Andrzej Celiński pozwał IPN w związku z ujawnieniem tzw. akt Kiszczaka
Wśród dokumentów, które zostały upublicznione znajdował się m.in. list Celińskiego do gen. Kiszczaka. - To króciutki liścik, nie pamiętam go, ale najprawdopodobniej była to grzecznościowa odpowiedź na gratulacje, które mogłem otrzymać po wyborze do prezydium Senatu - tłumaczył polityk.
W opinii byłego opozycjonisty "taki kontekst liściku wyklucza potrzebę jego ujawnienia do wiadomości opinii publicznej". - Od momentu przejęcia akt, to właśnie prezes IPN jest odpowiedzialny za ochronę zawartych tam danych osobowych, tymczasem upubliczniony został mój adres - mówił Celiński. Polityk dodał, że "zawsze będzie to pamiętał IPN, ponieważ od kilkunastu dni stał się obiektem nieprawdopodobnego hejtu".
- Ponadto, ujawnienie dokumentów nie pozostało bez wpływu na zdrowie mojej matki. 25 lutego, dzień po publikacji akt, po telefonach nieodbieranych od mojej mamy, która ma 97 lat, pojechałem do jej domu i znalazłem ją nieprzytomną, leżącą w kuchni - zaznaczył Celiński. - Wieczorem poprzedniego dnia w TVP pojawiła się wiadomość o tym, że miałem jakieś lewe kontakty z generałem Kiszczakiem - tłumaczył. Matka Celińskiego "jest już z powrotem w domu, ale nie będzie już mogła normalnie funkcjonować". - Oczywiście wylew, udar mózgu, zawsze się w tym wieku może zdarzyć. Natomiast ja to będę IPN-owi pamiętał do końca życia - podkreślił Celiński.
TVN 24