Japończycy uwolnieni, Włoch zamordowany (aktl.)
Pokazała ich telewizja Al-Dżazira - dwóch mężczyzn i kobietę - w momencie spotkania z przedstawicielem Muzułmańskiego Stowarzyszenia Kleryków, któremu przekazali uwolnionych zakładników rebelianci. Są to więc najprawdopodobniej te osoby, których śmiercią grozili porywacze, domagając się wycofania wojsk japońskich z Iraku. Uprowadzono wówczas dziennikarza Soichiro Koriyamę, 18-letniego Noriaki Imai i pracowniczkę jednej z organizacji charytatywnych Nahoko Takato. Reuter pisze, że nieznany jest natomiast los dwóch dalszych Japończyków, którzy zaginęli w okolicach Bagdadu.
Japonia zalicza się do państw zdecydowanie popierających działania Stanów Zjednoczonych w Iraku i premier Junichiro Koizumi wielokrotnie oświadczał, że nie wycofa 550 żołnierzy, stacjonujących w rejonie miasta Samawa, na południu Iraku.
Misja żołnierzy ograniczona jest do pomocy humanitarnej i prac przy odbudowie zniszczeń wojennych. Mimo to, w Japonii coraz częściej dają się słyszeć głosy domagające się wycofania wojsk z Iraku.
Tymczasem szef włoskiego MSZ Franco Frattini ujawnił, że w środę został zamordowany 36-letni Fabrizio Quattrocchi, jeden z czterech porwanych w Iraku włoskich ochroniarzy. Na wiadomość o jego zabiciu przez członków nieznanej wcześniej organizacji określającej się jako "Zielona Falanga Mahometa", premier Włoch Silvio Berlusconi powiedział, że zabójcy "pozbawili go życia, ale nie mogą pozbawić nas uznawanych wartości i zaangażowania na rzecz pokoju". W czwartek wysłał do Iraku swojego doradcę Gianniego Castellanetę, by nawiązał kontakty i próbował uwolnić pozostałych trzech włoskich zakładników.
Frattini zapewnił przy tym, że "nie do pomyślenia" są jakiekolwiek negocjacje z przywódcą terrorystycznej organizacji islamskiej Al-Kaida Osamą bin Ladenem, których celem byłoby uwolnienie porwanych Włochów i około 40 obywateli innych krajów.
Razem z pochodzącym z Genui Quattrocchim rebelianci zatrzymali 34-letniego Salvatore Stefiego z Sycylii, 35-letniego Umberto Cupertino z Apulii i 37-letniego Maurizo Aglianę z Toskanii.
Szef włoskiego MSZ ujawnił za zgodą rodziny zamordowanego treść kasety wideo z nagraniem egzekucji, udostępnionej przez arabską stację telewizyjną Al-Dżazira. "Kiedy zabójcy wymierzyli w niego pistolet, ściągnął z głowy kaptur, który zasłaniał mu twarz i krzyknął, że teraz pokaże, jak Włoch umiera" - ujawnił Frattini.
Quattrocchi przebywał w Iraku z przerwami od jesieni zeszłego roku, pracując dla jednej firm ochroniarskich. O jego pobycie w Bagdadzie wiedziała jednak tylko narzeczona, gdy matka była przekonana, że syn przebywa w Kosowie. Quattrocchi zamierzał zarobić w Iraku na kupno domu i założenie rodziny.
Władze włoskie stanowczo zaprzeczają jakoby zamordowany był jednym z walczących w Iraku najemników lub funkcjonariuszem służb specjalnych. Przewodniczący opozycyjnej partii Demokratycznej Lewicy Massimo D'Alema domaga się jednak wyjaśnienia opublikowanej w prasie informacji o porwaniu przez rebeliantów w Iraku również dwóch włoskich agentów służb specjalnych.
Mimo nadejścia tej tragicznej wiadomości, minister obrony Włoch Antonio Martino powtórzył, że wojska włoskie nie wycofają się z Iraku. "Włochy mają zamiar doprowadzić do końca misję w Iraku, której celem jest przywrócenie nadziei narodowi ciemiężonemu od dziesięcioleci przez brutalną i krwawą dyktaturę" - powiedział minister Martino, wyrażając ubolewanie z powodu zamordowania Quattrocchiego.
em, pap