Za głosowanie na dwie ręce (aktl.)
W marcu tego roku Chaładaj i Jarmoliński głosowali za nieobecnych Mieczysława Czerniawskiego i Alfreda Owoca w sprawie o wotum nieufności dla ministra infrastruktury Marka Pola. Przyznali się, po czym wszyscy czterej zostali wykluczeni z klubu SLD.
Na polecenie ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka i Prokuratora Apelacyjnego w Warszawie Zygmunta Kapusty śledztwo wszczęto - po doniesieniu marszałka Sejmu Marka Borowskiego - w sprawie poświadczenia nieprawdy przez dwóch posłów. Grozi za to kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
We wniosku przesłanym 17 listopada przez Prokuraturę Okręgową Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie, jako jednostce nadrzędnej, stwierdzono, że istnieje "uprawdopodobnione podejrzenie", iż Chaładaj i Jarmoliński - jako funkcjonariusze publiczni - poświadczyli nieprawdę i przekroczyli swoje uprawnienia. Chaładaj miał oddać 6 głosów za Czerniawskiego, a Jarmoliński - 41 głosów za Owoca.
By postawić obu formalne zarzuty, potrzebna jest zgoda Sejmu na uchylenie immunitetu (lub rezygnacja z niego przez samych zainteresowanych). Wniosek o uchylenie immunitetu przesyła Izbie prokurator generalny.
Jak podał w środę rzecznik Prokuratury Okręgowej, Maciej Kujawski, dowodami w sprawie są m.in. wydruki głosowań, ich zapisy telewizyjne (m.in. z TAI i TVN-24) oraz zeznania zainteresowanych posłów, a także posła RKN Roberta Luśni, który odkrył fakt podwójnego głosowania w klubie SLD.
"Ze zgromadzonego materiału dowodowego wynika, że karty do głosowania posłów Czerniawskiego i Owoca zostały użyte wbrew woli dysponentów" - tak Kujawski odpowiedział na pytanie PAP, czy można mówić o ewentualnych zarzutach wobec Czerniawskiego i Owoca. Prokurator dodał, że Chaładaj zeznał, iż "nie pamięta, czy zostawił kartę w czytniku", a Jarmoliński - iż "nikogo świadomie nie upoważniał do głosowania w jego imieniu".
Do innego głośnego głosowania za nieobecnych kolegów doszło w Sejmie w październiku 1992 r., podczas przyjmowania uchwały o założeniach polityki społeczno-gospodarczej na 1993 r. TVP pokazała, jak za nieobecnych posłów głosowało kilku posłów. Byli to Tadeusz Gajda (PSL), Marian Kozłowski (SLD), Marcin Libicki (ZChN), Zbigniew Mierzwa (PSL), Henryk Strzelecki (PSL) i Andrzej Zakrzewski (Polski Program Liberalny). Czterech z nich (Gajda, Libicki, Strzelecki i Zakrzewski) zostało oskarżonych przez prokuraturę o poświadczenie nieprawdy przez głosowanie na "cztery ręce". Ich sprawa została jednak umorzona w 1994 r. przez sąd.
sg, pap