27 stycznia 1945 wyzwolono Auschwitz. "Więźniowie nie przypominali ludzi"

Dodano:
Obozowa brama (fot. DUTCH Patrick van Katwijk / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
70 lat temu armia radziecka otworzyła bramy obozu w Auschwitz. Żołnierze, gdy po raz pierwszy zobaczyli więźniów, bali się do nich podejść. Osadzeni w obozie przypominali żywe szkielety - podaje "Gazeta Wyborcza".
W lipcu 1944 Rosjanie byli już nad Wisłą, ale dalszy pochód Armii Czerwonej wstrzymał wybuch powstania warszawskiego. Walki w Warszawie dały czas Niemcom na rozpoczęcie ewakuacji obozu i zniszczenie dokumentacji. Nazistom nie udało się jednak całkowicie zatrzeć śladów swojej zbrodni - w styczniu czerwonoarmiści dotarli do Oświęcimia. W pierwszej kolejności - 27 stycznia, ok. 9 rano - pojawili się na terenie obozu Auschwitz III - Monowitz.

W sumie w Auschwitz żołnierze radzieccy natknęli się na ok. 7 tys. więźniów, których esesmani nie zdążyli ewakuować lub zamordować. Ocaleni witali żołnierzy ze łzami w oczach. Z drugiej strony Rosjanie bali się podejść do więźniów - wielu z nich cierpiało na gruźlicę, biegunkę głodową i nie przypominało ludzi.

Osadzeni w Auschwitz - skrajnie wyczerpani  fizycznie i psychicznie - byli stopniowo przyzwyczajani do jedzenia. Trzy razy dziennie otrzymywali po jednej łyżce zupy z przecieranych ziemniaków. Przez wiele tygodni po wyzwoleniu pielęgniarki znajdowały jednak pod ich siennikami i materacami chleb - obawiali się, że piekielne warunki życia w obozie znowu wrócą.

W Auschwitz zamordowano co najmniej milion sto tysięcy osób. Byli to głównie Żydzi, ale ginęli także m.in. Polacy i Romowie. Wielu z nich próbowało uciec. Do dziś w Polsce żyje tylko jeden uciekinier z centralnego obozu - podają dziennikarze magazynu TVN24 "Czarno na białym". To Kazimierz Piechowski.

Do obozu 95-letni obecnie mężczyzna trafił bardzo szybko, bo już w listopadzie 1939 roku, i pracował przy jego budowie. - Pracowałem, zbierając trupy. Stoimy pod bramą i nagle słyszymy ryk. „Tür auf!” Co znaczy bramę otworzyć. Truchcikiem lecimy i te nagie pokrwawione ciała na wóź, a następnie do krematorium. Krew się leje aż do krematorium. Wiadomo, że tędy jechał wóz z ciałami - wspominał.

Od jednego z kolegów dowiedział się, że był przeznaczony na śmierć. Wtedy w głowie jego i towarzyszy powstał zamysł ucieczki. - Plan był taki, że jeśli oni mają nas za głupców, a sami są ponad wszystkim, to mogą popełniać błędy. Takie, które wyzwolą nas z tego obozu i ucieczka się uda - mówił pan Kazimierz.

Razem z Piechowskim próbę ucieczki 20 czerwca 1942 podjęło jeszcze trzech współwięźniów. - Gienek (jeden ze współwięźniów - przyp. red.) pracował w garażach i stwierdził, że może skombinować auto. Zabraliśmy mundury SS, dla mnie oficera SS. Broń, amunicja, wszystko co było potrzebne - wyjaśnił. Niemcy byli tak pewni, że nikt nie podejmie próby ucieczki, że przy garażu nie trzymano warty. Więźniowie podjechali ukradzionym autem pod rampę i... zażądali otworzenia bramy.

- Gdy podnieśli szlaban, byliśmy wolni. Ani jeden więzień nie został za tą ucieczkę tknięty. Dlaczego? Bo Niemcy w Berlinie uznali, że tylko przez głupotę esesmanów mogła się zdarzyć - powiedział pan Kazimierz.

27 stycznia to także Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Święto uchwaliło w listopadzie 2005 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ. W Warszawie z tej okazji na ulice miasta wyjedzie zabytkowy tramwaj oznaczony gwiazdą Dawida - podaje TVN Warszawa. Ma przypomnieć mieszkańcom o żydowskich sąsiadach, dla których wyjazd do Auschwitz skończył się tragicznie.

"Gazeta Wyborcza", "Czarno na białym", TVN24, TVN Warszawa, Wprost.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...