Odszkodowanie za wojnę (aktl.)
O zarekomendowaniu Sejmowi przyjęcia tej uchwały w marcu zdecydowała sejmowa komisja spraw zagranicznych. Jeden głos przesądził wówczas o zapisaniu w projekcie bardziej kategorycznego sformułowania, że "Sejm zobowiązuje rząd do wyegzekwowania od Niemiec należnych reparacji wojennych". Autorem projektu uchwały jest Jerzy Czerwiński (RKN).
Polski Sejm powinien wesprzeć słuszne roszczenia Polski o niemieckie reparacje wojenne - przekonywał Janusz Dobrosz (LPR), przedstawiając sprawozdanie komisji spraw zagranicznych dotyczące projektu uchwały. "Skoro niemiecki Bundestag wspiera interesy niemieckie, nawet wątpliwe z prawnego punktu widzenia, nie mówiąc o moralnych, to polski Sejm winien jednoznacznie wesprzeć słuszne z moralnego i w dużej mierze formalnego punktu widzenia nasze roszczenia wobec Niemiec" - powiedział, rekomendując przyjęcie projektu uchwały.
Podkreślił, że "od wielu lat i kolejnych kadencji Sejmu kwestie na linii stosunków polsko-niemieckich z nielicznymi wyjątkami napotykają na opór i destrukcyjne działanie". Dużą część swojego wystąpienia poświęcił na przypomnienie powojennych wydarzeń historycznych, które - według niego - potwierdzają tę tezę.
"Jest rzeczą zdumiewającą, że prawie 60 lat po zakończeniu tak bolesnej dla Polski wojny do chwili obecnej nie uregulowano w sposób wiążący sprawy reparacji wojennych należących się Polsce z tytułu strat i szkód, jakie nasz kraj poniósł w wyniku planowych działań ludobójstwa, zniszczeń dokonanych przez hitlerowskie Niemcy w czasie działań wojennych i podczas okupacji ziem polskich" - powiedział Dobrosz. Dodał, że w Polsce do tej pory nie zbudowano doktryny prawnej, uzasadniającej polskie reparacje wobec Niemiec i pełną ochronę polskiej własności indywidualnej na polskich ziemiach odzyskanych.
"II wojna światowa doprowadziła Polskę do utraty aż 38 proc. majątku narodowego, gdy np. Francja straciła go zaledwie półtora proc., a Wielka Brytania nawet niecały procent" - podkreślił Dobrosz.
Niepokój Polski musi budzić "wspieranie finansowe i to mocne tzw. Związku Wypędzonych przez rząd federalny" oraz "wspieranie rewizjonizmu" Pruskiego Powiernictwa. "Strona niemiecka prowadzi w tej sprawie podwójną grę, bo z jednej strony rząd oświadcza, że roszczeń indywidualnych do polskiego majątku na ziemiach odzyskanych nie ma, natomiast często inspiruje działania osób indywidualnych, które z takimi roszczeniami wobec Polski wychodzą" - mówił poseł LPR.
Podobne stanowisko prezentował w imieniu PiS Jarosław Kaczyński. - Nie ma pojednania bez zadośćuczynienia - oświadczył podczas sejmowej debaty i zapowiedział, że Prawo i Sprawiedliwość poprze projekt.
"Będziemy ją popierać, bo uważamy, że wszelkiego rodzaju dyplomatyzowanie nie ma tutaj żadnego sensu. Trzeba jasno powiedzieć, że Niemcy odpowiadają za gigantyczne straty, jakie poniósł naród polski, państwo polskie i że powinni te straty wyrównać" - powiedział.
Zdaniem Kaczyńskiego, jeśli dojdzie do podjęcia uchwały, będzie to bardzo ważne wydarzenie. "Przyjęcie uchwały będzie oznaczało przełamanie w naszym życiu publicznym pewnej bariery (...), która polegała na tym, że przeprowadzenie jakiegokolwiek wniosku w relacjach polsko-niemieckich okazywało się niemożliwe".
W ocenie polityka PiS istnieje ogromna łatwość forsowania w Polsce niemieckich interesów i niemieckiego punktu widzenia. "W Polsce istniał i sądzę, że cały czas istnieje, prawdziwy front obrony niemieckich interesów. Ten front to (...) aktywa niemieckich służb specjalnych, to bardzo duża grupa ludzi, która żyje za niemieckie pieniądze i która udaje niezależnych uczonych i niezależnych publicystów, a także cały tłumek pożytecznych idiotów o żebraczym usposobieniu" - powiedział. - Nie może być tak, żeby w Polsce wszyscy ludzie, którzy zawodowo zajmują się stosunkami polsko-niemieckimi żyli za niemieckie pieniądze. "To jest sytuacja skandaliczna, niesłychana, niemożliwa do zaakceptowania" - mówił. Jego zdaniem, w Polsce istnieje także inna grupa ludzi, która szkodzi stosunkom polsko-niemieckim. Są to osoby, które "zapamiętały się w pojednaniu" i wykazały w walce o pojednanie ogromną naiwność.
Kaczyński ostrzegał w Sejmie, że jeżeli rząd polski nie będzie miał jasnego i twardego stanowiska w kwestii roszczeń niemieckich, to "przyjdzie dzień, kiedy będziemy do tego płacenia zmuszeni. (...) Takie będą efekty zgody, która jest wyrażana przez polskie władze na traktowanie Polski jako kubła na śmieci".
Jan Łączny (Samoobrona) przypomniał, że w 1998 roku Bundestag podjął uchwałę o uznaniu za słuszne roszczeń. "Dotyczy to tak zwanych wypędzonych. To była inicjatywa typowo polityczna i nikt nie patrzył na napięcia, jakie wywoła w Polsce. Polska nie zareagowała należycie" - ocenił.
Za odrzuceniem projektu uchwały opowiedział się klub SLD. Posłanka Sojuszu Bogusława Towalewska, która zgłosiła wniosek o jego odrzucenie, określiła go jako "niekonstytucyjny, szkodzący interesom Polski i polskiej racji stanu".
"II wojna światowa dokonała ogromnych spustoszeń, zginęła niewyobrażalna liczba mieszkańców naszej planety, zniszczeniu uległ dorobek materialny wielu pokoleń. Moralne krzywdy obywateli krajów zaatakowanych, ale i Niemców nie dadzą się wyrównać. Jakkolwiek okrutnie to zabrzmi, to zabitym i poległym życia nikt nie wróci" - mówiła podczas debaty. Jej zdaniem, "w świetle obecnie obowiązujących międzynarodowych i polskich aktów prawnych stosunki własnościowe na ziemiach odzyskanych są w pełni zabezpieczone, a sprawa reparacji wojennych zamknięta".
Według Towalewskiej, treść uchwały może prowadzić "do rewizji porządku w powojennej Europie i do popsucia stosunków polsko-niemieckich". "Uchwała Sejmu jest ważnym dokumentem o ogromnym znaczeniu politycznym, a także aktem, który będzie głęboko analizowany przez stronę niemiecką i niezrozumiałym w świetle ostatnich deklaracji kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera" - argumentowała.
Zapewniła też, że klub SLD nie bagatelizuje informacji o przygotowywanych przez Pruskie Powiernictwo pozwów o odszkodowanie i dlatego postuluje podjęcie przez rząd działań służących do pełnego przygotowania wykładni prawnej dla polskich sądów i polskich przedstawicieli występujących przed trybunałami międzynarodowymi.
Platforma Obywatelska opowiedziała się natomiast za tym, by przyjąć uchwałę w zmodyfikowanej formie. Zdaniem szefa Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska, Sejm powinien domagać się w niej, aby rząd Niemiec wziął na siebie wszystkie ewentualne skutki roszczeń cywilnych, jakie Niemcy będą wysuwali wobec Polski za skutki II wojny światowej. Złożył też poprawki do projektu i opowiedział się za ponownym skierowaniem go do komisji. "Rząd niemiecki musi to wreszcie mocno, twardo, przekonująco powiedzieć Polakom i całej Europie" - oświadczył polityk PO.
Jak zaznaczył, "obowiązkiem polskiej polityki i polskiego rządu jest zapewnienie Polakom poczucia bezpieczeństwa". Dlatego - jak mówił - "elementem tej uchwały powinno być kategoryczne zobowiązanie polskiego rządu, aby przygotował całą gamę instrumentów chroniących w sposób łatwo dostępny, powszechny i bezpłatny wszystkich obywateli, którzy mogliby być narażeni na nieuzasadnione, ale przecież dokuczliwe roszczenia środowisk niemieckich".
Zdaniem Tuska, posłowie, niezależnie od tego, po której stronie sali sejmowej siedzą, powinni "wspólnie doprowadzić do takiego projektu uchwały, który wyposaży nasz rząd w skuteczne instrumenty dochodzenia sprawiedliwości historycznej i finansowej w relacjach polsko-niemieckich".
Próby niemieckich roszczeń cywilnych wobec Polski uznał za skandaliczne. Ocenił, że środowiska niemieckie, które się tego dopuszczają, z historii robią "skandaliczny, haniebny instrument". "Chciałbym także, aby przy okazji tej uchwały Polacy głośno powiedzieli, że czas pokuty za takie winy, jakie były udziałem Niemiec w czasie II wojny światowej nigdy się nie kończy" - podkreślił Tusk.
Zaznaczył, że on "w Gdańsku urodzony, z dziada pradziada mieszkający" i dlatego wyczulony na problematykę polsko-niemiecką, bardzo wyraźnie odczuwa, że "Niemcy chcą wyzbyć się historii, że dzisiaj Niemcy niezależnie od tego, jaką partię polityczną reprezentują chcieliby w dużej mierze napisać jednak tę historię na nowo, a najlepiej o niej zapomnieć".
Podobne stanowisko prezentowała Socjaldemokracja Polska. - Należy tak zmodyfikować projekt uchwały w sprawie reparacji wojennych Niemiec na rzecz Polski, by rodził pole do polsko-niemieckiego porozumienia, a nie konfliktu - przekonywał Tomasz Nałęcz (SdPl). Dodał jednocześnie, że nie należy zapominać o krzywdach, które spotkały Polaków.
Nałęcz skrytykował rząd za to, że w tak ważnej debacie na temat uchwały przysłuchuje się w ławach rządowych tylko wiceminister spraw zagranicznych Jan Truszczyński.
"Uznajemy w SdPl absolutną rację wielu milionów Polaków do zadośćuczynienia, do wyrównywania krzywd, ale też mamy pełną świadomość, że dzisiaj, 60 lat po wojnie, próba zadośćuczynienia za to, może odwrócić los Europy" - powiedział Nałęcz.
Oświadczył, że SdPl popiera opinię szefa PO Donalda Tuska, że należy tak zmodyfikować projekt uchwały, by rodził "pole do porozumienia, a nie do konfliktu, w którym tak naprawdę na końcu mogą przemówić już tylko armaty". Dodał, że SdPl uzależnia swoje stanowisko wobec uchwały, od ostatecznego jej kształtu.
Nałęcz podkreślił też, że SdPl podpisuje się pod postulatem Europy bez roszczeń, bo - jak pokazała historia - doświadczenia konfrontacji prowadziły do kolejnych wojen i krzywd.
"Jesteśmy za tym, żeby pamiętać o krzywdach, ale przyszłość Polski, Niemiec i Europy budować na współpracy. Bo jeśli będziemy budowali na konfrontacji, to być może już wkrótce w Sejmie pojawi się uchwała, żeby w ślad za uchwałą reparacyjną popchnąć wojska na granicę. No bo jak reparacje nie są wypłacane, to co robi poważne państwo? Mobilizuje armię i wysyła wojsko. Inaczej jest niepoważne" - oświadczył Nałęcz.
Podkreślił jednak, że jeśli chodzi o przyszłość stosunków polsko- niemieckich "raczej powinien przyświecać model łagodzenia konfliktów, szukania tego, co może być wspólne w budowaniu przyszłości".
Jesteśmy za tym, żeby ta debata mądra i potrzebna nie prowadziła swoją nieuchronną logiką do posyłania wojsk na granicę zachodnią. Jesteśmy za tym, żeby prowadziła do uspokojenia niepokojów, do wyciszenia nieodpowiedzialnych głosów w niemieckiej opinii publicznej, do nieodpowiadania agresją" - zaznaczył poseł SdPl.
Jednocześnie podkreślił, że "każdy, kto zna historię II wojny światowej oczywiście dostrzeże i niemieckie cierpienia i niemieckie zniszczenia", ale należy pamiętać, że "to nie Polacy, ani nie wrogowie Niemiec tę wojnę wywołali, to była konsekwencja agresywnej polityki rządu niemieckiego, to była konsekwencja decyzji, które wepchnęły bez sensu Europę, Świat i Niemcy w otchłań tej wojny".
Rząd nie mógłby poprzeć projektu uchwały w sprawie reparacji Niemiec na rzecz Polski w proponowanej postaci - oświadczył w jego imieniu wiceminister spraw zagranicznych Jan Truszczyński. Nie opowiada się za projektem uchwały i opowiedzieć się nie może - zaznaczył.
Jak wyjaśnił, rząd nie uważa uchwały, w proponowanym kształcie, za "pożyteczną, wskazaną, służącą interesom Polski i jej obywateli", biorąc pod uwagę realia prawa międzynarodowego, porządku, jaki ukształtował się po II wojnie światowej. A także - jak mówił - "interpretacji tego prawa i porządku przez czynniki oficjalne państw europejskich, w tym czynniki oficjalne RFN".
Natomiast - jak dodał - rząd zająłby konstruktywne stanowisko wobec podjęcia przez komisję spraw zagranicznych prac nad zmodyfikowaniem projektu, co proponuje Platforma Obywatelska.
"Praca nad takim ukształtowaniem treści owej uchwały, iżby mogła ona przynieść konkretne pożytki naszym współobywatelom, a rząd mógł podjąć się wykonania jej postanowień, jest propozycją racjonalną, pożyteczną i zasługującą na refleksję w ramach wysokiej Izby" - oznajmił Truszczyński.
Jak podkreślił, środowa debata o reparacjach nie musiałaby dojść do skutku, gdyby nie działania podejmowane w Niemczech przez Powiernictwo Pruskie czy Związek Wypędzonych, np. forsowanie koncepcji budowy Centrum przeciwko Wypędzeniom.
"To jest fakt bezsporny - nie Polska, nie jej elity, nie jej prasa, nie jej obywatele, nie jej organizacje stoją za tym, iż stan wzajemnego zaufania i klimat nastrojów społecznych nie uległ w ostatnich latach poprawie, a wręcz przeciwnie" - zaznaczył. Jego zdaniem, to co się dzieje w Polsce, jest konieczną reakcją na działania w Niemczech.
Truszczyński odpowiadając na pytanie posła RKN Antoniego Macierewicza, potwierdził, że trwają rozmowy między przedstawicielami ambasady Niemiec a polskim MSZ w celu wypracowania wspólnego stanowiska w sprawie ewentualnych niemieckich procesów sądowych przeciwko Polsce.
Jak podkreślił, chodzi o wykonanie i skonkretyzowanie deklaracji i uzgodnień politycznych, jakie miały miejsce w Warszawie w trakcie rozmów prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i premiera Marka Belki 1 sierpnia tego roku z kanclerzem Niemic Gerhardem Schroederem.
Truszczyński nawiązał też do pretensji niektórych posłów, że podczas debaty nad projektem uchwały w Sejmie rząd reprezentował tylko on. Oświadczył, że od dawna było wiadomo, że premier w tym czasie będzie na urlopie, a minister spraw zagranicznych będzie składał wizytę w Korei Południowej i Mongolii.
ss, em, pap