Kaleta dla "Wprost": Prawo na dopalaczach

Dodano:
Sebastian Kaleta (fot. WOJCIECH KASZLEJ)
Jesienią 2010 r. ówczesna minister zdrowia, a dzisiejsza premier, Ewa Kopacz, grzmiała w mediach, że problem dopalaczy zostanie zlikwidowany szybko i sprawnie.
W błysku fleszy służby sanitarne konfiskowały szkodliwe substancje, na kolanie napisano ustawę, którą natychmiastowo przegłosowały obie izby polskiego parlamentu, a prezydent ją podpisał. Wielu prawników, szczególnie zajmujących się zasadami przyzwoitej legislacji, krytykowało takie podejście rządzących, którzy na potrzeby zażegnania kryzysu wizerunkowego niszczą bardzo ważne zasady tworzenia prawa. Dziś problem dopalaczy wrócił, właśnie przez to, że niecałe pięć lat temu rozwiązywano go nagłymi, nie do końca przemyślanymi metodami.

Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia po pierwszej turze wyborów prezydenckich, kiedy wyraźnie zaskoczony sytuacją Bronisław Komorowski w ciągu jednego wieczoru podjął decyzję o rozpisaniu referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii politycznych oraz zasady rozstrzygania wątpliwości w przepisach na korzyść podatnika. Sposób rozpisania referendum głośno krytykowali najbardziej szanowani konstytucjonaliści. W sprawie JOW okazuje się, że referendum może być niezgodne z konstytucją. Jest bowiem rozpisane na niewłaściwym etapie. Takie referendum może być zatwierdzające po ewentualnej zmianie konstytucji przez parlament. Pytanie o finansowanie partii politycznych jest logicznym ewenementem. Niezależnie od tego, czy odpowiemy „tak” lub, czy „nie”, wyniki nic nam nie powiedzą.

Pytanie brzmi: „Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?”. Zakładając, że osoba A chce zlikwidowania finansowania, a osoba B chce jego zwiększenia, obie zagłosują na „nie”. Zatem 100 proc. odpowiedzi na „nie” pozwoliłoby zarówno zwiększyć, jak i obniżyć finansowanie dla partii politycznych. Absurd, z jakiego przyjdzie się śmiać naszym potomkom jeszcze przez długie lata.

Obie wymienione sytuacje pokazują, jak prawo jest wykorzystywane w kampanii wyborczej oraz doraźnych działaniach marketingowych. Jednak kiedy kampanijny kurz opadnie, ze złymi przepisami muszą walczyć obywatele i to my ponosimy na każdym kroku koszty nieodpowiedzialnych rządów.

Oczywiście można wymienić jeszcze więcej przykładów ekspresowych ustaw pisanych na kolanie. To choćby ustawa hazardowa, która powstała w kilka dni po wybuchu afery hazardowej, czy błyskawicznie przegłosowana ustawa nakładająca na Lasy Państwowe dodatkowe obciążenia na rzecz Skarbu Państwa.

Koalicja rządząca z równą szybkością uchwala prawo pisane na kolanie, jak i odrzuca w pierwszych czytaniach inicjatywy obywatelskie będące efektem miesięcy prac merytorycznych i wręcz fizycznych.

Autor jest prezesem Stowarzyszenia Młodzi dla Polski, prawnik, rocznik 1989

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...