Sędziowie zagrozili strajkiem. Chcieli większych "kilometrówek"
Dodano:
Jak podaje sport.pl, 600 sędziów piłkarskich z Dolnego Śląska planowało zastrajkować, z powodu zbyt niskich stawek za dojazdy na mecze. Jeśli rzeczywiście doszłoby do protestu, rozgrywki w niższych ligach zostałyby sparaliżowane.
Dolnośląski Związek Piłki Nożnej zmienił sposób rozliczania sędziowskich "kilometrówek". Wcześniej, za każdy kilometr przejechany podczas dojeżdżania na mecz, każdy z sędziowskiej trójki otrzymywał 0,46 gr za przejechany kilometr. W nowym systemie za dojazdy na stadion mógłby rozliczać się tylko jeden sędziów - kierowca. I za to otrzymywałby 0,83 zł za kilometr. Sędziowie nie zgodzili się z takim rozwiązaniem i zamierzali zastrajkować.
- Asystent sędziego na meczu klasy B dostawał na rękę 47 zł za mecz. Pieniądze z dojazdów traktowaliśmy jako swego rodzaju diety za poświęcony czas. Prowadzenie spotkań to nie tylko przyjazd na mecz, bieganie z gwizdkiem przez 90 minut i powrót do domu. Zdarza się, że na mecz trzeba pojechać 100 albo 200 kilometrów. Na stadionie musimy pojawiać się godzinę przed meczem, a kolejną godzinę zostać po spotkaniu. Poza tym każdy z sędziów płaci za stroje i obuwie z własnej kieszeni - mówił o całej sytuacji jeden z sędziów z Dolnego Śląska, który chciał zachować anonimowość.
Po tym, jak sędziowie zagrozili strajkiem, doszło do spotkania między Sebastianem Tarnowskim (przedstawiciela sędziów) oraz Andrzeja Padewskiego (prezes Dolnośląskiego ZPN) i Marii Kajdan (prezes Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Legnicy).
Podczas czterogodzinnego spotkania, udało się osiągnąć kompromis w tej sprawie, ale żadna ze stron nie chciała poinformować o szczegółach zawartego porozumienia.
sport.pl
- Asystent sędziego na meczu klasy B dostawał na rękę 47 zł za mecz. Pieniądze z dojazdów traktowaliśmy jako swego rodzaju diety za poświęcony czas. Prowadzenie spotkań to nie tylko przyjazd na mecz, bieganie z gwizdkiem przez 90 minut i powrót do domu. Zdarza się, że na mecz trzeba pojechać 100 albo 200 kilometrów. Na stadionie musimy pojawiać się godzinę przed meczem, a kolejną godzinę zostać po spotkaniu. Poza tym każdy z sędziów płaci za stroje i obuwie z własnej kieszeni - mówił o całej sytuacji jeden z sędziów z Dolnego Śląska, który chciał zachować anonimowość.
Po tym, jak sędziowie zagrozili strajkiem, doszło do spotkania między Sebastianem Tarnowskim (przedstawiciela sędziów) oraz Andrzeja Padewskiego (prezes Dolnośląskiego ZPN) i Marii Kajdan (prezes Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Legnicy).
Podczas czterogodzinnego spotkania, udało się osiągnąć kompromis w tej sprawie, ale żadna ze stron nie chciała poinformować o szczegółach zawartego porozumienia.
sport.pl