Wildstein chce sprostowania
"To już jest insynuacja. To podważa moją wiarygodność jako dziennikarza" - powiedział Wildstein. Po wygłoszonej i napisanej deklaracji Gaudena, Wildstein domaga się sprostowania. "Jeśli to się nie pojawi, (...) występuję na drogę sądową. Musi się znaleźć moja odpowiedź" - zapowiedział publicysta "Rz".
Wildstein powiedział, że uznaje prawo redaktora naczelnego do dobierania sobie pracowników i rezygnowania z innych, nawet jeżeli są oni uznawani za dobrych dziennikarzy i otrzymują liczne nagrody. Nie zgadza się natomiast - podkreślił - na podawanie nieprawdziwych informacji, które mogą naruszać czyjeś dobre imię.
Dziennikarz powiedział, że po poniedziałkowej rozmowie z Gaudenem był skłonny podpisać porozumienie odejścia z pracy za porozumieniem stron. Zmienił jednak zdanie po zamieszczonym we wtorkowej "Rz" komentarzu Gaudena.
Wildstein zaznaczył, że do tej pory żadnego porozumienia z "Rzeczpospolitą" nie podpisał.
Według Gaudena, Wildstein działał bez wiedzy kierownictwa "Rz" i w ten sposób był nielojalny wobec własnej redakcji. Dlatego redaktor naczelny gazety postanowił zwolnić go z pracy.
Wildstein udostępnił znajomym dziennikarzom skopiowaną z IPN listę około 240 tysięcy nazwisk m.in. tajnych współpracowników i funkcjonariuszy służb specjalnych PRL, osób pokrzywdzonych i tych, które służby te wytypowały do ewentualnej współpracy. Zdaniem szefa IPN Leona Kieresa, dokumenty nie znalazły się w rękach Wildsteina w związku z określonymi procedurami obowiązującymi w Instytucie. Pięcioosobowy zespół w IPN bada okoliczności, w jakich publicysta uzyskał listę.
ks, pap