Groził, ale nie skoczył (aktl.)

Dodano:
Po prawie trzech godzinach, grożący popełnieniem samobójstwa w centrum Warszawy młody mężczyzna zszedł na ziemię z wysokiego ramienia dźwigu.
27-latek, który rano wspiął się na wysokie ramię dźwigu stojącego tuż obok skrzyżowania ul. Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich i groził, że popełni samobójstwo, jest w jednym ze stołecznych szpitali na obserwacji -  poinformowała Komenda Stołeczna Policji.

Dotychczas nie był przesłuchiwany, nieznane są więc przyczyny jego desperackiego kroku. Według policjantów, może w szpitalu pozostać nawet kilka dni. Jak poinformował Piotr Olek z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji, to nie była pierwsza próba samobójcza 27-latka. Prawie rok temu policjanci "zdjęli" go z jednego z budynków w Warszawie.

Dramat rozpoczął się tuż po godzinie 7. Stołecznych policjantów powiadomił przechodzień, który zauważył mężczyznę wspinającego się na dźwig w pobliżu hotelu Metropol. Na miejsce natychmiast przyjechała karetka, straż pożarna i policja. Strażacy rozmieścili poduszki powietrzne. Mężczyzna balansował na ramieniu dźwigu na wysokości ok. 50 metrów. Stojący na dole policjanci najbardziej obawiali się, że skostniały z zimna, poślizgnie się i spadnie.

Bardzo szybko na ul. Marszałkowskiej i w Al. Jerozolimskich utworzyły się korki. Kierowcy zwalniali by zobaczyć co się dzieje. Policja musiała też wyłączyć z ruchu fragment Marszałkowskiej w pobliżu dźwigu. Funkcjonariusze ręcznie kierowali ruchem.

Trzej policjanci, stojąc na dachu Metropolu, nawiązali kontakt z desperatem. Po prawie trzech godzinach negocjacji mężczyzna zdecydował się zejść. Został przewieziony do szpitala.

Policja szacuje, że koszty akcji ratowniczej będą bardzo duże. Być może obarczony nimi zostanie niedoszły samobójca.

em, pap

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...