Petru: Gdybym był szefem MSZ, podałbym się do dymisji
Brak spotkania Andrzeja Dudy z Barackiem Obamą został przez Petru określony jako porażka polskiej dyplomacji. – To obniża rangę Polski na arenie międzynarodowej. Bardzo źle się stało, że do tego spotkania ma nie dojść – oceniał.
Lider Nowoczesnej wyśmiał twierdzenie, że odmowa spotkania z polskim prezydentem to wina opozycji. - Nie dzwoniłem do prezydenta Baracka Obamy w tej sprawie. Po drugie, przypomnę, umiędzynarodowił tę sprawę minister Waszczykowski wysyłając zapytanie i prośbę do Komisji Weneckiej o opinię. To nie ja wysłałem, tylko minister Waszczykowski – odpowiadał Petru.
– Gdybym był w roli MSZ namawiałbym mojego prezesa, szefa mojego klubu, żeby tego typu akcji z Trybunałem Konstytucyjnym nie przeprowadzać i prawdopodobnie, gdyby została przeprowadzona, podałbym się do dymisji – stwierdził.
Apel Kaczyńskiego
Przypomnijmy, Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości wystąpił w czwartek 24 marca z apelem do polityków o zaprzestanie prowadzenia ostrych sporów politycznych przynajmniej do czasu zakończenia wizyty papieża Franciszka w Polsce podczas lipcowych Światowych Dni Młodzieży.
– Chciałem zwrócić się za pośrednictwem mediów do przywódców wszystkich partii parlamentarnych oraz liczących się partii pozaparlamentarnych o to, abyśmy wspólnie postanowili, by w tej sytuacji, która ukształtowała się dziś w Europie - i na zachodzie i na wschodzie - ale także w Polsce, nie prowadzili, przynajmniej do momentu, kiedy zakończy się wizyta Ojca Świętego w Polsce, ostrych sporów politycznych – zaapelował prezes PiS.
Kompromis rozłożony w czasie
– Polacy oczekują wyjścia z tego klinczu, w którym się znaleźliśmy. To wymaga zaangażowania wszystkich sił politycznych. Polacy w historii zawsze umieli się dogadać – przekonywał z kolei Ryszard Petru.
Propozycja rozwiązania konfliktu polegałaby na porozumieniu ponadpartyjnym, którego głównym elementem byłaby partia rządząca. – Musi być opublikowany wytok Trybunału. To jest warunek podstawowy. Drugi element jest taki, iż opozycja nie zgłasza kandydatów do TK. Osobą, która zostanie przyjęta w poczet sędziów TK będzie pierwsza osoba zgłoszona przez PiS w grudniu. Równolegle prezydent przyjąłby wtedy ślubowanie od pierwszej osoby, która została powołana przez poprzedni parlament w czerwcu. Ten mechanizm byłby powtórzony trzy razy – zaproponował lider Nowoczesnej.
Wprost.pl, Polsat News, TVN 24