Wypędzony żąda zwrotu
"Zgodnie z ustawą o języku polskim wszelkie dokumenty powinny być napisane w języku urzędowym, czyli po polsku. Dokumenty obcojęzyczne nie są przez urząd załatwiane" - powiedziała rzeczniczka prezydenta Szczecina Izabela Puławska. Wniosek opatrzony stosowną informacją dotyczącą procedury załatwiania takich spraw przez polskie urzędy został więc odesłany do nadawcy.
Nadawca pisma żądał zwrotu nieruchomości położonej w jednej z peryferyjnych dzielnic Szczecina, na Gocławiu. Według niepotwierdzonych informacji, urzędnicy szczecińskiego magistratu skonfrontowali podany przez obywatela Niemiec adres z ulicami na planie miasta z 1939 roku. Na przedwojennej mapie wymieniona przez wnioskodawcę ulica nie istnieje.
Wniosek ten może być zapowiedzią szerszej akcji roszczeniowej niemieckich wypędzonych. Na początku października tego roku przewodniczący zachodniopomorskiej Platformy Obywatelskiej poseł Krzysztof Zaremba zapowiadał na konferencji prasowej, iż będzie domagał się od polskiego MSZ wyjaśnienia w związku z działalnością niemieckiej firmy Pruskie Powiernictwo (Preussische Treuhand GmbH & Co.). Firma zbiera dane o roszczeniach Niemców wysiedlonych m.in. z obecnych ziem polskich i oferuje im pomoc w ewentualnym odzyskaniu mienia na drodze sądowej. Jak powiedział wówczas poseł, chodziłoby o wyjaśnienie, jaki jest oficjalny pogląd rządu niemieckiego na tę kwestię.
Pruskie Powiernictwo zadeklarowało jakiś czas temu, że chce rozmawiać z polskim rządem w tej sprawie, ale zastrzegło, że gdyby te negocjacje się nie powiodły, zamierza doprowadzić do procesów odszkodowawczych w Polsce, a nawet w sądach europejskich.
Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 roku, który stanowi podstawę stosunków polsko-niemieckich, nie zajmuje się sprawami majątkowymi. Niemiecki rząd nie popiera roszczeń wypędzonych o zwrot mienia.
em, pap