Oblężenie Europy. Kryzys imigracyjny zagraża spójności Unii Europejskiej
Dodano:
Nasz kontynent nie daje sobie rady z najnowszą falą masowej migracji. Narastający kryzys zaczyna zagrażać spójności Unii Europejskiej.
Największy od II wojny światowej kryzys związany z masowymi migracjami w Europie stał się faktem. Napór widać na tylu odcinkach, że poszukiwanie oddzielnych rozwiązań dla Grecji, Włoch, Malty czy Węgier nie ma sensu. To problem całej Unii Europejskiej, którego nie zaleczą lokalne, chaotyczne próby zatrzymania napływu setek tysięcy migrantów.
Media ukazują drastyczne sceny. Oto w Macedonii policjanci z pałkami i tarczami spychają uchodźców z dziećmi na rękach. Na Morzu Śródziemnym tonie kolejna łódź z 200 osobami na pokładzie. Na Węgrzech ludzie ratują ciężko rannego nastolatka, który spadł z podwozia tira usiłując przedostać się do Austrii. Wreszcie prawdziwy wstrząs, gdy w zamkniętej ciężarówce austriaccy policjanci odkrywają zwłoki 70 uchodźców.
Lista grzechów Europy
Być może obecna fala imigracji byłaby mniejsza, gdyby Europejczycy w ciągu minionego półwiecza sami nie przyczynili się do jej wywołania. Po pierwsze deklarowana od końca ery kolonialnej pomoc rozwojowa dla krajów Afryki po głębszych analizach jawi się jako nieskuteczne działanie na pokaz. Błędne inwestycje, bariery celne i utrudnienia handlowe w połączeniu z korumpowaniem elit okazały się za to hamulcem rozwoju dawnych kolonii. W państwach o ogromnym przyroście naturalnym musiało z czasem pogłębić biedę i wywołać masową migrację.
Po drugie zachodnie ingerencje polityczne i militarne pomogły w osłabieniu reżimów w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Zamiast do eksportu demokracji doprowadziło to do wojen, do zakończonej chaosem arabskiej wiosny i ostatecznie do pojawienia się siejącego terror islamskiego kalifatu. Wszystko to nie tylko skłoniło do masowej migracji Libijczyków czy Syryjczyków, ale otworzyło także drogę na północ zdesperowanym mieszkańcom wielu państw afrykańskich.
Grecja to pierwsze państwo unijne na drodze przybyszów, ale oni tam zostawać nie chcą. Ateński rząd też ich nie zamierza zatrzymywać, więc tłum liczony codziennie w tysiącach płynie dalej. Tamę tej fali próbują stawiać Macedończycy, ale gra okazuje się niewarta świeczki, więc władze małego i słabego kraju odpuszczają, niech martwią się inni. Tak samo na sprawę patrzą w Belgradzie. Serbowie nie kryją się już nawet z tym, że chcą odegrać jedynie rolę „pokoju przechodniego”, podstawiając wręcz autobusy, którymi przybysze z południa odstawiani są na granicę z Węgrami, by zdążyć ją przekroczyć, zanim do końca roku powstanie osławiony już 175-kilometrowy płot z drutu kolczastego.
Jego budowa to tylko odruch frustracji, bo żaden płot nie powstrzyma nowej wędrówki ludów. Jeśli jednak utrudnienia stają się zbyt dokuczliwe albo ryzyko zbyt wielkie, wówczas ludzki strumień znajduje inny kanał. Od kilku dni media donoszą o nagle zwiększającym się ruchu w portach nad Morzem Północnym – w Dunkierce, Zeebrugge i Hoek van Holland. To najwyraźniej skutek rozlania się fali imigrantów chwilowo zatrzymanej w Calais.
Unijni politycy nie mają zbyt wielu pomysłów. Forsowany od kilku miesięcy i w ubiegłym tygodniu poparty po raz kolejny przez kanclerz Merkel i prezydenta Hollande’a plan „rozparcelowania” imigrantów nie zyskuje powszechnej akceptacji...
(...)
Więcej na ten temat w najnowszym numerze "Wprost" dostępnym w kioskach od poniedziałku 31 sierpnia. "Wprost" można zakupić także w wersji do słuchania oraz na AppleStore i GooglePlay.
Media ukazują drastyczne sceny. Oto w Macedonii policjanci z pałkami i tarczami spychają uchodźców z dziećmi na rękach. Na Morzu Śródziemnym tonie kolejna łódź z 200 osobami na pokładzie. Na Węgrzech ludzie ratują ciężko rannego nastolatka, który spadł z podwozia tira usiłując przedostać się do Austrii. Wreszcie prawdziwy wstrząs, gdy w zamkniętej ciężarówce austriaccy policjanci odkrywają zwłoki 70 uchodźców.
Lista grzechów Europy
Być może obecna fala imigracji byłaby mniejsza, gdyby Europejczycy w ciągu minionego półwiecza sami nie przyczynili się do jej wywołania. Po pierwsze deklarowana od końca ery kolonialnej pomoc rozwojowa dla krajów Afryki po głębszych analizach jawi się jako nieskuteczne działanie na pokaz. Błędne inwestycje, bariery celne i utrudnienia handlowe w połączeniu z korumpowaniem elit okazały się za to hamulcem rozwoju dawnych kolonii. W państwach o ogromnym przyroście naturalnym musiało z czasem pogłębić biedę i wywołać masową migrację. Po drugie zachodnie ingerencje polityczne i militarne pomogły w osłabieniu reżimów w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Zamiast do eksportu demokracji doprowadziło to do wojen, do zakończonej chaosem arabskiej wiosny i ostatecznie do pojawienia się siejącego terror islamskiego kalifatu. Wszystko to nie tylko skłoniło do masowej migracji Libijczyków czy Syryjczyków, ale otworzyło także drogę na północ zdesperowanym mieszkańcom wielu państw afrykańskich.
Reakcja łańcuchowa
Codzienne wiadomości ukazują jak na dłoni reakcję łańcuchową oddziałującą na kolejne obszary wędrówki migrantów. Oto grecki prom „Eleftherios Venizelos” zwozi do Aten uchodźców przybywających na wyspę Lesbos (a w kolejce czekają już także ci, którzy dopłynęli do innych wysp).Grecja to pierwsze państwo unijne na drodze przybyszów, ale oni tam zostawać nie chcą. Ateński rząd też ich nie zamierza zatrzymywać, więc tłum liczony codziennie w tysiącach płynie dalej. Tamę tej fali próbują stawiać Macedończycy, ale gra okazuje się niewarta świeczki, więc władze małego i słabego kraju odpuszczają, niech martwią się inni. Tak samo na sprawę patrzą w Belgradzie. Serbowie nie kryją się już nawet z tym, że chcą odegrać jedynie rolę „pokoju przechodniego”, podstawiając wręcz autobusy, którymi przybysze z południa odstawiani są na granicę z Węgrami, by zdążyć ją przekroczyć, zanim do końca roku powstanie osławiony już 175-kilometrowy płot z drutu kolczastego.
Jego budowa to tylko odruch frustracji, bo żaden płot nie powstrzyma nowej wędrówki ludów. Jeśli jednak utrudnienia stają się zbyt dokuczliwe albo ryzyko zbyt wielkie, wówczas ludzki strumień znajduje inny kanał. Od kilku dni media donoszą o nagle zwiększającym się ruchu w portach nad Morzem Północnym – w Dunkierce, Zeebrugge i Hoek van Holland. To najwyraźniej skutek rozlania się fali imigrantów chwilowo zatrzymanej w Calais.
Unijni politycy nie mają zbyt wielu pomysłów. Forsowany od kilku miesięcy i w ubiegłym tygodniu poparty po raz kolejny przez kanclerz Merkel i prezydenta Hollande’a plan „rozparcelowania” imigrantów nie zyskuje powszechnej akceptacji...
(...)
Więcej na ten temat w najnowszym numerze "Wprost" dostępnym w kioskach od poniedziałku 31 sierpnia. "Wprost" można zakupić także w wersji do słuchania oraz na AppleStore i GooglePlay.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.