Lisicki: TK uniemożliwiałby wprowadzanie zmian, których chciało PiS
Zdaniem Lisickiego politycy Platformy podjęli próbę stworzenia z Trybunału ośrodka blokującego zmiany w kraju. Publicysta stwierdził, że dowodem takiej chęci jest szybkość, determinacja i zaangażowanie włożone we wprowadzanie nowych przepisów. Redaktor naczelny "Do Rzeczy" powiedział, że obecnie mamy do czynienia z dwoma logikami: formalną i polityczną.
"Konflikt nie jest na rękę PiS-owi"
- Ten konflikt nie jest na rękę PiS-owi. To nie jest tak, że plan był przygotowany, bo to pole zostało wyznaczone przez rozwój wcześniejszych sytuacji. Gdyby PiS zachował się tak, jak mu proponowano, czyli wybrał tylko dwóch sędziów, to z góry można sądzić, że zmiany byłyby zablokowane - zauważył publicysta. Jego zdaniem, gdyby PiS nie zajmował się obecnie TK, to głównym tematem dyskusji byłaby reforma mediów publicznych, gdyż aktualnie istnieje ogromna dysproporcja sił.
- Mamy trzy wielkie telewizje, które w większym, czy mniejszym stopniu wspierają dzisiejszą opozycję. W przypadku prywatnych mediów decyduje tu postawa samych dziennikarzy, ponieważ oni są wychowani tak, że z góry dostrzegają w rządach prawicowych większe niebezpieczeństwo niż w rządach liberalnych- powiedział.
Dziennikarze nie wiedzą, co się dzieje w Polsce?
Lisicki stwierdził, że słowa, jakie obecnie wypowiadają europejscy politycy pod adresem Polski, są pochodną tego, co mówi się w kraju. Ponadto zdaniem publicysty, biorąc pod uwagę fakt, że do walki dołączyły ośrodki medialne, to ich opinie stały się punktem odniesienia. Według Lisickiego wielu dziennikarzy nie wie, co dzieje się w Polsce.
Redaktor naczelny "Do Rzeczy" podał przykład szefa węgierskiego rządu Victora Orbana, którego działania nie były dobrze przyjmowane przez europejskich polityków. Wtedy jednak premier często występował w europarlamencie i tłumaczył sytuację. - Z pewnością w PiS-ie są ludzie, którzy potrafią to zrobić tzn. racjonalnie argumentować i używać języka, który trafia do ich odbiorców. Taki zły wizerunek ma potem praktyczne konsekwencje np. w stosunku inwestorów do rynku. Taka opinia nie leży w polskim interesie - skwitował.
Telewizja Republika