Ks. Stopka dla "Wprost": Kościół w demokracji
Dodano:
Jeszcze nowo wybrany prezydent RP, o wiele dobitniej niż poprzednik manifestujący swój katolicyzm, nie objął urzędu, a już mnożą się czarne scenariusze zapowiadające rychłe zdominowanie życia państwowego przez Kościół. Snują wizje przekształcenia demokratycznego ustroju Polski nie tyle w teokrację, ile w klerokrację. W tle kryje się jednak problem poważny: jakie jest miejsce i rola Kościoła w demokracji?
W wielu umysłach pokutuje przekonanie, że Kościół katolicki nadal, jak za czasów XIX-wiecznych papieży Grzegorza XVI i Piusa IX, jest zdecydowanym przeciwnikiem demokracji. W rzeczywistości stanowisko Kościoła wobec demokracji od czasów Leona XIII ewoluowało, przechodząc fazy tolerancji, dopuszczenia aż po uznanie, poparcie i... obronę.
W listopadzie 2014 r., przemawiając na forum Parlamentu Europejskiego, papież Franciszek zwracał eurodeputowanym uwagę na konieczność wzięcia odpowiedzialności i troski o żywotność demokracji wśród narodów Europy. „Nie da się ukryć, że koncepcja homologacyjna globalizacji oddziałuje na żywotność systemu demokratycznego, osłabiając bogaty, owocny i konstruktywny spór organizacji i partii politycznych między sobą” – mówił, wskazując na niebezpieczeństwo mylenia rzeczywistości demokracji z nowym nominalizmem politycznym. Jego zdaniem zachowanie żywotności demokracji w Europie jest wyzwaniem aktualnego „momentu dziejowego”.
Jan Paweł II, którego podejście do demokracji wielu uważa za przełomowe w historii Kościoła, w encyklice „Centesimus annus” stwierdził jednoznacznie, że docenia on demokrację jako system, który zapewnia udział obywateli w decyzjach politycznych, gwarantuje rządzonym możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych rządów, a także zastępowania ich innymi w sposób pokojowy. Jednak w afirmacji systemu demokratycznego nie był bezkrytyczny. Odwołując się do historii, bardzo mocno akcentował, że demokracja bez wartości szybko przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm.
I tu pojawia się odpowiedź na pytanie o miejsce i rolę Kościoła w demokracji. O. Maciej Zięba OP zauważył przed laty, że chociaż konkretne rozumienie demokracji określa kultura, to istnieje też pewne ponadkulturowe minimum, które zawsze musi być spełnione, bo bez niego demokracja jest po prostu wewnętrznie sprzeczna, czyli niemożliwa. Według o. Zięby Kościół może być „jednym z ważnych interpretatorów tego minimum”. I to bez stawiania się ponad innymi uczestnikami debaty.
Myślę, że także w polskich warunkach Kościół może i powinien okazać się jednym ze „strażników demokracji”, nie ulegając pokusie przekształcania się we wspólnotę polityczną i aktywnego udziału w grze politycznej.
W listopadzie 2014 r., przemawiając na forum Parlamentu Europejskiego, papież Franciszek zwracał eurodeputowanym uwagę na konieczność wzięcia odpowiedzialności i troski o żywotność demokracji wśród narodów Europy. „Nie da się ukryć, że koncepcja homologacyjna globalizacji oddziałuje na żywotność systemu demokratycznego, osłabiając bogaty, owocny i konstruktywny spór organizacji i partii politycznych między sobą” – mówił, wskazując na niebezpieczeństwo mylenia rzeczywistości demokracji z nowym nominalizmem politycznym. Jego zdaniem zachowanie żywotności demokracji w Europie jest wyzwaniem aktualnego „momentu dziejowego”.
Jan Paweł II, którego podejście do demokracji wielu uważa za przełomowe w historii Kościoła, w encyklice „Centesimus annus” stwierdził jednoznacznie, że docenia on demokrację jako system, który zapewnia udział obywateli w decyzjach politycznych, gwarantuje rządzonym możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych rządów, a także zastępowania ich innymi w sposób pokojowy. Jednak w afirmacji systemu demokratycznego nie był bezkrytyczny. Odwołując się do historii, bardzo mocno akcentował, że demokracja bez wartości szybko przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm.
I tu pojawia się odpowiedź na pytanie o miejsce i rolę Kościoła w demokracji. O. Maciej Zięba OP zauważył przed laty, że chociaż konkretne rozumienie demokracji określa kultura, to istnieje też pewne ponadkulturowe minimum, które zawsze musi być spełnione, bo bez niego demokracja jest po prostu wewnętrznie sprzeczna, czyli niemożliwa. Według o. Zięby Kościół może być „jednym z ważnych interpretatorów tego minimum”. I to bez stawiania się ponad innymi uczestnikami debaty.
Myślę, że także w polskich warunkach Kościół może i powinien okazać się jednym ze „strażników demokracji”, nie ulegając pokusie przekształcania się we wspólnotę polityczną i aktywnego udziału w grze politycznej.