Internauci kpią z Liroya
Dodano:
Na Facebooku powstała strona satyryczna "Liroy poseł na Sejm VIII kadencji - nieoficjalny fanpage". Jej autorzy kpią z Piotra Liroya-Marca, który zdobył mandat poselski z listy Kukiz’15.
Na oficjalnym profilu Liroya pojawiła się zapowiedź, że jeżeli w ciągu doby ta strona nie przestanie istnieć, zgłosi na prokuraturę istnienie tej strony jako szkalowanie posła na Sejm RP. Później wpis został usunięty.
Na stronie Liroya na Facebooku pojawiło się za to kolejny wpis:
"Sprawdzam internety i nie wierzę, robi się coraz ciekawiej hehe. Spędzam sobie czas z rodziną a tu okazuje się że jestem w tym samym czasie dość aktywny w sieci. Jeżeli komukolwiek do głowy przyszła myśl, że mógłbym kiedykolwiek napisać ten szeroko omawiany post to znacie mnie BARDZO SŁABO, żeby nie napisać W OGÓLE. Przy okazji gratuluję pomysłodawcom sposobu na promocję... a przy okazji jak to było ? "StopPomówieniom "? Co za beka, a wystarczyło zapytać bo ponoć się "znamy". Miłej nocy wszystkim LIROY"
Twórcy nieoficjalnego fanpage'a odpowiedzieli jednak na Facebooku w formie listu otwartego. "(...)pisanie ultimatum połączonego ze straszeniem więzieniem na fejsbukowym wallu w stosunku do dwóch studenciarzy, nawet naszym zdaniem jest trochę nie teges. Szczególnie, że w klimacie powstającej z martwych IV RP, wiemy, że nie są to groźby bez pokrycia " - czytamy w liście.
Przypomnieli Liroyowi, że jest "demokratycznie wybranym reprezentantem narodu". -"Już nie osobą prywatną, a publiczną personą, którą my, obywatele RP, jako pański pracodawca, będziemy obserwować i poddawać krytyce. I będzie to obserwacja dużo dogłębniejsza niż w wykonaniu paparazzich z SuperEkspersu i redaktorów Pudelka. I będzie to krytyka dużo silniejsza, niż recenzentów muzycznych przesłuchujących płyty Liroya. I, stety-niestety, musi Pan być na to gotowy" - dodali.
Zastanawiali się także, co by było, gdyby Jarosław Kaczyński albo Donald Tusk postanowił uciszać wszystkich krytyków i komentatorów. "Mamy cichą nadzieję, że obecna wrzawa w internetach będzie drobną nauczką, co się dzieje, kiedy w 'demokratycznym państwie prawa' próbuje się straszyć publicznie sądami i uciszać wszelką nawet-nie-krytykę. I może dobrze się stało, że przekonał się Pan o tym na forum niszowego fanpejdża na fejsbuniu, a nie forum krajowym bądź międzynarodowym, gdzie stawka jest dużo wyższa niż szydera w internetach" - napisali.
Zapowiedzieli, że strona nie zostanie usunięta: "Trzymamy kciuki za legalizację gibonów, fanpejdż zostawiamy i, aby ułatwić Panu dochodzenie swoich praw i zszarganego imienia".
Facebook
Na stronie Liroya na Facebooku pojawiło się za to kolejny wpis:
"Sprawdzam internety i nie wierzę, robi się coraz ciekawiej hehe. Spędzam sobie czas z rodziną a tu okazuje się że jestem w tym samym czasie dość aktywny w sieci. Jeżeli komukolwiek do głowy przyszła myśl, że mógłbym kiedykolwiek napisać ten szeroko omawiany post to znacie mnie BARDZO SŁABO, żeby nie napisać W OGÓLE. Przy okazji gratuluję pomysłodawcom sposobu na promocję... a przy okazji jak to było ? "StopPomówieniom "? Co za beka, a wystarczyło zapytać bo ponoć się "znamy". Miłej nocy wszystkim LIROY"
Twórcy nieoficjalnego fanpage'a odpowiedzieli jednak na Facebooku w formie listu otwartego. "(...)pisanie ultimatum połączonego ze straszeniem więzieniem na fejsbukowym wallu w stosunku do dwóch studenciarzy, nawet naszym zdaniem jest trochę nie teges. Szczególnie, że w klimacie powstającej z martwych IV RP, wiemy, że nie są to groźby bez pokrycia " - czytamy w liście.
Przypomnieli Liroyowi, że jest "demokratycznie wybranym reprezentantem narodu". -"Już nie osobą prywatną, a publiczną personą, którą my, obywatele RP, jako pański pracodawca, będziemy obserwować i poddawać krytyce. I będzie to obserwacja dużo dogłębniejsza niż w wykonaniu paparazzich z SuperEkspersu i redaktorów Pudelka. I będzie to krytyka dużo silniejsza, niż recenzentów muzycznych przesłuchujących płyty Liroya. I, stety-niestety, musi Pan być na to gotowy" - dodali.
Zastanawiali się także, co by było, gdyby Jarosław Kaczyński albo Donald Tusk postanowił uciszać wszystkich krytyków i komentatorów. "Mamy cichą nadzieję, że obecna wrzawa w internetach będzie drobną nauczką, co się dzieje, kiedy w 'demokratycznym państwie prawa' próbuje się straszyć publicznie sądami i uciszać wszelką nawet-nie-krytykę. I może dobrze się stało, że przekonał się Pan o tym na forum niszowego fanpejdża na fejsbuniu, a nie forum krajowym bądź międzynarodowym, gdzie stawka jest dużo wyższa niż szydera w internetach" - napisali.
Zapowiedzieli, że strona nie zostanie usunięta: "Trzymamy kciuki za legalizację gibonów, fanpejdż zostawiamy i, aby ułatwić Panu dochodzenie swoich praw i zszarganego imienia".