Nałęcz kontra sarna
Do wypadku doszło na prostym odcinku drogi przed Zambrowem od strony Warszawy, na terenie nieleśnym, po obu stronach drogi rosły zboża, sarna, a konkretnie koziołek, wyskoczyła stamtąd prosto pod koła samochodu, którym jechał Tomasz Nałęcz.
"To był bardzo pechowy dzień dla biednego koziołka. Całe szczęście, nie jechaliśmy zbyt szybko. (...) Nagle z łanu zboża wyskoczyła duża sarna, koziołek, prosto pod koła " - opowiadał Nałęcz dziennikarzom w Białymstoku.
Podkreślił, że spotkał się z życzliwością i pomocą mieszkańców Podlasia na drodze. Jeden z nich podwoził go po wypadku w stronę Białegostoku.
"Ani kierowcy, ani mnie nic się nie stało, ale dziękuję losowi i Bogu za taki finał. Gdybyśmy jechali szybciej, a na tym odcinku można jechać szybciej, albo gdyby ona (sarna) skoczyła na maskę, to byłoby po nas" - powiedział Nałęcz.
sg, pap