Piłkarze na parę
Nikt nic nie wie
Od dwóch lat piłkarska reprezentacja Polski daje nam powody do wstydu i rozpaczy. Nasza drużyna należy do innej epoki - niemal do epoki pary, gdzie każdy ruch robi się z mozołem, nie liczy się czas reakcji i wszystko dzieje się niczym na zwolnionym filmie. Tymczasem współczesny futbol to siła, szybkość, kombinatoryka i pomysłowość. Żeby tak grać, trzeba tak myśleć, a tego w polskim futbolu najbardziej brakuje - tak piłkarzom, jak trenerom.
Czy można się dziwić, że piłkarzami z epoki pary interesuje się coraz mniej widzów? Ostatnią towarzyską grę z Danią, określaną jako próbą generalną przed eliminacjami, obejrzało w Poznaniu zaledwie 3 tys. widzów, chociaż na mecze ligowe Lecha przychodzi tam zwykle 20 tys. osób. Tłumaczenie niskiej frekwencji wakacjami czy wysokimi cenami biletów to mydlenie oczu. Kibice odwrócili się od reprezentacji, bo nie otrzymują produktu, za który warto płacić. Sporadyczne zwycięstwa w grach kontrolnych - nawet nad Włochami, Serbią i Czarnogórą czy późniejszym mistrzem Europy - Grecją niczego nie zmieniają, bo te drużyny przegrywają mecze kontrolne, ale nie zawody mistrzowskie. - Piłkarska reprezentacja Polski wciąż kręci film pod tytułem "Nikt nic nie wie" - ironizuje Tomaszewski. - Macie nawet niezłych piłkarzy, ale nie macie zespołu, nie liczycie się jako wspólnota świadoma celu - zauważa Morten Olsen, trener reprezentacji Danii.
Zasada chaosu
Trener Janas przez półtora roku prowadzenia kadry przetestował ponad 60 zawodników. I choć pobił w ten sposób światowy rekord, nie udało mu się wyselekcjonować właściwej jedenastki. Trener błądzi nie tylko, jeśli chodzi o nazwiska, ale także w sprawach ustawienia, taktyki czy metod treningu. Przedstawiony dwa tygodnie temu w Wydziale Szkolenia PZPN plan przygotowań kadry do meczów z Irlandią Północną i Anglią to dokument satyryczny. Strategia selekcjonera sprowadza się do tak odkrywczych stwierdzeń, jak "potrzebna jest współpraca w grze defensywnej wszystkich formacji" czy "trzeba zawężać i skracać pole gry". Takich rewelacji nie piszą nawet w sprawdzianach studenci akademii wychowania fizycznego.
Piłkarze nie mają pojęcia, dlaczego raz nie ma ich w kadrze, a za chwilę otrzymują powołanie. - Myślałem, że nie będę potrzebny na eliminacje, bo na mecz z Danią nie dostałem powołania. Teraz jestem piątym w kolejce zawodnikiem do reprezentacyjnego ataku - dziwi się napastnik Legii Piotr Włodarczyk. Tomasz Zdebel, gracz niemieckiego VfL Bochum, który szkolił się i występował głównie w klubach zagranicznych, widząc co się dzieje na zgrupowaniach, zrezygnował z występów w kadrze. Zdebel ma na tyle silną pozycję w klubie Bundesligi, że mógłby odgrywać rolę reżysera w reprezentacji Polski. Nie chce, bo odstręcza go chaos wokół reprezentacji.
Maciek, jedziesz!
Janas dawno przestał być szanowany przez zawodników. Kilku z nich opowiada, jak niedawno w USA na śniadanie trener zszedł tylko po dwie "bomby" do baru. Po remisie z Amerykanami, co przy rezerwowym składzie Polaków było sporym sukcesem, nie powiedział do piłkarzy ani słowa. Ostatnio odprawy przedmeczowe wyglądają tak samo. Janas mówi tylko: "Maciek, jedziesz!". Oznacza to, że zamiast selekcjonera, reprezentantami zajmuje się Maciej Skorża, asystent Janasa, szkoleniowiec Amiki Wronki.
Nic dziwnego, że gdy trener nie interesuje się piłkarzami, oni interesują się wszystkim prócz gry. W Świerklańcu, przed meczem z Węgrami, reporter "Przeglądu Sportowego" zobaczył jak w nocy do piłkarzy wchodzą prostytutki. Tak uczczono urodziny jednego z reprezentantów. Przed meczem z Grecją w Szczecinie zabawa była równie huczna: wówczas jeden z reprezentantów z Wisły Kraków zajął się dziewczyną znanego biznesmena, co doprowadziło do awantury.
Jacek Kmiecik
Pełny tekst ukaże w najnowszym numerze tygodnika "Wprost". W sprzedaży od poniedziałku, 6 września.