że i tak książka nie wyjdzie, bo Kulczyk zdusi sprawę dzięki swoim finansowym możliwościom.
GIERTYCH: „Piotr, ale tego, Andrzej Andrzejem, co robimy z książką?”.
NISZTOR: „Znaczy ten, ja ci powiem, ja bym chciał to wydać”.
GIERTYCH: „No dobrze, ale dlaczego tu i teraz?”. Nisztor przekonuje, że ukazanie się biografii Kulczyka będzie swoistym testem na to, czy tego typu książki mają w Polsce sens.
PIŃSKI: „Ale pytanie po co?”.
NISZTOR: „Jak? Po to, żeby następne książki były lepsze”. W pewnym momencie Giertych mówi o Kulczyku: „Ja tego gościa nie znoszę. Generalnie z przyjemnością bym patrzył, jak mu inni urywają, co mogą”. Po blisko dwóch i pół godzinie przekonywania mecenas konkluduje.
GIERTYCH: „Masz konkretną ofertę, tak? To nie są, wiesz, machloje, tak dalej […]. Nie ma w tym nic niemoralnego, bo to jest taka sytuacja na rynku. Uważam, że w tym moim działaniu nie ma nic niemoralnego”.
Rozmowa odbywa się w czwartek. Giertych chce, by Nisztor przemyślał sprawę do poniedziałku. Po to, by w nowym tygodniu już „omawiać biznes”.
Nisztor zapewnia dziś: – To było moje ostatnie w życiu spotkanie z Giertychem. Pińskiemu przekazałem, że nie jestem zainteresowany takimi propozycjami.
SPOTKANIE NA WÓDKĘ
Giertych nie odpowiedział na pytania, które do niego skierowaliśmy. Poszedł natomiast do „Gazety Wyborczej”, która w weekendowym wydaniu wydrukowała jego wersję całej historii. Tłumaczenia mecenasa są kuriozalne, pokrętne. Stoją w całkowitej w sprzeczności z tym, co słychać na taśmach. Twierdzi, że jego klientem był człowiek pozostający w bliskich relacjach z miliarderem. – „Chcę Jasiowi zrobić prezent” – tak klient [Giertych nie chce podać jego nazwiska] zapewniał mnie, że chce pomóc Kulczykowi – mówi gazecie.
Giertych przekonuje też „Wyborczą”, że Nisztor wszedł w negocjacje, które zresztą od początku były ze strony mecenasa blefem. – Klient chciał, bym zaproponował kwotę, a potem miałem zerwać negocjacje [z Nisztorem – red.]. Miałem wysondować cenę, jak przy przetargu. Nisztor się zgodził, ale chciał więcej – mówi Giertych. Wersja Giertycha jest kompletnie niespójna. Bo o co w końcu chodziło? O kupienie książki dla anonimowego zleceniodawcy czy o zrywanie negocjacji?
Ale największym problemem Giertycha jest to, że jego wersję kompletnie burzy to, co słychać na nagraniach. Bo w rzeczywistości to były wicepremier naciska na kupienie książki, zależy mu na czasie, chce dopinać biznes z Nisztorem. A sam Nisztor, wbrew temu, co mówi Giertych, wcale nie żąda pieniędzy, unika deklaracji. Inicjatywa w rozmowie jest po stronie mecenasa.
Jeszcze inną wersję (także sprzeczną z tym, co słychać na nagraniach) podaje Jan Piński, który odpowiedział na nasze pytania. Przyznał, że umówił dziennikarza z mecenasem. „Piotr Nisztor rozważał zmianę wydawcy lub sprzedaż zgromadzonego materiału. Umówiłem go m.in. z Romanem Giertychem na towarzyskie spotkanie na wódkę, aby przedyskutować sprawę. […] Mecenas przekonywał Nisztora, że książka jest mu potrzebna na potrzeby prowadzonej wówczas sprawy [chodzi o sprawę Sieczkowskiej – red.], a zebrany materiał może pomóc w jej wygraniu lub zawarciu korzystnej ugody” – napisał naczelny „Uważam Rze”.
Stwierdził, że nie był umówiony z Giertychem na żadne wynagrodzenie za załatwienie tej sprawy. Piński dodał również: „Na prośbę Piotra Nisztora umówiłem go równolegle z przedstawicielami Jana Kulczyka. Z tego, co wiem, Piotr doszedł z nimi do porozumienia i […] zrezygnował z publikacji książki. Nie są mi znane warunki finansowe tych uzgodnień”.
Co na to Nisztor? – To wymysł. Piński nie umówił mnie na spotkanie z przedstawicielami Kulczyka. Nie sprzedawałem książki. Zadaliśmy również pytania Jarosławowi Sroce, członkowi zarządu Kulczyk Holdingu, w którym odpowiada za komunikację korporacyjną i marketingową firmy. W szczególności o to, czy rzeczywiście Piński umówił Nisztora na rozmowy z przedstawicielami biznesmena. – To jakiś obłęd – odpisał Sroka. – Piński pisemnie nam tak odpowiedział. Co pan na to? – To pewnie nawet lepiej, że pisemnie, bo nasi prawnicy będą mieli mniej pracy. To jakiś skandal. Sroka oświadczył też: „Mecenas Giertych nigdy dla nas nie pracował. Nie kontaktował się też z nami w żadnej sprawie. Nikt z nas też niczego nie blokował, nie kupował ani nie padł ofiarą szantażu”.
LISTA PEDAŁÓW
Kwestia książki o Kulczyku nie jest jedyną, która pojawia się w rozmowie z 11 sierpnia 2011 r. między Nisztorem, Giertychem i Pińskim. Giertych jako adwokat nie ma dobrego zdania o sędziach. Mówi, że jest to „środowisko, które jest zamknięte w sobie, nienawidzi wszystkich innych i po prostu ma władzę. Małe pieniądze, wielka władza, czyli frustracja”. Giertych, dziś stronnik PO odwołującej się do liberalnych wartości, prezentuje się w rozmowie jako chorobliwy homofob. Zaczyna od opowieści, że jego dawny druh z LPR Wojciech Wierzejski miał proces za to, że „opublikował listę pedałów” w internecie. Dokładnie zrobił to asystent Wierzejskiego. Giertych utyskuje, że proces się nieznośnie długo ciągnął. Dalej odpowiada, że „pedałem” był jeden z polityków, który zginął w Smoleńsku (w nagraniu pada nazwisko). Mecenas się żali, że gdyby miał tę wiedzę, gdy był w rządzie w 2007 r., toby tę osobę skompromitował publicznie. Kilka razy wraca do pomysłu, że świetną ideą byłoby zrobienie listy „stu pedałów”, rankingu „stu najbardziej wpływowych homoseksualistów”.
GIERTYCH: „Lista stu, i to byłby bardzo ciekawy proces. Bo lista stu homoseksualistów polskiej polityki, tak? Na pierwszym dałbym: Jarek, drugie Kulczyk, trzeci Ziobro, po kolei. I teraz dojdzie do procesu”. PIŃSKI: „No i jak udowodnić, że to obraźliwe?”.
GIERTYCH: „No właśnie. I to jest, kurwa, problem. Bo co powiedzą, że to obraża? Może i nie, prawda? […] Więc zrobiłbyś listę stu i dałbyś przypis tam na dole, że to są typy anonimowych aktywistów. […] Ale co by ci zrobili? Musiałbyś powiedzieć, że w następnym numerze zrobiłbyś listę stu najbardziej wpływowych hetero […] więc pierwszy Donald Tusk, tak? Drugi Komorowski, trzeci Sikorski, czwarty Marek Suski”. Giertych parodiuje też ostatnią rozmowę braci Kaczyńskich. Tę, którą prezydent prowadził z prezesem PiS już z pokładu tupolewa na 20 minut przed katastrofą 10 kwietnia 2010 r.
GIERTYCH: „I piszesz: Jarosław K. albo tak jak ten Sakowicz, piszesz: K. do K.: – Cześć L. Jak mamusia, zdrowa? – Mamusia zdrowa. – W szpitalu? – No, jeszcze w szpitalu. – Co u ciebie słychać, drogi L.? – No u mnie […] prowokację zrobić. Na pewno Tusk prosił Putina, żebyśmy […]. No więc chce, żebyśmy byli zablokowani. – Ląduj i tyle. No. No to pogadamy później. Wyślij Błasika, nie rób tego sam”.Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay