"Zrobić coś" z Białorusią (aktl.)
"Rozwiązywanie tych problemów wewnętrznych Białorusi drogą dyplomatyczną byłoby nieadekwatne. Władze w Mińsku w istocie bronią dziś swojej pozycji, którą uważają za zagrożoną. To, co się stało na Białorusi, jest świadectwem nie tylko słabości, ale i przekonania, że władza wymyka się im z rąk.
Krótko mówiąc, jeśli prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka mówi, że występuje w obronie narodu białoruskiego, to on broni tego narodu przed sobą samym. Największym zagrożeniem Białorusi jest dziś jego władza. Mam wrażenie, że on ma przekonanie, iż dziś ta władza nie ma poparcia takiego, jakie miała jeszcze kilka lat temu" - mówił Rotfeld dziennikarzom na pokładzie rządowego samolotu powracającego z trzydniowej wizyty na Bliskim Wschodzie.
Dlatego, według Rotfelda, Łukaszenkę zaniepokoiło, że największa pozarządowa organizacja, jaką jest Związek Polaków na Białorusi, dokonała demokratycznego wyboru władz, do których trafiła osoba niezwiązana wcześniej z polityką, jaką jest Andżelika Borys. "Już sam fakt, że wybór był demokratyczny, był dla niego (Łukaszenki) nie do strawienia" - mówił szef polskiej dyplomacji.
Zapowiedział on, że oprócz reakcji dyplomatycznej na białoruskie wydarzenia, Polska będzie musiała znaleźć sposób, by dotrzeć do społeczeństwa białoruskiego i klarownie mu przedstawić, że polska reakcja dotyczy tego, co robią białoruskie władze.
Rotfeld rozmawiał o tym z premierem Markiem Belką. "Jeśli mamy bronić narodu białoruskiego, to kroki, które podejmiemy nie mogą w to społeczeństwo uderzać" - powiedział minister zastrzegając, że z powodu trzydniowej nieobecności w kraju nie chce przesądzać formy polskiej reakcji.
"Nasz dylemat polega na tym, żeby nasza dyplomacja była dotkliwa dla tych, którzy łamią prawo, natomiast sprzyjała społeczeństwu. Nasze kroki powinny zostać odczute przez to społeczeństwo pozytywnie, bo to co się dzieje na Białorusi jest próbą wmawiania temu społeczeństwu, że to Polacy chcieli zrobić krzywdę Białorusinom, a sprawa ma się dokładnie odwrotnie" - stwierdził polski minister.
Zauważył przy tym, że to Polska jako jedyna stawiała na forum Unii Europejskiej sprawę ułatwień w podróżowaniu dla Białorusinów, czego do tej pory nie uzyskano, ale Polska powinna to uczynić w sposób jednostronny - czyli wprowadzić dla nich takie ułatwienia w naszym kraju.
Politycy wszystkich opcji postulują zainteresowanie tą kwestią opinii międzynarodowej. Do spraw polsko-białoruskich należy, ich zdaniem, włączyć przede wszystkim Unię Europejską.
Jak poinformował wiceminister spraw zagranicznych Jan Truszczyński, kierownictwo resortu przedyskutuje te kwestie w czwartek rano i wtedy powiadomi o swoim stanowisku. Dodał, że premier Marek Belka i minister Adam Rotfeld wracają w środę z zagranicy.
We wtorek z Białorusi został wydalony już trzeci polski dyplomata. Wieczorem białoruska milicja zatrzymała trzech działaczy Związku Polaków na Białorusi (ZPB), którzy w środę skazani zostali na 10 i 15 dni aresztu. Także w środę z ZPB została wykluczona jego przewodnicząca Andżelika Borys.
Tego samego dnia o godzinie 21 (czasu polskiego) z siedziby Związku Polaków na Białorusi w Grodnie białoruska milicja siłą usunęła kilkunastu działaczy. Zatrzymano około 10 osób, w tym przewodniczącą ZPB Andżelikę Borys.
Zanim doszło do interwencji milicji, do siedziby Związku przybył poprzedni prezes tej organizacji Tadeusz Kruczkowski. Chwilę potem z budynku brutalnie wyprowadzono zwolenników Andżeliki Borys, w tym ludzi starszych.
Marszałek Sejmu i b. szef polskiej dyplomacji Włodzimierz Cimoszewicz nazwał sytuację Polaków na Białorusi skandalem. Według niego, należy przenieść tą kwestię na forum międzynarodowe. W tym kontekście wymienił Radę Europy oraz komisję praw człowieka ONZ. Jak dodał, "Białoruś musi być potępiona nie tylko przez Polskę - musi być reakcja ze strony innych krajów".
Sejmowe komisje łączności z Polakami za granicą oraz spraw zagranicznych przyjęły w środę projekt uchwały, który uznaje za naruszenie praw mniejszości polskiej na Białorusi unieważnienie przez władze białoruskie VI zjazdu Związku Polaków na Białorusi oraz nieuznawanie "demokratycznie wybranych władz związku".
Szef klubu PO Jan Rokita uważa, że cała Unia powinna wpłynąć na prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę i działać w obronie Polaków oraz polskiej organizacji w tym kraju. Zdaniem innego polityka PO, z sejmowej Komisji SZ Bronisława Komorowskiego, sytuacja wokół ZPB i Polaków tam mieszkających wynika z koncepcji uzgodnionej z Rosją i prezydentem Władimirem Putinem.
Tego samego zdania jest radca polskiej ambasady na Białorusi Marek Bućko, który jako pierwszy polski dyplomata w maju tego roku został uznany za osobę niepożądaną w tym kraju.
O stanowczość i nieuleganie szantażom Łukaszenki, "który próbuje zastraszyć Polaków, dokonując kolejnych aktów represji", zaapelował wicemarszałek Sejmu Kazimierz Ujazdowski (PiS). Dodał, że jeśli rząd podjąłby decyzję o zerwaniu stosunków dyplomatycznych z Białorusią, miałby poparcie PiS. Także według niego do spraw polsko-białoruskich należy włączyć UE.
Podobnego zdania jest lider SdPl i kandydat na prezydenta RP, Marek Borowski. Uważa on, że jedynym skutecznym sposobem na rozwiązanie napięć w stosunkach polsko-białoruskich jest zaangażowanie w tej kwestii UE i USA.
Ambasadę białoruską w Warszawie pikietowali w środę Demokraci. "Chcemy powiedzieć Białorusinom, że patrzymy na ręce Aleksandrowi Łukaszence i że będziemy upominać się o prawa obywatelskie na Białorusi" - oświadczył m.in. szefujący tej partii Władysław Frasyniuk.
Europoseł Demokratów, b. minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek podkreślił, że Polacy muszą realnie wesprzeć społeczeństwo białoruskie. "Nie decydujemy o polityce na Białorusi, ale możemy coś zrobić, aby prawda dochodziła w fale eteru. Pamiętamy, jak wiele dobrego dla polskiej demokracji zrobiła Wolna Europa, dlaczego nie pomyśleć o radiu +Wolna Białoruś+", o gazecie, która by tam docierała" - sugerował.
O potrzebie nagłośnienia sprawy Białorusi na forum międzynarodowym mówili także eksperci od spraw wschodnich. Według dyrektora Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie prof. Jerzego Kłoczowskiego, Polska powinna jak najszerzej informować społeczność międzynarodową o wydarzeniach na Białorusi, aby inne państwa zajęły stanowisko w tej sprawie.
Również ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Paweł Wołowski jest zdania, że Polska powinna zainteresować tą sytuacją swoich sojuszników w UE i spróbować na forum Parlamentu Europejskiego lub Rady Europejskiej wypracować wspólne stanowisko w sprawie Białorusi.
Z kolei o zajęcie stanowiska przez organizacje białoruskie działające w Polsce, w związku z działaniami władz na Białorusi wobec Związku Polaków, zaapelowało w środę Polskie Towarzystwo Historyczne w Białymstoku.
Apel skrytykował podlaski poseł Eugeniusza Czykwina (SLD) reprezentującego w Sejmie mniejszość białoruską. Jego zdaniem, apelowanie do organizacji białoruskich w Polsce o to, by zabierały głos w sprawie traktowania Związku Polaków na Białorusi przez władze białoruskie jest "nieuprawnione", a PTH "nie ma prawa wplątywać nas (Białorusinów - PAP) w rozgrywki ze Związkiem Polaków".
Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (CMWP SDP) oraz Białoruskie Zrzeszenie Dziennikarzy (BZD) potępiły w środę represje wobec polskich dziennikarzy na Białorusi. Organizacje, jak napisano w oświadczeniu przesłanym w środę PAP, potępiają areszt redaktora naczelnego czasopisma mniejszości polskiej na Białorusi +Magazyn Polski+ Andrzeja Poczobuta oraz protestują przeciwko zatrzymaniu na Białorusi dziennikarzy polskich mediów.
Poczobut wraz z dwoma innymi działaczami Związku Polaków na Białorusi (ZPB) - Mieczysławem Jaśkiewiczem i Józefem Porzeckim - zostali w środę skazani na kary od 10 do 15 dni aresztu.
ks, pap