Żony do żony (aktl.)
"Jedziemy, żeby upomnieć się o miejsce pracy dla naszych mężów. Powiemy jej, żeby miała wzgląd na nas i na nasze rodziny. Ona też ma rodzinę, może nas zrozumie, jak baba babę" - powiedziała przed wyjazdem do Warszawy Halina Kuleszewicz, niepracująca żona górnika zbytomskiej kopalni Centrum. Wraz z mężem wychowuje troje dzieci.
"Mamy w niej wielkie poparcie. Wydaje nam się, że ona jest kobietą naprawdę +równą+, mimo swojego stanowiska, i może potrafi nam pomóc" - tłumaczyła, dlaczego żony górników postanowiły prosić o pomoc właśnie Jolantę Kwaśniewską.
"Idziemy jako kobiety do kobiety, która znana jest w Polsce z tego, że chce rozumieć kłopoty ludzi, ma udział w różnych instytucjach charytatywnych. Więc oczekujemy, że zrozumie nas jako kobiety i nasze problemy. Liczymy, że nam pomoże" - powiedziała Alicja Dobrowolska z kopalni Centrum.
"Kobieta kobietę zawsze zrozumie" - dodała Grażyna Kaczmarek, również z kopalni Centrum. Na Śląsk przyjechała z Mazur. W kopalni pracuje od 16 lat.
"Pracuję w dziale zatrudnienia i wiem jak to jest, jak przychodzą ludzie z papierami o podpisanie: nie ma pracy, nie ma pracy. Teraz z takim papierkiem ja będę musiała chodzić. Od dawien dawna nie ma żadnych przyjęć. Śmieją się, że dział zatrudnienia na kopalni jest działem zwolnień, a nie przyjęć" - powiedziała.
Kobiet nie przekonują rządowe zapewnienia, że wszyscy pracownicy likwidowanych kopalń znajdą inną pracę lub otrzymają osłony socjalne. "Dla mnie to bajka" - oceniła Halina Kuleszewicz.
"Ja obsługuję punkt konsultacyjny (dla górników odchodzących z kopalń) i wiem jak wygląda restrukturyzacja od dawien dawna" - powiedziała Grażyna Kaczmarek, która również nie wierzy w to, że po zamknięciu kopalni uda jej się znaleźć pracę.
"Obiecują, że dostaniemy pracę, ale na obietnicach się kończy. Cały ciężar decyzji rządu o likwidacji kopalń spada na prywatnych przedsiębiorców, którzy mają nas zatrudnić. A około tysiąc takich firm przez ostatni rok zbankrutowało w Bytomiu. Nie mamy szans znaleźć tam zatrudnienia, tym bardziej, że jest kilkanaście tysięcy bezrobotnych (...). Nas nikt nie chce. Barierą jest też nasz wiek. Średnia 40 lat przekreśla drogę do każdej pracy" - uważa Alicja Dobrowolska.
Kobiety chcą zwrócić uwagę Jolanty Kwaśniewskiej na rosnące na Śląsku bezrobocie, które może zwiększyć się po zamknięciu czterech kolejnych kopalń: Polska-Wirek w Rudzie Śląskiej, Bolesław Śmiały w Łaziskach Górnych oraz Centrum i Bytom II w Bytomiu.
Odwiedziny u prezydentowej to część zapowiadanej przez związkowców akcji w obronie kopalń. W środę ok. 30 kobiet - pracownic i żon górników z kopalni Bolesław Śmiały protestowało przed krakowską kamienicą, w której mieszka wicepremier Jerzy Hausner. Pikieta trwała kilkanaście minut i przebiegła spokojnie. Niewykluczone, że pikiety będą powtarzane w kolejnych dniach.
Związkowcy grożą zaostrzeniem protestu od przyszłego tygodnia. Górniczy sztab protestacyjny zagroził w środę "czynną akcją protestacyjno- strajkową" od 22 września, jeżeli Kompania nie wycofa się z decyzji o likwidacji kopalń. Jednocześnie sztab wezwał wicepremiera Jerzego Hausnera oraz zarząd Kompanii do podjęcia rozmów najpóźniej do 21 września.
Ponadto na dachu zakładu przeróbki mechanicznej węgla kopalni Centrum w Bytomiu nadal protestuje ośmiu górników. Ponad 30 innych trzeci tydzień okupuje siedzibę Kompanii Węglowej. Brawami pożegnali oni kobiety, wyruszające w czwartek do Warszawy właśnie sprzed budynku Kompanii.
sg, pap