Rozmowy czy atak? (aktl.)
Niemiecka agencja dpa pisze, że Amerykanie rozprowadzili w Nadżafie ulotki z informacją, że al-Sadr jest wyjęty spod prawa i musi zostać ukarany. Żądają w nich, żeby Armia Mahdiego złożyła broń i opuściła Nadżaf.
Reuter odnotowuje informacje na temat polskich zastrzeżeń, zamieszczone w piątek przez "Gazetę Wyborczą", cytując opinię "wysokiego rangą polskiego dyplomaty", że wejście do Nadżafu byłoby "katastrofą" i że odwróciliby się od koalicji umiarkowani przywódcy szyiccy.
Al-Sadr ostrzegł Stany Zjednoczone, że gdyby siły USA zabiły go lub zatrzymały, Irakijczycy zareagują z "niewyobrażalną srogością". Amerykanie nie ukrywali, że chodzi im nie tyle o opanowanie samego Nadżafu, co o ujęcie lub zabicie al-Sadra.
W Nadżafie przebywa wysłannik Teheranu Hosein Sadeghi, ale przedstawiciele Muktady al-Sadra powiedzieli, że do spotkania nie doszło. Według AP, wizytę Sadeghiego zaaranżowali Brytyjczycy i "wydaje się", że zaaprobowały ją Stany Zjednoczone, co "odzwierciedla chęć znalezienia rozwiązania, które zapobiegłoby atakowi amerykańskiemu na miasto".
Według AP, negocjacje zdają się obecnie koncentrować na rozwiązaniu milicji al-Sadra - Armii Mahdiego, który jednak zdecydowanie się temu sprzeciwia. "Niektórzy muzułmanie proszą mnie, aby rozwiązał Armię Mahdiego. Nie będzie ona rozwiązana w żadnym wypadku, ponieważ nie tworzyłem jej sam, ale we współpracy z narodem irackim" - powiedział Sadr w czasie piątkowych modłów w Kufie, koło Nadżafu.
Gdyby doszło do ataku na Nadżaf, nie wezmą w nim udziału żołnierze wielonarodowej dywizji pod polskim dowództwem. Taką ewentualność wykluczył minister obrony Jerzy Szmajdziński. "Ta dywizja nie jest siłą ofensywną lecz stabilizującą, szkolącą, tworzącą warunki do działania służb porządkowych i administracyjnych w Iraku" - powiedział Szmajdziński po spotkaniu z ministrem obrony Ukrainy Jewhenem Marczukiem. Szef MON wykluczył udział tych jednostek w jakichkolwiek działaniach zbrojnych Amerykanów w strefie środkowo-południowej.
Prezydent Bułgarii Georgi Pyrwanow uważa, że należy ponownie rozpatrzyć zobowiązania poszczególnych uczestników koalicji sił stabilizacyjnych w Iraku. Podkreślił, że obecna sytuacja w Iraku radykalnie różni się od tej z lipca ubiegłego roku, kiedy 19 państw podpisało memorandum o wysłaniu swych wojsk do strefy środkowo-południowej.
"Obecnie w Iraku mamy nową sytuację, konflikt, poważne działania bojowe i prawdopodobnie tak będzie w najbliższych miesiącach. Wojskowi bułgarscy są zmuszeni przez okoliczności do uczestniczenia w bezpośrednich działaniach bojowych", powiedział Pywanow. Zadania i zakres odpowiedzialności kontyngentów w "polskiej" strefie należy więc sformułować ponownie, z uwzględnieniem nowych uwarunkowań. Jednocześnie Pyrwanow kategorycznie sprzeciwił się ewentualnemu wycofaniu się Bułgarii z koalicji.
Tymczasem, mimo że natężenie ataków szyickiej milicji al-Sadra osłabło, nadal sytuacja pozostaje napięta. W nocy w Nadżafie doszło do ataku na wojska hiszpańskie. Według informacji ze szpitali, zginęło trzech Irakijczyków, a 10 zostało rannych.
Niespokojnie jest też w sąsiadującej z Nadżafem Kufie, która również jest świętym miastem. Słyszano tam w piątek serię eksplozji, a świadkowie mówią o walkach między członkami Armii Mahdiego (milicji radykalnego przywódcy szyickiego Muktady al-Sadra) a wojskami amerykańskimi.
Według telewizji Al-Dżazira, do Kufy wjechało 50 wozów opancerzonych, wspieranych przez śmigłowce i samoloty. Strona amerykańska podała natomiast, że rano w mieście doszło do wymiany ognia, gdy sadryści zaatakowali amerykańską bazę i nie jest to ofensywa na pobliski Nadżaf.
W ciągu dnia do miasta wjechały co najmniej cztery półciężarówki z uzbrojonymi członkami Armii Mahdiego Muktady al-Sadra. Wielu innych, uzbrojonych w ręczne granatniki przeciwpancerne, dotarło do Kufy piechotą.
Amerykanie nadal prowadzą operację w Faludży. Jak twierdzi arabska telewizja Al-Dżazira, podczas ataku sił USA na powstańców w Faludży zginęło w nocy co najmniej sześciu Irakijczyków. Źródła szpitalne mówią o 15 zabitych i 20 rannych.
Rada ulemów w Bagdadzie oświadczyła, że mieszkańcy Faludży przestrzegają zawieszenia broni, natomiast wojska amerykańskie "dokonują codziennie nowych masakr".
Rozpoczęło się spotkanie przedstawicieli amerykańskich władz wojskowych i cywilnych w Iraku z delegacją przywódców sunnickich z Faludży. Jest to pierwszy bezpośredni kontakt między Amerykanami i przedstawicielami miasta oblężonego od 12 dni przez wojska USA. Dotychczas z przedstawicielami Faludży rozmawiali jedynie Irakijczycy sprzyjający Amerykanom, próbując znaleźć rozwiązanie kryzysu i doprowadzić do zakończenia walk.
"Przychodzimy tutaj nastawieni otwarcie. To bardzo ważne, co robimy. Próbujemy dać szansę negocjacjom dyplomatycznym" - powiedział przed spotkaniem major T.V.Johnson z piechoty morskiej USA.
W spotkaniu uczestniczy 11-osobowa delegacja z Faludży, większość - jak pisze AP - ubrana w garnitury. Nie jest jasne jakie siły polityczne reprezentują ci ludzie.
Rozmowy odbywają się w bazie piechoty morskiej USA w pobliżu Faludży. Bierze w nich udział jeden przedstawiciel władz koalicji i jeden amerykański wojskowy.
em, pap