To nie musiał być zamach
"Ta wersja dotychczas nie została wykluczona. Jest ona rozpatrywana, tym bardziej, że dotychczas nikt nie wziął na siebie odpowiedzialności za zbrodnię" - powiedział rzecznik Federalnej Służby Bezpieczeństwa Siergiej Ignatczenko.
Pomimo że już w piątek pojawił się w Moskwie rysopis domniemanego sprawcy - mężczyzny o "kaukaskim" wyglądzie, Ignatczenko zaznaczył, że na razie nie ma wystarczających dowodów, by wskazać autorów aktu terrorystycznego. "Obecnie mówienie z całą pewnością o udziale konkretnych osób w tej zbrodni jest przedwczesne. Prowadzone jest śledztwo" - powiedział rzecznik rosyjskich służb specjalnych.
Tymczasem brytyjska gazeta "Sunday Times" napisała w niedzielnym wydaniu, że według jej informacji wybuch był zamachem, za którym stoi saudyjski bojownik Abu al-Walid al-Gamidi, znany w Rosji jako Abu Walid. Temu 36-letniemu komendantowi polowemu walczącemu po stronie Czeczenów, rosyjska FSB zarzuca przygotowanie kilku zamachów terrorystycznych, w tym grudniowych wybuchów pod hotelem "Nacional" w Moskwie i w kaukaskich Jessientukach, gdzie wysadzono pociąg podmiejski.
Czeczeńscy separatyści odrzucają odpowiedzialność za piątkowy zamach. Nie przyznał się też do niego radykalny komendant Szamil Basajew, który często bierze na siebie odpowiedzialność za podobne akcje i który usprawiedliwiał w jednym ze swoich dokumentów zamachy przeciwko ludności cywilnej.
em, pap