Przepustka na salony

Dodano:
Jeśli chcemy wejść na salony europejskie powinniśmy na wstępie przedstawić się jako zażarci i zażenowani jednocześnie przeciwnicy Kaczystanu, potępić polski nacjonalizm i opowiedzieć jakiś koszarowy dowcip o Radio Maryja. Tak wygląda przepustka na salony.
W piątek byłam na urodzinach koleżanki, tureckiej dziennikarki. Towarzystwo było międzynarodowe, otwarte i sympatyczne. Znajoma przedstawiła mnie, mówiąc, że jestem polską dziennikarką. - O, to miłe. Z Polski jesteś? Ale chyba nie pracujesz w Radio Maryja? - zagaił rozmowę jeden z zaproszonych gości. Reszta grupy natychmiast wybuchnęła porozumiewawczym śmiechem, czekając, aż się do nich dołączę. Niestety, bywam złośliwym stworzeniem i nic nie sprawia mi większej radości niż widok konsternacji na twarzach bliźnich. Zamiast więc zgodnie z prawdą zaprzeczyć i natychmiast rzucić kąśliwy komentarz o polskim Ciemnogrodzie, odpowiedziałam, że co prawda nie pracuję w tej rozgłośni, ale słucham jej czasem. Zapanowała cisza. W końcun ktoś powiedział "a to dobre!" i znów rozbrzmiał radosny śmiech, rozbawionych moim rzekomym żartem osób. Ja jednak z uporem maniaka stwierdziłam, że to nie był żart. I wtedy wreszcie zobaczyłam upragnioną konsternację na obliczach nowych znajomych. Taaak, to zabrzmiało jak publiczne przyznanie się do kanibalizmu i przyrządzania macy z krwi chrześcijańskich dzieciątek.
Przerobiłam ten scenariusz już wiele razy. Za każdym razem, gdy w nowym towarzystwie przedstawiana jestem jako polska korespondentka pada pełna zrozumienia i współczucia fraza (w rozmaitych wariantach rzecz jasna) : "Och, to u Was są ci okropni bliźniacy. U Was trwa jakaś nowa inkwizycja, prawda?". To pytanie jest testem egzaminacyjnym, otwierającym drzwi na salony. Prawidłowa odpowiedź powinna brzmieć: "No niestety. Wstydzę się teraz, że jestem Polką. Ci bliźniacy lada moment wybudują obozy koncentracyjne i wprowadzą nas w średniowiecze". Niestety, jak już pisałam, większą frajdę sprawia mi udzielenie nieprawidłowej odpowiedzi w stylu "Okropni bliźniacy? A czemu uważasz, że są okropni? Ja mam inne zdanie."
To jednak nie tylko specyfika Brukseli. Podobnie wygląda pasowanie na rycerza w Warszawie, Krakowie czy innych miastach.
Najzabawniejsze jest to, że na Kaczyńskich plują też ludzie, którzy sami z siebie za bardzo nie dostrzegają różnicy między PiS a PO, PO a SLD itp. Rozumiem a nawet szanuję w pewien sposób niechęć prof. Geremka do PiS. Jest to szczera niechęć, którą profesor potrafi uzasadnić i faktycznie ma swoje powody do tej niechęci. Nie jestem jednak w stanie szanować ludzi, którzy mając wyższe aspiracje i marząc o dołączeniu do elitarnego klubu inteligencji opluwają obecny rząd, posiłkując się jedynie zapamiętanymi strzępami opini różnych autorytetów. W dniu drugiej tury wyborów prezydenckich jechałam wieczorem tramwajem na krakowski Salwator. Wagon prawie pusty, jakaś młoda dziewczyna głośno rozmawia przez komórkę. Tak głośno, że chcąc nie chcąc słyszy się jej rozmowę. "Kaczor wygrał? Kurdupel? Nie no, nie chrzań. O Jesus, chyba się pochlastam albo rzygnę. Spierdalam z tego syfu" - oznajmiło dziewczę, dodając po chwili, że przecież "Na Kaczkę głosowały stare baby, prymitywy i wiocha". Cóż, dziewczyna była na 100 proc. elementem przyjezdnym z jakieś wioski ze wschodniej Polski (akcent!), barwa głosu i słownictwo nie wskazywały też na jej inteligenckie pochodzenie. Jedyną jej nadzieją na dostanie się na salony było więc bezmyślne (bo nieprzemyślane tylko powtarzane) plucie na Kaczki. Dla nowych salonowiczów mam jednak złą wiadomość, stare elity nie lubią nowych, traktując ich jedynie jako tymczasowych gości.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...