Paweł Kowal dla „Wprost”: Czterej pancerni za prawicą

Dodano:
Paweł Kowal (fot. Wprost )
Gdyby w 2005 r. PiS i PO utworzyły POPiS, gdyby na jego czele stanął charyzmatyczny polityk i stworzył na tej bazie jedną partię, to byłby taki polski Fidesz. Ów Fidesz walczyłby z resztkami partii postkomunistycznej, która by jeździła po Europie i upraszała o pomoc w zachowaniu demokracji. Różnica między Polską a Węgrami polega właśnie na tym, że gdy na Węgrzech Viktor Orbán dokręca odcinki walki z komuną, na polskiej scenie walczą ze sobą partie o solidarnościowych korzeniach i każda z nich chce być choć trochę prawicowa. W te same buty (by tylko nie być lewicą) wchodzi Nowoczesna.

Dziś na naszej scenie nie ma więc lewicy prawdziwej, rasowej. Adrian Zandberg okazał się gwiazdą jednego wieczoru – przedwyborczego. Nie ma też lewicy postkomunistycznej – jej grabarzem okazał się ten sam młody polityk, zgodnie z najnowszymi trendami warszawskiego salonu wystylizowany na drwala.

Trzeba będzie bez nich żyć. Aż trudno uwierzyć, że tak banalnie kończy się epoka, której początków trzeba szukać w 1944 r. Bo tym razem to już chyba naprawdę koniec postkomunistycznej lewicy. Wieszczono go w czerwcu 1989 r., wieszczono po aferze Rywina, wieszczono, gdy Leszek Miller poszedł do Samoobrony, wieszczono po wyborach prezydenckich w 2015 r., gdy SLD wystawiło Magdalenę Ogórek. Jeden z tych polityków lewicy, co to im się z racji metryki 22 lipca z niczym nie kojarzy, nawet z batonami, spotkany przed ostatnimi wyborami pocieszał się, że w sondażach kiepsko, ale ukryte 3 proc. ma dać, jak to ujął filuternie, Ludowe Wojsko Polskie. Tak określił grupę wyborców, którzy swój najlepszy czas w życiu mieli za Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego. Tym razem czterej pancerni nie pomogli: jako ostatni zdradzili lewicę. Zresztą już ostatnio często wybierali prawicę, bo na stare lata wolą różaniec niż prawa dla homoseksualistów, na rowerze nie jeżdżą, a zamiast warzywek chętnie, nie mówiąc lekarzowi z wojskowej kliniki, przekąszą golonkę.

Teraz idzie czas walki o lewicowych wyborców, ale już nie o LWP. PiS, PO i Nowoczesna powalczą o młodszych, którzy przynajmniej w jakimś stopniu czują się lewicą: do pierwszych pójdą młodosocjaliści, bo liczą na umowę o pracę na stałe, PO i Nowoczesna podzielą się wegetarianami i cyklistami. Stary plan „wielkiej PO”, która miała być jak amerykańscy demokraci od lewa do centrum, miała „zjeść Millera”, jak tłumaczył jeden z tych w PO, co to „głowa gorąca”, będzie przynajmniej w jednym punkcie zrealizowany: Polska staje się krajem bez lewicy. Będą tylko konserwatyści i liberałowie. Millerowi jedno trzeba przyznać: skóry tanio nie sprzedał. Wolał iść na komentatora lekko wspierającego PiS niż na przystawkę do Ewy Kopacz. Tak się skończył w Polsce postkomunizm.

*Historyk, publicysta, pracuje w ISP PAN

Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost”, który trafi do kiosków w poniedziałek, 25 stycznia 2016 r. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchaniaoraz na  AppleStore GooglePlay.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...