Janukowycz chce porozumienia z Juszczenką (aktl.)
Trwająca 100 minut debata telewizyjna przebiegła dość spokojnie i potwierdziła głębokie różnice, jakie dzielą obu rywali wyborczych: Janukowycz kładł nacisk na zachowanie stabilności, a Juszczenko mówił o konieczności zmian, aby z rozwoju gospodarczego Ukrainy korzystał cały naród.
"My na wschodzie wiemy, że tylko ciężką pracą można dojść do dobrobytu, i świadczą też o tym rezultaty mojego rządu" - powiedział Janukowycz, mając na myśl tegoroczny wzrost gospodarczy na Ukrainie, szacowany na 12 procent.
"Z tego wzrostu korzystają tylko trzy-cztery rodziny na Ukrainie. Co z tego, że jest taki wzrost, jeśli do budżetu wpływa tylko 2 proc. podatków" - odpowiedział Juszczenko.
Janukowycz apelował do Juszczenki o poszukiwanie kompromisu. "Po wyborach, bez względu na to, kto je wygra, trzeba zwołać forum jedności narodowej i szukać kompromisu" - powiedział Janukowycz w studiu państwowej telewizji UT-1.
Równocześnie ostrzegł, że bez takiego porozumienia, nawet jeśli wybory wygra Juszczenko, nie będzie on prezydentem całej Ukrainy". "Głęboko się pan myli, jeśli sądzi pan, że tak się stanie" - powiedział szef rządu.
Juszczenko odpowiedział, że jest gotów wspólnie ze swym rywalem pojechać zarówno na zachód Ukrainy, gdzie cieszy się największym poparciem, jak i na wschód, gdzie dominują sympatie dla Janukowycza.
"Dla mnie największą wartością jest jedność Ukrainy i ostrzegam polityków: niech nie pada żadne słowo o separatyzmie" - zaznaczył lider opozycji, nawiązując do zjazdów, jakie odbyły się po drugiej, sfałszowanej turze głosowania, w Siewierodoniecku i Charkowie, gdzie nawoływano do federalizacji Ukrainy.
Janukowycz proponował Juszczence zawarcie sojuszu przeciwko ekipie ustępującego prezydenta Leonida Kuczmy, ale równocześnie oskarżał lidera opozycji o zmowę z Kuczmą. Juszczenko wyrażał zdziwienie, że Janukowycz występuje teraz jako opozycjonista, choć w czasie wyborów pracował dla niego cały aparat władzy wykonawczej.
Premier Ukrainy po raz pierwszy oficjalnie przyznał, że w trakcie kampanii wyborczej popierał go prezydent Rosji Władimir Putin. "Mnie popierał Putin, tak jak pana popierały kraje zachodnie" - powiedział Janukowycz, oskarżając Juszczenkę o branie pieniędzy na kampanię z zagranicy. Ten odpowiadał, że popierali go finansowo ludzie, którzy nie chcieli bandyckiej władzy na Ukrainie. "Sam mogę tylko powiedzieć, że niczego w życiu nie ukradłem i nie byłem karany" - oświadczył Juszczenko, nawiązując do dwóch wyroków sądowych Janukowycza.
Poniedziałkowa debata nie była wolna od ostrych oskarżeń. Juszczenko wprost oskarżył Janukowycza o sfałszowanie drugiej tury wyborów. "Sfałszowano ok. 3 mln głosów. To przecież nie u mnie w sztabie stał tranzytowy serwer, poprzez który fałszowano wyniki. Stał on w administracji prezydenta (Leonida Kuczmy), a tam pracował wasz człowiek (Andrij) Klujew" - powiedział Juszczenko w czasie debaty.
Janukowycz nazwał Juszczenkę człowiekiem władzy, która od odzyskania niepodległości przez Ukrainę w 1991 roku działała na szkodę narodu. "Dobrze działały głównie władze lokalne. Dlatego do dziś naród nie ufa władzom centralnym" - powiedział Janukowycz.
Dodał, że "rozumie i popiera ludzi, którzy wyszli na ulice, aby zaprotestować przeciwko takiej władzy", mając na myśli trwające przez 17 dni protesty opozycji po drugiej turze wyborów z 21 listopada.
"Ludziom chciano ukraść przyszłość i dlatego musieli wyjść na ulice" - replikował na to Juszczenko.
Po zakończeniu debaty rywale wyborczy, uśmiechając się do siebie, uścisnęli sobie ręce.
ss, pap