"Banda dziadków" przed sądem
Dziadkowie zrabowali łącznie ponad 1 milion euro. Przyznają, że działali rutynowo. "Nie uwierzycie, jak łatwo napada się na bank, kiedy już się to dwa razy zrobiło" - mówił w sądzie 73-letni oskarżony, który wraz ze starszym o rok wspólnikiem przyznał się do zarzucanych im czynów. Najmłodszy oskarżony milczy.
Mężczyźni napadali na banki, uzbrojeni w angielski pistolet maszynowy z czasów drugiej wojny światowej, zwykłe pistolety oraz młot i siekierę do rozbijania pancernych szyb.
73-latek z bogatą przeszłością kryminalną - w więzieniach spędził łącznie 40 lat - podkreśla, że umówił się ze wspólnikami, iż nie będą strzelać i że nikogo nie zranią. Faktycznie, podczas napadów nie było ofiar.
Oskarżony mówi, że napadał na banki, ponieważ nie dostaje żadnej renty, a nie chce iść do domu starców. Za zrabowane pieniądze kupił sobie gospodarstwo.
Jego o rok starszy wspólnik kierował się natomiast swoiście pojętą żądzą zadośćuczynienia. Twierdzi, że skazano go kiedyś na cztery lata więzienia za napad, w którym nie brał udziału (w przypadku 13 innych kar więzienia nie mówi, że był niewinny). Po wyjściu na wolność postanowił to sobie powetować.
ss, pap