Ukraina i Białoruś protestują
W ubiegły piątek funkcjonariusze oddziałów specjalnych Berkut ponoć znaleźli w kijowskim biurze opozycyjnej młodzieżowej organizacji Pora materiały wybuchowe, w sobotę prokuratura generalna Ukrainy wszczęła przeciwko kilku członkom organizacji sprawę karną. Podejrzani są o prowadzenie działalności terrorystycznej i i tworzenie nielegalnych formacji zbrojnych. Rewizje w przedstawicielstawach organizacji przeprowadzono w kilku innych miastach Ukrainy.
"Nazywam się Katia. Jestem studentką, a nie terrorystką" - z takim plakatem, zakuta w łańcuchy, wystąpiła jedna z uczestniczek akcji protestacyjnej w Kijowie. Pobrzękując łańcuchami studenci przez kilka godzin protestowali u stóp niedawno wzniesionego pomnika niepodległości.
W rozdawanych ulotkach Pory nawoływano obywateli do aktywności i stosowania wszelkich pokojowych metod w obronie słabnącej demokracji. "Jutro może być za późno na walkę, dziś jest jeszcze czas" - napisali w jednej z odezw. Jednocześnie apelowali o masowy udział w manifestacji, która ma się odbyć 1 listopada, czyli od razu po wyborach prezydenckich.
"Nie należymy do żadnej partii politycznej i nie popieramy żadnego z kandydatów na prezydenta. Nasz zasadniczy cel to sprzyjanie organizacji wolnych wyborów prezydenckich. Nie ukrywamy, że będziemy protestować, jeśli władze spróbują sfałszować wyniki" - powiedział PAP Jewhen Zołotariow, jeden z liderów organizacji.
Na stronie internetowej Pory można zapoznać się z tzw. czarną listą urzędników państwowych, którzy w opinii działaczy Pory naruszyli prawo w trakcie trwającej od lipca kampanii wyborczej. "Każdy z nich dostał lub dostanie zawiadomienie pocztowe, że znalazł się na naszej czarnej liście, jest tam też informacja o tym, jaki paragraf kodeksu karnego naruszył i jaka grozi za to kara" - zapowiedział Zołotariow.
Pora domaga się od władz ukraińskich uczciwych wyborów prezydenckich i zapowiada wielotysięczne demonstracje w przypadku sfałszowania wyników głosowania.
Wybory prezydenta mają się odbyć 31 października. Za faworytów uważa się kandydata obozu władzy premiera Wiktora Janukowycza i lidera opozycji Wiktora Juszczenkę.
****************************************************
Wg różnych źródeł, od kilkuset do tysiąca osób uczestniczyło w poniedziałek w stolicy Białorusi, Mińsku, w manifestacji protestu przeciwko prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence.
Demonstrację zwołała opozycyjna młodzieżowa organizacja "Żubr". Protestujący przeszli przez Plac Październikowy, zebrali się pod Pałacem Republiki, ok. 200 m od siedziby prezydenta skandując "Precz z Łukaszenką", "Łukaszenka przegrał".
Milicja na początku demonstracji aresztowała kilkanaście osób. Ostrzegła przez megafon, że protest jest nielegalny.
Cytowani przez Reutersa świadkowie powiedzieli, że milicja pobiła kilka osób i zapakowała je do autobusów.
Do demonstracji doszło w kilka godzin po wyrażeniu przez prezydenta Białorusi zadowolenia z powodu poparcia, jakiego głosujący w niedzielnym referendum udzielili jego planom. Łukaszenka ma zamiar pozostać szefem państwa przez trzecią kadencję.
Niezależni obserwatorzy i białoruska opozycja podkreślają, że przeprowadzone w niedzielę na Białorusi wybory parlamentarne i referendum daleko odbiegały od międzynarodowych standardów.