Fantastyczna walka polskiej biegaczki

Dodano:
Dwie i pół sekundy zabrakło Justynie Kowalczyk do brązowego medalu mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Oberstdorfie.
Właśnie tyle Polka straciła do trzeciej na mecie w biegu na 30 km techniką klasyczną Rosjanki Natalii Baranowej-Masołkiny. Zwyciężyła Norweżka Marit Bjoergen, a drugie miejsce zajęła Finka Virpi Kuitunen.

Jeszcze nigdy Polka nie wywalczyła medalu MŚ. Żadna polska biegaczka nie była nawet tak blisko podium jak Kowalczyk. A  przecież 22-letnia zawodniczka, która trenuje biegi narciarskie zaledwie od ośmiu lat, po raz pierwszy w karierze wystartowała na  tym dystansie. Przed zawodami trener Aleksander Wierietielny mówił, że będzie się cieszył jak jego podopieczna dobiegnie do  mety z niewielką stratą do czołówki.

Tymczasem startująca w najsilniejszej grupie czerwonej Kowalczyk od początku biegła znakomicie, po dziesięciu kilometrach zajmując ósme miejsce. Na półmetku była siódma, a spiker na stadionie "Ried" coraz częściej wykrzykiwał jej nazwisko. Biegaczka AZS AWF Katowice znalazła się w grupie ośmiu prowadzących zawodniczek i  stopniowo przesuwała się do przodu.

Na punkcie pomiaru czasu po 18,7 km Polka była pierwsza! Bjoergen traciła do niej 0,4 s. "To niesamowite. Ona może tutaj dużo zdziałać" - mówił spiker. Kowalczyk biegła bardzo dobrze, nie  mając żadnych problemów na podbiegach czy zjazdach. Tuż przed 20 km przewodząca czołówce polska zawodniczka, odpychając się bardzo mocno na prostej, złamała kijek.

Zdeterminowana Kowalczyk biegła jednak dalej, używając tylko jednego kijka, ale mijały ją kolejne rywalki. "Kto pomoże Kowalczyk?!? Ona musi dostać kijek! Gdzie są członkowie zespołu?!?" - krzyczał spiker. Nieszczęśliwy wypadek kosztował ją cenne sekundy, w chwili, gdy dostała nowy kijek była szósta.

Jednak już na kolejnym pomiarze czasu Polka przesunęła się na  czwartą pozycję, a po 23,7 km była znowu pierwsza. Bjoergen miała do niej 5,1 s straty. "To byłaby sensacja gdyby Justyna Kowalczyk była tutaj mistrzynią świata. Młoda Polka nie ma respektu dla  rywalek" - znowu spiker wyróżnił polską zawodniczkę.

Po 26,8 km Kowalczyk prowadziła. W prowadzącej grupie zostały już tylko cztery zawodniczki - Bjoergen, Kuitunen i Baranowa-Masołkina. Tuż za pomiarem czasu rywalki przyspieszyły i wyprzedziły Polkę. Na 1300 m przed metą była czwarta i mimo wspaniałej walki na finiszu nie zdołała dogonić utytułowanych biegaczek.

Zaraz po minięciu mety Bjoergen padła na kolana i rozpłakała się. "Królowa mistrzostw" zdobyła już wcześniej w Oberstdorfie cztery medale - złoto w sztafecie sprinterskiej 6x0,9 km i w sztafecie 4x5 km oraz indywidualnie srebro w biegu łączonym i brąz na 10 km techniką klasyczną.

Norweżka przybiegła na metę z czasem 1:27.05,8. Kuitunen straciła do niej 8,9 s, a Masołkina-Baranowa 10,3 s. Kowalczyk uzyskała czas o 12,8 s gorszy od zwyciężczyni. Po krótkim odpoczynku i  przebraniu się Polka pojechała na badania antydopingowe (testy krwi). Nie zdążyła nawet porozmawiać z czekającymi na nią polskimi dziennikarzami.

Niespodziewanie to nie Adam Małysz, a Justyna Kowalczyk odniosła największy sukces na MŚ w Oberstdorfie. Trzykrotny mistrz świata był tutaj szósty i 11. Natomiast biegaczka, która przed dwoma laty w Val di Fiemme dopiero poznawała smak zawodów seniorskich, oprócz wspaniałego szóstego miejsca na 30 km była dziewiąta na 10 km, 12. w sprincie i 13. w biegu łączonym.

Trener Wierietielny nie kryje, że jego zawodniczka to wielki talent. "W ciągu ostatnich dwóch lat Justyna poczyniła ogromne postępy. Jeżeli nadal tak będzie pracować, to na igrzyskach w  Turynie może sprawić niespodziankę. Ona ma wielkie możliwości i  jest bardzo wytrzymała. A przy okazji to bardzo mądra, poukładana dziewczyna. Ale dzisiaj sprawiła niespodziankę, chociaż czuliśmy, że może być dobrze" - powiedział PAP Białorusin.

ss, pap

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...