Czarna liczba zakładników w Biesłanie (aktl.)
W czwartek minister zdrowia Michaił Zurabow ujawnił kolejne dane: placówki zdrowia udzieliły pomocy 1015 osobom. Ponieważ ponad 300 innych zginęło, około 200 uważanych jest za zaginionych, zaś około 100 wyszło z zamachu bez szwanku, wygląda na to, że zakładników było znacznie więcej niż 1200. A o takiej liczbie obecnie mówią władze.
Jeszcze w przededniu wypowiedzi Zurabowa zupełnie inne dane podał prokurator generalny Rosji Władimir Ustinow. "Na dzień dzisiejszy jest wiele ofiar tego zamachu. Według naszych danych wśród zakładników było ponad 1200 osób. W szpitalach znalazło się 727 osób, ustalono, że zginęło 326 osób" - powiedział Ustinow relacjonując przebieg śledztwa prezydentowi Władimirowi Putinowi.
Nie wiadomo skąd bierze się ta rozbieżność w danych. Nie wiadomo też, dlaczego według Ustinowa zginęło 326 osób, podczas gdy w tym samym czasie władze Osetii Północnej mówiły o 233 rozpoznanych ciałach, zaś zastępca Ustinowa - Siergiej Fridinski- o 100 ciałach wciąż pozostających w kostnicy. Razem daje to 333 ofiary śmiertelne. I tak jednak liczba ta różni się od oficjalnego bilansu ofiar podawanego przed wystąpienia Ustinowa - 335 zabitych.
W relacjach medialnych często brakuje danych na temat liczby zaginionych. W czwartek dziennik "Wriemia Nowostiej" pisał, że na sporządzonej w Biesłanie liście wciąż figuruje 176 nazwisk. Liczby się nie sumują - część zaginionych może być wśród ofiar śmiertelnych, a część mogła znaleźć się na liście omyłkowo, wskutek bałaganu.
Dokładna liczba terrorystów, którzy zajęli budynek i przez 52 godziny trzymali w nim zakładników też nie jest do końca sprecyzowana. Władze długo mówiły o 32 terrorystach zabitych i jednym aresztowanym. Prokurator Ustinow twierdzi, że rebeliantów było "około 30".
Początkowo miało być rozpoznanych 12 z nich, jednak w czwartek agencja AP powołując się na anonimowe źródła w północnoosetyjskich służbach specjalnych pisze o 10 zidentyfikowanych trupach terrorystów. Wśród nich - twierdzi -jest sześciu Czeczenów i czterech Inguszy.
Rosyjskie władze oskarżają o zamach w Biesłanie przywódcę czeczeńskich separatystów Asłana Maschadowa i radykalnego komendanta polowego Szamila Basajewa. Żaden z nich nie przyznał się do winy, a Maschadow potępił zamach.
W czasie kryzysu rosyjskie władze oficjalnie mówiły o 354 zakładnikach i podały nową liczbę dopiero wówczas, gdy już stało się wiadome, że było ich parokrotnie więcej. Według opozycyjnej "Nowej Gaziety", robiono to świadomie. Zdaniem gazety, postawa władz najprawdopodobniej miała na celu niedopuszczenie do paniki w społeczeństwie.
Obrońcy praw człowieka uważają jednak, że władze Rosji nie miały prawa postępować w ten sposób. "Wydaje nam się, że tego typu dezinformacja jest niedopuszczalna, bo uniemożliwia kontrolę obywatelską nad działaniami struktur siłowych" - powiedziała w radiu "Echo Moskwy" Tatiana Łokszyna z moskiewskiej Grupy Helsińskiej.
sg, em, pap