Hermaszewski kontra sędziowie w mundurach
Obrońcy Hermaszewskiego odwoływali się od tego wyroku początkowo do Wojskowego Sądu Okręgowego. Podstawą ich apelacji było m.in. to, że sąd skazał porucznika głównie na podstawie zeznań czterech świadków incognito, które zostały prawie w całości utajnione. Nie znając ich treści ani oskarżony, ani jego obrońcy nie mogli się do nich ustosunkować. Obrona powołała się m.in. na ratyfikowaną przez Polskę Konwencję Rzymską z 1950 roku, która na takie utajnienie zeznań nie pozwala, gdyż ogranicza to prawo do obrony. Apelacja została jednak odrzucona.
W marcu 1999 r. Izba Wojskowa Sądu Najwyższego uchyliła jednak wyrok wobec Hermaszewskiego, ze względu na rażące naruszenie prawa oskarżonego do obrony. "Żaden przepis nie zwalnia sądu z udostępnienia stronom zeznań świadka incognito" - uzasadniał sąd. Sprawa wróciła do sądu pierwszej instancji, a ten przekazał ją prokuraturze wojskowej. "Prokuratura od tamtej pory próbowała trzykrotnie wnieść akty oskarżenia przeciw Hermaszewskiemu, sąd odrzucił je jednak ze względu na brak nowych dowodów. W 2002 roku prokuratura wojskowa umorzyła postępowanie w tej sprawie" - wyjaśnił Baszuk. Dodał, że choć po wyjściu z aresztu por. Hermaszewski wrócił do służby, nie pozwolono mu latać. Po przejściu obowiązkowych badań lekarskich okazało się, że ma problemy z kręgosłupem - prawdopodobnie na skutek przebywania w areszcie. "Podjęto decyzję o zwolnieniu go ze służby. Prawdopodobnie w najbliższym czasie mój klient straci pracę" - powiedział Baszuk.
em, pap