Demokracja wg Łukaszenki (aktl.)
Wybory całkowicie zdominowało referendum, które zadecyduje, czy z konstytucji zniknie zapis ograniczający pełnienie funkcji prezydenta do dwóch kadencji. Dzięki temu rządzący od 10 lat Łukaszenka nie musiałby definitywnie rozstawać się z fotelem prezydenckim. Mógłby kandydowanie w wyborach na szefa państwa w 2006 roku, a być może i w następnych.
Nieliczne na ulicach transparenty i plakaty z wizerunkiem Łukaszenki i sielankowymi obrazkami szczęśliwych rodzin apelują o głosowanie "za". Weekendowa prasa pełna jest obrazów o socrealistycznej poetyce; zdjęć roześmianych grup młodzieży w pochodzie na tle nowoczesnych budowli, pracujących w znoju robotników przy maszynach, kombajnów i rolników zbierających plony. A także artykułów sławiących "silne, dynamicznie rozwijające się państwo, zdolne bronić swych obywateli". Atmosferę tę wspiera telewizja, która w piątek wyemitowała kolejny odcinek serialu dokumentalnego o zachodnich szpiegach, złapanych na rozpracowywaniu tajemnic państwowych Białorusi.
"Głosujcie!" - krzyczy wybity wielką czcionką tytuł w gazecie "Sowietskaja Biełorussija", organie administracji prezydenckiej. Władzom zależy na jak najwyższej frekwencji, gdyż do zwycięstwa Łukaszenki w referendum potrzebna jest ponad połowa głosów wszystkich uprawnionych.
Opozycja, ostrzegająca przed fałszerstwami wyborczymi, łatwymi zwłaszcza w głosowaniu przedterminowym, podaje tymczasem wciąż nowe informacje o skreślonych już w czasie kampanii kolejnych swoich kandydatach do parlamentu, wycofywanych głównie za obrazę prezydenta lub "osób służbowych". W piątek na przykład wycofano rejestrację wiceprzewodniczącemu Białoruskiego Frontu Narodowego (BNF) Aleksiejowi Janukiewiczowi za rozprowadzanie ulotek opozycyjnej koalicji Piątka Plus.
CKW podała w sobotę, że w wyborach parlamentarnych o 110 mandatów poselskich ubiega się 332 kandydatów; miesiąc temu zarejestrowanych było 408. W sumie opozycji udało się wprowadzić do walki o miejsca w parlamencie około stu swoich przedstawicieli. Są jednak okręgi, gdzie o mandat ubiega się tylko jeden kandydat.
Przewodnicząca CKW Lidia Jarmoszyna podkreśliła, że ponad połowę kandydatów wysunęły partie polityczne, w większości opozycyjne. (Jako kandydaci władz zostali zarejestrowani przedstawiciele nomenklatury, dyrektorzy przedsiębiorstw, lekarze, nauczyciele, itp.)
Jarmoszyna zapewniła na konferencji prasowej, że nie ma "potwierdzonych przypadków" naruszania ordynacji. O jawności wyborów świadczy - według niej - duża liczba obserwatorów zagranicznych, których jest aż 667. Według danych CKW, 287 obserwatorów reprezentuje Organizację Bezpieczeństwa i Wspópracy w Europie (OBWE), 254 przysłała poradziecka Wspólnota Niepodległych Państw (WNP), reszta to niezależni. Zarejestrowano też 16 tys. obserwatorów krajowych.
Jarmoszyna wyraziła przekonanie, że frekwencja w głosowaniu będzie taka, jak w wyborach prezydenckich 2001 roku, kiedy to przekroczyła 85 proc. "Trwa ostra walka" - przyznała.
Na dzień przed wyborami opozycja zgrupowana wokół koalicji Piątka plus ogłosiła powołanie Komitetu Obrony Obywateli, tworzonego przez "znane osobistości i działaczy społecznych". Odezwa, zamieszczona w największej opozycyjnej gazecie "Narodna Wola", wzywa do zgłaszania komitetowi przypadków łamania prawa przez władze."
Ani jeden przypadek naruszania prawa nie zostanie pominięty, ani jeden uczestnik bezprawnych rozpraw z obywatelami Białorusi nie uniknie odpowiedzialności" - głosi apel podpisany m.in. przez przewodniczącego BNF Wincuka Wiaczorkę, przewodniczącego Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatola Lebiedźkę, liderów Białoruskiej Partii Pracy Aleksandra Buchwostau i Partii Komunistów Białorusi Siarhieja Kaliakina.
Polscy posłowie do Parlamentu Europejskiego, którzy przyjechali na Białoruś jako obserwatorzy, ocenili, że kampania wyborcza jest niezgodna z zasadami demokratycznymi.
"Kampanii wyborczej nie widać na ulicach, nie widać plakatów wyborczych, spotkań z wyborcami. Jedyne, co widziałam, to billboardy nawołujące do uczestnictwa w referendum" - powiedziała posłanka Barbara Kudrycka. Przedterminowe głosowanie, które trwa na Białorusi już od wtorku, uznała za "próbę pozyskania głosów jeszcze przed właściwymi wyborami" i oceniła jako "sprzeczne z zasadami prawdziwie demokratycznych wyborów". Dodała, że odmowa rejestracji kandydatów, skreślanie ich z list wyborczych wskazuje, że usuwane są "te osoby, które stanowią zagrożenie dla władz".
Z dotychczasowych obserwacji "już wiadomo, że przewidziane prawem mechanizmy umożliwiają nadużycia" - powiedział przewodniczący delegacji poseł Bogdan Klich, jeden z inicjatorów wrześniowej uchwały Parlamentu Europejskiego, potępiającej władze Białorusi za prześladowania mediów, opozycji, obrońców prawa człowieka i krytyków reżimu.
"Unia Europejska musi się zastanowić nad swą polityką wobec władz Białorusi. Potrzebne jest skuteczne oddziaływanie - nie tylko poprzez mechanizm wizowy - na białoruskie władze, by były bardziej podatne na demokratyczną perswazję" - ocenił. Dodał, że odpowiednim momentem byłoby podsumowanie wyników wyborów.
"Istnieje taka inicjatywa, aby Parlament Europejski zaraz po zakończeniu procesu wyborczego na Białorusi przyjął rezolucję, która uruchomi taką wewnętrzną dyskusję na ten temat. Wydaje mi się, że w tej dyskusji nie powinno zabraknąć polskiego głosu, gdyż polskie doświadczenia w tej mierze należą do najbardziej kluczowych" - powiedział Klich.
Podkreślił, że warto byłoby się zastanowić nad wsparciem finansowym na utworzenie stacji radiowej nadającej na Białoruś, a może nawet telewizji. Być może będzie wchodziło w grę wznowienie nadawania zamkniętego kilka lat temu z braku funduszów Radia Racja, które nadawało z Białegostoku.
Polscy europosłowie przyjechali na Białoruś jako delegaci Parlamentu Europejskiego z ramienia Europejskiej Partii Ludowej na zaproszenie partnerskich partii białoruskich. W skład delegacji wchodzi także poseł Jacek Protasiewicz.
Kilkunastu innych Polaków znalazło się wśród obserwatorów skierowanych na białoruskie wybory przez Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), w tym kilku wydelegowanych przez ambasadę RP w Mińsku.
em, pap