Przedterminowe wybory w Czechach? (aktl.)
Topolanek razem z kandydatem na nowego premiera, Stanislawem Grossem z Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CzSSD) brał udział w telewizyjnej debacie nt. sytuacji politycznej, jaka powstała po rezygnacji Vladimira Szpidli z funkcji przewodniczącego socjaldemokratów. Szpidla zapowiedział jednocześnie dymisję swojego rządu. Ma do niej dojść w najbliższą środę. Socjaldemokraci Szpidli chcą, by misję sformowania nowego gabinetu podjął właśnie Gross, jego partyjny rywal.
Gross powiedział, że rozmowy na temat stworzenia nowego rządu, który zastąpić ma obecny koalicyjny gabinet socjaldemokratów, ludowców i liberałów, podejmie dopiero po powierzeniu mu misji przez prezydenta.
Chce on rozmawiać z ludowcami, których lider Miroslav Kapusek zapewnił w niedzielę o gotowości jego partii do udziału w rządzie, ale jedynie w takim, który nie będzie musiał liczyć na poparcie komunistów. Takiej większości w parlamencie socjaldemokraci i ludowcy nie mają. Ich koalicyjny rząd (z liberałami) w 200- osobowej Izbie Poselskiej ma zaledwie 101 głosów.
Gross nie zadeklarował jednoznacznie, czy będzie zabiegał o poparcie dla nowego rządu u komunistów - trzeciej co do wielkości partii politycznej w parlamencie.
Prezydent Vaclav Klaus, który skrócił pobyt na międzynarodowej konferencji ekonomicznej w Szwajcarii i na kilka godzin wrócił do Pragi, by na miejscu zapoznać się z sytuacją polityczną, sceptycznie odniósł się do rozwiązania sytuacji, które proponują socjaldemokraci. Jak powiedział, "nie rozwiąże się jej wymianą jednej osoby na drugą". Klaus poinformował, że przeprowadził krótkie rozmowy telefoniczne z Grossem, z liderem ludowców Miroslavem Kalouskiem i liderem największej siły opozycyjnej - Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) Mirkiem Topolankiem, jako "osobami właściwymi" do rozmów w sprawie wyjścia z kryzysu rządowego.
Poinformował, że konsultacje w sprawie nowego gabinetu zacznie w czwartek. "Może się jednak tak stać, że znalezienie nazwiska polityka, który otrzyma misję sformowania nowego rządu potrwa dłuższą chwilę" - powiedział prezydent dodając, że wariant przedterminowych wyborów parlamentarnych będzie rozważany, kiedy nie będzie szans na stworzenie stabilnego rządu.
Dla prezydenta kryzys rządowy nie jest zaskoczeniem. Zalążek kryzysu obecnej koalicji rządowej (socjaldemokratów, ludowców i liberałów) - zdaniem prezydenta Klausa - pojawił się już po wyborach parlamentarnych w roku 2002, kiedy utworzony został gabinet, który w 200-osobowej Izbie Poselskiej mógł liczyć na poparcie zaledwie 101 posłów. "Trzeba było tylko czekać na kroplę, która przepełni puchar. Okazały się nią przegrane przez partie koalicyjne eurowybory" - powiedział Klaus.
em, pap