Kto kazał zatrzymać "szpiega"? (aktl.)
Podczas poniedziałkowego, zamkniętego posiedzenia komisji ogłoszono krótką przerwę, podczas której Bieszyński miał się skontaktować ze współpracownikami, by przypomnieć sobie nazwiska osób, które brały udział w podjęciu decyzji o zatrzymaniu Marcina T. Pułkownik Bieszyński nadzorował zatrzymanie przez ABW asystenta posła Gruszki.
Już po zakończeniu przesłuchania Bieszyńskiego Zbigniew Wassermann (PiS) powiedział dziennikarzom, że posłowie nie dowiedzieli się, kto zdecydował o zatrzymaniu T. Dodał, że nie ulega wątpliwości, że w ABW bez Bieszyńskiego taka decyzja by nie zapadła. "Dla mnie przesłuchanie Bieszyńskiego nie mogło dostarczyć rewelacji, pogłębiła się natomiast moja prawie pewność, że mamy do czynienia z manipulacją wielokrotnie przewyższającą tę, która miała miejsce przy zatrzymaniu Modrzejewskiego" - podkreślił.
W lutym 2002 roku ten sam oficer, jako szef zarządu śledczego b. UOP, nadzorował zatrzymanie b. prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. M.in. to zatrzymanie stało się powodem powołania komisji śledczej.
Zdaniem Wassermanna, Marcina T. aresztowano przy udziale antyterrorystów, mimo że "nikt nie udowodnił, jakoby dostarczał on informacje zagrażające interesom państwa". Poseł zwrócił też uwagę, że T. zatrzymano w czasie, kiedy prezydent Aleksander Kwaśniewski odmówił stawienia się na przesłuchanie przed komisją. "To było wygodne dla prezydenta, bo od tego czasu nie mówi się o jego decyzji" - ocenił. Zaznaczył również, że większość prokuratorów związanych ze śledztwem nie widziała potrzeby zastosowania aresztu wobec T. "Dopiero prok. Zbigniew Ordanik podjął odmienną decyzję" - mówił poseł.
Według Wassermanna, Bieszyński nie odpowiada na pytania, czy areszt Marcina T. dostarczył dowodów na jego winę.
B. asystent społeczny posła Gruszki, Marcin T. został aresztowany 5 marca br. pod zarzutem zgody na współpracę z obcym wywiadem. Grozi mu za to do 8 lat więzienia. Zgodnie z decyzją Sądu Okręgowego w Warszawie, Marcin T. może pozostać w areszcie do 3 czerwca.
Jak powiedział dziennikarzom Antoni Macierewicz (RKN), zeznania Ryszarda Bieszyńskiego są "kompletnie nieprzekonujące". "On robi wrażenie krętacza. Do tego jest agresywny, pobudzony, odwołuje się do swego przekonania o wyższości prawniczej. Taka postawa, to próba ucieczki od odpowiedzialności" - powiedział Macierewicz.
Zdaniem posła RKN, pułkownik Bieszyński nie odpowiada na podstawowe pytanie, jakie stawiają mu członkowie komisji - kto podjął decyzję o zatrzymaniu Marcina T. "Wprawdzie (świadek - PAP) uważa, że zrobiła to prokuratura, ale gdy jest pytany o to, który z prokuratorów osobiście, to okazuje się, że decyzję podjęto kolegialnie - dodał Macierewicz.
Przewodniczący komisji Andrzej Aumiller (UP) ocenił, że - aby móc powiedzieć, że zatrzymanie T. było gorsze niż zatrzymanie byłego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego - trzeba porozmawiać jeszcze z prokuratorami, m.in. Ordanikiem lub prokuratorem nadzorującym śledztwo. Uważa jednak, że w Polsce "zbyt pochopnie stosuje się pozbawianie wolności".
Dla Andrzeja Różańskiego (SLD) Bieszyński jest "urzędnikiem państwowym, który używa określeń +procedura+, +paragraf+, +standard+". "W tym kontekście trudno mu odmówić racji, a moim zdaniem stara się on realizować to, na co pozwalają mu przepisy. Przemawia do mnie rygorystyczna formuła, jaką reprezentuje, że przepis to jest przepis i należy go egzekwować bez względu na własne odczucia" - powiedział poseł SLD.
*************************************************************
Zeznająca również przed komisją śledczą ds. PKN Orlen Halina Tylicka powiedziała dziennikarzom, że jej syna Marcina T. zatrzymano na podstawie tego, co sam wcześniej mówił oficerom ABW. Zdaniem części posłów z komisji, ABW zatrzymując Marcina T. złamała prawo.
Syna Tylickiej aresztowano 5 marca br. pod zarzutem zgody na współpracę z obcym wywiadem. Grozi mu za to do 8 lat więzienia. Zgodnie z decyzją Sądu Okręgowego w Warszawie, Marcin T. może pozostać w areszcie do 3 czerwca.
Po przesłuchaniu za zamkniętymi drzwiami Tylicka powiedziała dziennikarzom, że jej syn przed zatrzymaniem i aresztowaniem dwukrotnie kontaktował się z oficerami ABW i po tych spotkaniach sporządzone zostały notatki. Po zatrzymaniu w marcu br. - zdaniem Tylickiej - przesłuchanie Marcina T. polegało na tym, że czytano mu jego wcześniej spisane wyjaśnienia.
"Zatrzymano go na podstawie tego, co wcześniej mówił oficerom ABW, nie przedstawiono mu żadnych innych dowodów" - powiedziała Tylicka.
Zbigniew Wassermann (PiS) powiedział, że Marcinowi T. już po zatrzymaniu polecono napisać dwa oświadczenia o tym, jak wyglądały jego kontakty z rosyjskim szpiegiem. Później - jak mówił poseł - nie przesłuchując T. w oparciu o te zapiski stworzono protokół przesłuchania podejrzanego. "To byłby ogromny skandal, ale ta sprawa wygląda na taki ogromny skandal" - ocenił. "Dał na siebie dowody i na tej podstawie przedstawiono mu zarzuty i zastosowano areszt. To oczywiste i rażące naruszenie gwarancji procesowej" - dodał.
Poza tym - zwrócił uwagę Wassermann - nikt Tylickiej nie pouczał o tym, że przesłuchana przez prokuraturę w charakterze świadka ma prawo odmówić zeznań na okoliczności, które mogłyby obciążać syna. "Nikt w tej sprawie nie przestrzega żadnych gwarancji procesowych" - dodał.
Tylicka powiedziała też dziennikarzom, że ona sama jest obiektem zastraszania. "Nie wiem, kto to robi, ale odbieram głuche telefony, są również krzyki, zastraszanie mnie i mojej rodziny. Dzwoniący mówią, że mój syn siedzi i będzie siedział, że jest stracony i że mogą mi pomóc, żebym i ja siedziała" - powiedziała Tylicka dziennikarzom.
Tylicka jako świadek w sprawie o szpiegostwo nie ma kontaktu z aresztowanym synem. Powołując się na opinię adwokata Marcina T. powiedziała, że jej syn jest w tragicznym stanie. "Jest załamany i na granicy wytrzymałości. Otrzymuje w areszcie bardzo silne leki, nie wiemy jakie. Poza tym jest pod opieką psychiatry" - ujawniła Tylicka.
Jak podkreśliła, z jej informacji wynika, że sekretarza ambasady Federacji Rosyjskiej, który kontaktował się z Marcinem, nie wydalono z Polski uznając - w związku z podejrzeniem nakłaniania do szpiegostwa - za persona non grata. Pracownik ambasady wyjechał, ponieważ zakończył misję w Polsce - podkreśliła.
Komisja zwróciła się do MSZ o wyjaśnienie, czy sekretarz wyjechał sam, czy go wydalano, jednak dotychczas nie otrzymała odpowiedzi.
Szef komisji Andrzej Aumiller (UP) zamierza zwrócić się do zastępcy prokuratora generalnego Kazimierza Olejnika z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego T., dopiero 20 maja zapoznał się z zapisem swoich wcześniejszych zeznań. Według Aumillera, Marcin T. twierdzi, że oświadczenia sporządzał dwukrotnie. Jednak ostatecznie podpisał je dopiero 20 maja, ponieważ wcześniej podawano mu silne leki. Aumiller podkreślił, że leki aplikowano po konsultacji z lekarzem.
Komentując zapowiedź Antoniego Macierewicza (RKN), że złoży doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ABW w sprawie zatrzymania Marcina T., Aumiller powiedział: "na razie takiego wniosku nie mam". "Nie podejmujmy decyzji pochopnie - może będzie dezyderat komisji, może wniosek" - dodał.
ks, ss, pap