Duńska oficer dręczyła jeńców
Dowódca jednostki, pułkownik Henrik Flach oraz oficerowie odpowiedzialni za policję wojskową oraz służby wywiadowcze i prawne kontyngentu zostali odwołani ze stanowisk w ostatni wtorek, gdy nasiliły się informacje o domniemanym dręczeniu Irakijczyków. Duński minister obrony Soeren Gade uzasadnił to posunięcie "brakiem osądu" u odwołanych.
Liczący blisko 500 żołnierzy duński kontyngent stacjonuje w rejonie Basry pod zwierzchnim dowództwem brytyjskim.
Śledztwo wszczęto po tym, gdy kilku duńskich żołnierzy zgłosiło swym przełożonym, że Hommel stosuje niedozwolone metody przesłuchań. Władze wojskowe nie ujawniły jej tożsamości, ale uczyniły to duńskie media.
Według "B.T.", Flach dowiedział się o zarzutach wobec Hommel 20 lipca z listu, wysłanego do niego w tej sprawie przez tłumacza jednostki. 30 lipca panią kapitan odwołano do Danii, dwa tygodnie przed jej planowanym powrotem.
W środowym wywiadzie dla gazety "Ekstra Bladet" Hommel odrzuciła jako "bezpodstawne" oskarżenia o maltretowanie Irakijczyków. Mówiła "akcie zemsty" właśnie ze strony tłumacza.
Tłumacz, duński obywatel irackiego pochodzenia, miał mieć problemy z wykonywaniem rozkazów wydawanych przez kobietę. Ponadto nie był dostatecznie przygotowany do wykonywania zadań w czasie irackiej misji. Zarzuty dotyczące dręczenia to wynik skarg tłumacza - twierdziła pani kapitan.
Hommel powiedziała "B.T.", że odmówiła jeńcowi wody, ponieważ za każdym razem, kiedy pytania stawały się dla niego kłopotliwe, prosił dla zwłoki o wodę. Przyznała też, że kazała "na krótko" siadać przesłuchiwanym na ziemi, "ale jest całkiem normalne, że miejscowi ludzie siadają na ziemi".
ss, pap